- Mówię po raz ostatni! Potter jest po stronie Czarnego Pana!
Moody chodził wściekły po gabinecie dyrektora w Hogwarcie. Tonks siedziała obok Minerwy i starała się nie rozpłakać. Była wściekła że nie udało jej się sprowadzić Harry'ego do domu. Albus tylko uśmiechał się dobrotliwie i starał się uspokoić wściekłego aurora.
- Alastorze, nie mamy pewności czy Harry jest z nim z własnej woli.
- Patrzył jak ten gnój morduje naszych ludzi! Patrzył i nie reagował!
- To moja wina...
Nimfadora schowała twarz w dłonie.
- Nikt cię o nic nie obwinia moja droga. Najważniejsze że nic ci się nie stało.
- Nic mi nie jest właśnie dzięki niemu. To on poprosił Czarnego Pana aby mnie nie skrzywdził. A ja pozwoliłam aby spokojnie z nim odszedł...
- Mówisz że Harry po prostu poprosił?
- Tak.
- A Voldemort od razu się zgodził?
Dziewczyna wzdrygnęła się na dźwięk imienia czarnoksiężnika.
- Powiedział że daje mu swoje słowo. Harry tylko szybko pożegnał się ze mną i kazał uciekać.
- Fascynujące...
Dyrektor zaczął powoli gładzić brodę.
- Dumbledore czy ty nic nie rozumiesz? Chłopak jest nadal u niego!
- Doskonale że tam został.
Moody popatrzył zaskoczony na maga.
- Doskonale?
- Nic nie rozumiecie? Harry zdobywa jego sympatię.
- Ale to nie zmienia faktu że nadal grozi mu niebezpieczeństwo!
- Wątpię. Skoro Voldemort sam poszedł na poszukiwania chłopaka to znaczy że mu na nim zależy.
- To niedobrze.
- Możemy wykorzystać Harry'ego aby go w końcu zniszczyć...
- O czym ty mówisz?
- Przepowiednia zaczyna się spełniać.
- Albusie! Naszym priorytetem powinno być wydostanie stamtąd tego chłopaka! Nie możemy pozwolić aby spędził więcej czasu z tym demonem.
Dumbledore popatrzył na czarownicę i się uśmiechnął.
- Dobrze że nic ci się nie stało, ale nie zapominaj że to ja tu wydaje polecenia. Jeśli uznam że Harry potrzebuje pomocy, to natychmiast mu jej udzielimy.
- I co? Będziemy tak siedzieć i czekać? Skąd wiesz czy on nawet teraz go nie kara za uratowanie mnie?! Nie widziałeś go, ten chłopak nie jest już taki sam jak wcześniej. W jego oczach nie było już tego błysku...
Moody podszedł do kobiety i lekko ją przytulił.
- Chodźmy już.
Tonks tylko lekko pokiwała głową i otarła oczy z łez.
- Do widzenia.
- Miłego dnia Nimfadoro.
Aurorzy opuścili gabinet dyrektora, pozostawiając Albusa z gonitwą myśli na temat jego Złotego Chłopca.
I mamy 3 tysiące wyświetleń. Weźcie bo w takim tempie to my 100 tysięcy wbijemy w dwa miesiące
CZYTASZ
Bond
FanfictionCzarny Pan stara się namówić Złotego Chłopca na porzucanie jasnej strony, jednak chyba żadne z nich nie zdaje sobie sprawy jakie przeciwności losu ich czekają. Co się stanie jeśli połączy się gryfońską głuptę i odwagę z ponurym i ambitnym umysłem sz...