Voldemort powoli wycofał się do swoich ludzi, nadal bacznie przyglądając się Potterowi. Nastolatek kopał aurora i starał się wyrwać z jego stalowego uścisku, jednak bez skutku. Chłopak chciał powstrzymać te niepotrzebną walkę. Kiedy tylko został doprowadzany przed oblicze Dumbledora, poczuł jak złość w nim buzuje.
- Harry, wszyscy cieszymy..
- Po co to robisz?
Dyrektor uśmiechnął się dobrotliwie i dotknął dłonią ramienia szatyna.
- Wszystko co tutaj robimy jest po to aby cię ochronić. Wróciłeś do nas, powinieneś być szczęśliwy z tego powodu.
- Nie jestem szczęśliwy! Już dość osób umarło z mojego powodu! Mama, Tata, Syriusz, Remus! Wystarczy tego!
- Harry posłuchaj. Sprawa jest poważna, nie mam czasu ci teraz tego tłumaczyć...
Zielonooki wyrwał się z uścisku Moodiego i podszedł bliżej starca.
- To ty mnie posłuchaj. Nikt nie będzie za mnie umierać. Nie chce tutaj wracać, wszyscy traktujecie mnie jak swoją zabawkę. Tom przynajmniej...
- Tom? Harry on ci namieszał w głowie. Chyba nie sądziłeś że mu na tobie zależy?
- Nie mów tak o nim!
- Rozumiem że coś do niego czujesz, ale to nie znaczy że nie musi odpowiadać za swoje zbrodnie. Już dość złego zrobił na tym świecie.
- Nie pozwolę abyście go skrzywdzili!
- Masz moje słowo że nikt go nie skrzywdzi.
Wybraniec popatrzył na dyrektora.
- Twoje słowo jest gówno warte Dumbledore.
Alastor już chciał zatkać usta chłopakowi, lecz Albus pokiwał głową.
- Musi być pod jego kontrolą. Zabierzcie go do zamku i nie pozwólcie mu uciec. Ma być bezpieczny do czasu pojmania Toma.
Dwóch aurorów podeszło do chłopaka i chwyciło go za ramiona.
- Puszczajcie mnie! Zabierzcie ode mnie te parszywe łapy! Nigdzie z wami nie idę!
Kilka miesięcy treningów pod okiem Czarnego Pana, nie poszło jednak na marne. Nastolatek zdołał się wyrwać i wyjąć swoją różdżkę. Pracownicy Ministerstwa popatrzyli zaskoczeni na Dumbledora, ten jednak jedynie machnął na nich dłonią. Czwórka mężczyzn ruszyła na Wybrańca, lecz po krótkiej walce leżeli już na ziemi. Zielonooki uśmiechnął się lekko i zakręcił różdżką.
- Zatańczymy?
Wśród Śmierciożerców zapanowało zamiesznie gdy zauważyli walkę wśród swoich przeciwników. Bellatrix podbiegła do swojego pana.
- Panie coś się tam dzieje!
Czarnoksiężnik jedynie uśmiechnął się lekko.
- To Harry. Nareszcie pokazuje im gdzie jest ich miejsce. Niech oddziały się szykują. Trzeba mu pomóc.
CZYTASZ
Bond
FanficCzarny Pan stara się namówić Złotego Chłopca na porzucanie jasnej strony, jednak chyba żadne z nich nie zdaje sobie sprawy jakie przeciwności losu ich czekają. Co się stanie jeśli połączy się gryfońską głuptę i odwagę z ponurym i ambitnym umysłem sz...