Kilka minut po tym jak Voldemort opuścił pokój, zaklęcie przestało działać. Nastolatek nareszcie mógł się poruszać. Czuł jak całe jego ciało było sztywne. Lecz obecnie liczył się tylko Lupin. Chłopak zbiegł z podestu i ukucnął przy swoim mentorze. Zielonooki poczuł jak łzy lecą po jego policzkach, czuł jak coś kłuje go w sercu. Po stracie Syriusza już tylko Remus mu został. Teraz nie miał już nikogo. Wybraniec przyciągnął do siebie ciało mężczyzny i przytulił go do siebie. Szatyn sam nie wiedział ile czasu tak siedział i przeżywał. Jednak jego spokój został zakłócony przez Severusa który wszedł do pomieszczenia i stanął przy drzwiach.
- Potter zostaw go już.
Złoty Chłopiec wytarł oczy w rękaw szaty i popatrzył na swojego nauczyciela.
- Nie zostawię go na waszą postawę.
- Mogę ci obiecać że już nikt go nie skrzywdzi.
- Dlaczego pozwoliłeś mu na to?
- Słucham?
- Remus cię lubił, ufał ci. A ty pozwoliłeś mu zginąć!
- Jestem takim samym sługą Czarnego Pana jak wszyscy inni.
- Teraz to widzę. Nikomu tutaj nie można ufać.
- Potter...
- Nie odzywaj się do mnie. Nie chce cię widzieć.
- I co zrobisz?
- To co powinienem już dawno. Ucieknę stąd i zniszczę go.
- To jest Czarny Pan! Jak ty chcesz to niby zrobić?
Jednak Zielonooki wstał z ziemi i wybiegł z sali. Mistrz Eliksirów patrzył za nim, po czym udał się do gabinetu swojego pana. Voldemort siedział w fotelu przy kominku i pił whisky, lecz na widok Severusa wstał z niego.
- Domyślam się że znam powód twojej wizyty. Siadaj, whisky?
- Chętnie.
Po chwili oboje już siedzieli przy kominku i rozkoszowali się alkoholem.
- Nie powinieneś mu tego robić.
Tom popatrzył na swojego sługę.
- Komu?
- Potterowi. On tego nie przeżyje.
- Nie przesadzaj. To był tylko nędzny wilkołak. -
- Dla ciebie. Dla niego to była ostatnia bliska osoba na tym świecie. Nie dość że osobiście go zabiłeś to jeszcze kazałeś mu na to patrzeć.
- On nie ma pięciu lat aby sobie z tym nie poradzić.
- Na twoim miejscu bym go nie ignorował. Jego groźby mogą się spełnić. Wiem do czego zdolna jest osoba po utracie kogoś kogo się kochało.
Snape opróżnił szklankę do końca.
- Nie boje się go.
- Może powinieneś zacząć.
- On tutaj nie ma nic do gadania. Jest moim więźniem, musi zrozumieć że nikt mi się nie sprzeciwia.
Mistrz Eliksirów wstał z fotela.
- Coś ci zdradzę. On wolał abyś zabił jego niż Lupina. Był gotowy poświęcić własne życie za tego człowieka. Ty nie byłbyś do tego zdolny.
Mężczyzna opuścił dwór pozostawiając Voldemorta z jego myślami oraz alkoholem.
CZYTASZ
Bond
Hayran KurguCzarny Pan stara się namówić Złotego Chłopca na porzucanie jasnej strony, jednak chyba żadne z nich nie zdaje sobie sprawy jakie przeciwności losu ich czekają. Co się stanie jeśli połączy się gryfońską głuptę i odwagę z ponurym i ambitnym umysłem sz...