Nie macie prawa!

2.1K 136 18
                                    

Spotkanie Zakonu od dawna nie było takie głośne. Każdy z obecnych starał się wykrzyczeć swoje zdanie, ignorując zupełnie próbę uspokojenia przez Dumbledora. W końcu przy użyciu magii w pokoju zapanował spokój.
- Posłuchajcie mnie, wiem że każde z was się cieszy że Voldemort został pojmany, jednak nie spotkaliśmy się tutaj po to aby się radować. Mamy sprawy do objaśnienia.
W tej chwili drzwi do jadalni się otworzyły i do środka wszedł Potter. Zielonooki czuł na sobie spojrzenia wszystkich dopóki nie zajął swojego miejsca naprzeciwko dyrektora.
- Nie przeszkadzajcie sobie.
Albus uśmiechnął się do Harry'ego i kontynuował swoją mowę.
- Skoro już dotarłeś, to możemy zacząć nasze spotkanie.
Złoty Chłopiec popatrzył na zgromadzonych.
- Ja? A co ja mam z wami wspólnego?
Dopiero po chwili dotarło do szatyna po co został wezwany.
- Ah. W takim razie ja spadam.
Nastolatek wstał od stołu i ruszył w stronę drzwi jednak na jego drodze stanął Szalonooki.
- Nigdzie nie idziesz Potter.
- Jesteś tego pewien Moody?
- Nie wyjdziesz z tego pokoju dopóki nie wysłuchasz tego co mamy do powiedzenia.
Chłopak przez chwile bił się z myślami czy aby nie wydostać się siłą. Lecz po szybkiej analizie uznał iż lepiej wrócić na swoje miejsce.
- W takim razie słucham.
Wszyscy zgromadzeni skupili swój wzrok na Dumbledorze.
- Harry, jak wiesz Voldemort skrzywdził wielu ludzi.
Nastolatek jedynie patrzył w ziemię dlatego starzec kontynuował.
- Chcemy abyś zeznawał przeciwko niemu. Masz szansę zemścić się za to co ci zrobił.
Zielonooki parsknął śmiechem i popatrzył na dyrektora.
- A co on takiego mi zrobił?
- Harry on jest winny śmierci twoich rodziców.
Szatyn wstał z krzesła.
- Winnym śmierci moich rodziców jest Peter Pettigrew, który ich zdradził.
- A Syriusz, Lupin?
Wybraniec zacisnął dłonie na różdżce.
- Syriusz został zamordowany przez Bellę. Wyrównałem już z nią rachunki.
Albus czuł jak chłopak coraz bardziej mu się wymyka.
- Jednak nie możesz zaprzeczyć że to on zabił Remusa.
Złoty Chłopiec poczuł jak magia zaczyna w nim buzować.
- Przestań.
- Nie rozumiem. Mi zależy tylko na twoim szczęściu.
Chłopak uniósł twarz do góry a jego oczy lśniły morderczym zaklęciem.
- Dbasz o moje szczęście? Zniknąłem na dwa tygodnie, nie dawałem znaku życia. Żadne z was się nie zainteresowało czy ja w ogóle jestem w domu wujostwa. Nie robiliście nic aby mnie wydostać od niego. Nic! Nie macie pojęcia co ja tam przeżyłem! Nie macie prawa mi mówić że o mnie dbacie! Nie macie cholernego prawa mówić mi co mam robić! Lupin zginął tylko i wyłącznie z mojej winy, i to ja będę niósł ten ciężar do końca swojego życia!
Na sali panowała grobowa cisza. Wszyscy patrzyli z uwagą na wybrańca który oddychał coraz szybciej.
- Jeśli to wszystko co mieliście mi do powiedzenia, to pozwólcie że was opuszczę.
Nastolatek stał już przy drzwiach gdy odezwał się Dumbledore.
- Nie odchodź jeszcze. Ktoś jeszcze chce z tobą porozmawiać.
Złoty Chłopiec jedynie kiwnął głową i opuścił pokój.

#3 I co sądzicie? Kto jeszcze chce wpłynąć na Wybrańca?

Bond Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz