Epilog

2.4K 163 37
                                    

- Ta rozprawa jest jedną z najważniejszych od kilkudziesięciu lat. Dzisiaj, już za dwadzieścia minut rozpocznie się proces Czarnego Pana, którego udało się pojmać pracownikom ministerstwa podczas ataku na Hogwart. Specjalnie dla państwa będę relacjonować te rozprawę na żywo. Mówiła dla was Rita Skeeter.
Potter minął reporterkę w asyście swojej małej Gwardii. Na przodzie szedł Knot wraz z Dumbledorem, po jego bokach szli aurorowie. A tyłu pilnował Szalonooki. Zielonooki czuł na sobie spojrzenia wszystkich. Chłopak specjalnie nie odzywał się do nikogo od czasu spotkania z Tomem. Układał w głowie swoje przemówienie które opowie przysięgłym. Gdy tylko doszli pod odpowiednią salę Albus uśmiechnął się do swojego ucznia.
- Już tak niewiele ci brakuje abyś mógł zacząć żyć od nowa drogi chłopcze.
- Ma pan racje. Tak niewiele.
Korneliusz również popatrzył na swojego świadka.
- Musisz tylko odpowiadać na nasze pytania. Nie musisz się bać, ten człowiek już cię więcej nie skrzywdzi.
Wybraniec jedynie pokiwał głową i wszedł do pomieszczenia. Knot zaprowadził go do krzesła na środku pokoju. Nastolatek usiadł i zaczął bawić się guzikami w swojej koszuli. Uspokoił się dopiero gdy przesłuchanie się rozpoczęło. Amelia Bones rozpoczęła przepytywanie szatyna.
- Naszym głównym świadkiem jest Harry James Potter. Panie Potter proszę odpowiadać na nasze pytanie szczerze i niczego nie zatajać.
Harry jedynie pokiwał głową. Następnie głos zajął Knot.
- Panie Potter, już odkąd miał pan rok Czarny Pan niszczył panu życie. Rok temu porwał pana i przetrzymywał pana w swoim dworze. Co może pan nam opowiedzieć o tym okresie?
Wybraniec wstał i wyprostował się.
- Voldemort przetrzymywał mnie wbrew mojej woli, lecz nie mogę powiedzieć abym był tam traktowany gorzej niż na wolności.
- Czy to prawda że był pan torturowany?
- Tak, lecz nigdy nie z ręki tego człowieka.
- Niech pan się nie obawia. Co jeszcze się tam działo?
- Voldemort zabił mojego przyjaciela Remusa Lupina na moich oczach. Gdy chciałem potem popełnić samobójstwo to on mnie uratował.
Bones wtrąciła się do rozmowy.
- Czarny Pan zabił również naszą koleżankę Dolores Umbridge.
Szatyn przygryzł wargę po czym się uśmiechnął.
- To nie on zabił te kobietę.
Ludzie z komisji zaczęli między sobą szeptać. Knot jedynie zaśmiał się nerwowo.
- Nie rozumiem panie Potter. Skąd ma pan pewność że to nie on to uczynił?
- Ponieważ byłem przy tym obecny.
Amelia uniosła brew do góry.
- Był pan obecny przy bestialskim morderstwie pani Umbridge?
- Tak jak mówię. Byłem obecny i mogę przysiąc na mą duszę że to nie on ją zabił.
- W takim razie kto to był? Kto zabił te nieszczęsną kobietę?
Potter uśmiechnął się lekko i oparł się o krzesło.
- Nie spodoba wam się ta odpowiedź.
Dawlish wstał ze swojego miejsca.
- Mów. Kto to był?
- To ja. Przyznaje się do zamordowania Dolores.
Knot opadł na swoje miejsce. Bones patrzyła to na chłopaka to na papiery leżące tuż przed nią.
- Na żadnym wcześniejszym przesłuchaniu nie przyznał się pan do tej zbrodni.
- Bo nikt mnie o to nie pytał. Byliście tak zaślepieni wizją pozbycia się Voldemorta że nie sprawdziliście dokładnie wszystkich dowodów.
- Po której jest pan stronie panie Potter? Broni go pan?
- Wy nic nie rozumiecie... To ja jestem przyczyną ostatnich zachowań Voldemorta. Jestem przyczyną jego upadku. Zdradziłem go, tylko po to abyście nie zmusili mnie do zeznań. Nie mam powodu aby skazać tego człowieka na smierć.
- Zabił pańskich rodziców.
- To prawda. Zabił mi ojca i matkę jednak to już powinna być moja prywatna zemsta nie wasza.
- Nie chce pan doprowadzić do upadku jego reżimu?
- To że jestem waszym Wybrańcem nie znaczy że będę niszczyć każde zło jakie przyjdzie.
W głębi sali zaczął się jakiś zamęt. Zielonooki odwrócił się i był zaskoczony widokiem Czarnego Pana na sali. Chłopak popatrzył na pracowników Ministerstwa.
- Co on tu robi?
- Sprawa odbywa się w jego sprawie. To oczywiste że podejrzany jest obecny na sali.
- I według was naprawdę jest mądre że ja zeznaje na jego oczach? Przecież on mnie zamorduje!
- Panie Potter nic panu nie grozi.
Harry popatrzył w stronę swojego ukochanego i zobaczył błysk w jego oczach. Zrozumiał że musi jeszcze zdobyć trochę czasu. Gra aktorska szatyna była dziś na najwyższym poziomie.
- Nie ufam wam. Nie potraficie sami ochronić własnych bliskich! Co dopiero mnie! Żądam wycofania moich zeznań z tej sprawy. Nie będę ryzykować zdrowiem i bezpieczeństwem swoim i bliskich tylko po to abyście go skazali na smierć.
- Nie ma takiej możliwości panie Potter. Jest pan tutaj bezpieczny oraz zadbamy o bezpieczeństwo pańskich bliskich...
Słowa mężczyzny zostały przerwane przez trzęsienie. Cała podłoga zaczęła drzeć, ze ścian zaczął spadać tynk. Knot popatrzył zaskoczony po zgromadzonych.
- Co tu się dzieje?!
- To chyba trzęsienie ziemi!
- W Anglii?! To niespotykane!
Potter popatrzył na Voldemorta i zrozumiał. Tu się zaczynał jego plan. Po chwili wszystko wybuchło. Ławki zaczęły płonąć, podłoga coraz bardziej się zapadać, w powietrzu unosił się pył i zapach siarki. Sala rozpraw została doszczętnie zniszczona. Wybraniec ruszył biegiem do Voldemorta. Czarny Pan już na niego czekał, mężczyzna zdjął z siebie zaklęcia ochronne i stał uśmiechając się kpiąco. Zielonooki podszedł bliżej niego.
- To ten twój dyskretny znak?
Czarny Pan objął ukochanego w pasie po czym się uśmiechnął.
- Od zawsze mam skłonności do dramatyzmu.
Zielonooki popatrzył na całą sale która płonęła i na przerażonych czarodziei którzy starali się z niej wydostać. Czarnoksiężnik popatrzył na Pottera ze zmarszczonymi brwiami.
- Idziemy?
Wybraniec wciągnął powietrze do płuc i się uśmiechnął. Nareszcie czuł się wolny ze wszystkich trosk. Chłopak przybliżył się bliżej swojego partnera i pocałował go w usta. Nareszcie mógł poczuć jego ciepło i jego zapach. Po kilku chwilach oderwali się od siebie gdy zabrakło im tchu w płucach. Potter chwycił dłoń czarnoksiężnika.
- Tak, nareszcie nadszedł czas na małe wakacje.
Para zniknęła pozostawiając problemy świata za sobą. Liczyli się tylko oni i ich szczęście.

Koniec. Ciężko mi to mówić ale właśnie skończyliśmy kolejne ff. Co prawda tylko 60 rozdziałów ale musicie zrozumieć że wszystko się kiedyś kończy, aby coś innego mogło się zacząć. Kocham was maluchy!

Bond Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz