Przyszedłem po ciebie

2.6K 165 24
                                    

Potter wiedział że stanął na swoim gdy zobaczył minę Dawlisha. Mężczyzna usiadł na krześle i zaczął patrzeć w podłogę jakby starał się nie wybuchnąć. Bones uśmiechnęła się do nastolatka i również zajęła swoje miejsce.
- Pani Lestrange jest bezpieczna.
- Mam wam zaufać na słowo.
Auror obrzucił go wściekłym spojrzeniem.
- Nie masz innego wyjścia.
- Spokojnie John. Harry może opowiesz nam o tym co się działo przez ten cały czas gdy byłeś więźniem Czarnego Pana?
- Od czego mam zacząć?
- Może od czasu kiedy cię porwano.
- Byłem w pewnym miejscu, zostałem zaatakowany przez pieski Voldemorta. Pobiłem się z nimi, oni mnie uderzyli że straciłem przytomność.
- Co było potem?
- Długo krzyczałem aż pojawił się sam mój oprawca i uznał że będziemy mieć miłą współpracę.
- Nie próbowałeś uciec?
Zielonooki tylko cicho prychnął.
- Jak niby miałem tego dokonać? Sam w pojedynkę przeciwko jego pieskom i nim samym? Dumbledore was nawet nie poinformował że zniknąłem. Sam dowiedział się o tym dwa tygodnie po moim zniknięciu.
Amelia miała już coś odpowiedzieć lecz drzwi się otworzyły i do środka wszedł jeden z pracowników.
- Przepraszam że przeszkadzam ale dostałem polecenie przekazania tej wiadomości panu Potterowi.
- Najpierw my ją przeczytamy.
- Niestety ale jest ona tylko dla pana Pottera.
- Niech będzie.
Szatyn wziął od mężczyzny list i szybko go przeczytał. Potter zaśmiał się cicho i odłożył list.
- Co cię tak cieszy?
Jednak z oddali można było usłyszeć huk i krzyki. Kobieta popatrzyła na swojego wspólnika po czym na więźnia. Potter uśmiechnął się lekko i wstał.
- To po mnie.
Auror wstał od stołu i dobył różdżki.
- Nie ruszajcie się stąd. Pójdę sprawdzić co się dzieje.
Bones chwyciła list i szybko go przeczytała.
- Przyszedłem po ciebie...
Amelia odwróciła się w stronę szatyna aby dostać krzesłem w głowę. Zielonooki ostrożnie położył ją na ziemi.
- Nie bierz tego do siebie. To zwykłe interesy.
Wybraniec ruszył biegiem przez korytarz aby wreszcie odnaleźć Voldemorta. Nie chciał zostawać w tym piekielnym miejscu dłużej niż to konieczne.
W końcu po kilku minutach błądzenia dotarł do głównego holu, gdzie na środku stał jego wybawca. Czerwone tęczówki popatrzyły w te zielone a na twarzy mężczyzny można było ujrzeć uśmiech.
- Harry...
Nastolatek chciał już podbiec do czarnoksiężnika lecz ktoś go złapał w pasie i odsunął z dala. Złoty Chłopiec kopał i starał się wyrwać osobie która go powstrzymywała, lecz bez skutku. Czarny Pan obserwował z niepokojem jak ktoś zabiera jego zdobycz. Nie lubił jak jego plan szedł nie po myśli. Mężczyzna popatrzył na swoich ludzi po czym wydał krótki rozkaz.
- Atakować. Ja idę po Pottera.
Na razie koniec maluchy, może wieczorem wam coś wrzucę!

Bond Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz