W końcu weekend. Przez ostatnie dni nic się nie działo. Starałam się chronić brata i czytałam jak najwięcej dziennika. Boris pisał głównie o mnie. Nawet nie wiedziałam, że tyle wie o mojej osobie. Zwracał uwagę dosłownie na wszystko. Wie, że lubię rzodkiewkę na przykład i jem dużo sera żółtego, ale tylko żółtego, bo twarogu nie. Chyba, że tej firmy:
Aż mnie gastrofaza dopadła na samą myśl o jedzeniu. Ostatnio prawie nic nie jem. Pewnie ze stresu...
Dzisiaj mama poprosiła mnie o ugotowanie obiadu, bo ją noga swędziała. Przesiaduje wieczorami na dworze, to się w końcu doigrała. To ten wredny krwiopijca wyssał z niej czerwoną ciecz. Komar to jest zwierzę... Jak cię nie ujebie, to nie może spać.
Postanowiłam, że zrobię krokiety i zupę buraczaną. Tata lubi buraki. Szkoda, że wujka tak nie lubi.
- Co robisz? - Dziadek Teofil wszedł do kuchni tanecznym krokiem.
- Trzymam buraka. - pomachałam warzywem, aby zauważył i wtedy zauważył. Gdybym nie pomachała, to dalej by nie widział.
- Aha. Fajna piosenka, co nie? - obrócił się i kręcił tyłkiem.
- Jaka piosenka? - zdziwiłam się, bo nic nie słyszałam.
- A, faktycznie. Przypomniała się tylko mi. Ty nie możesz jej wtedy słyszeć.
Zawstydzony zrobił taką minę:
Następnie opuszczając kuchnię minął się z wujkiem Haroldem.
- Co tam młoda? O, burak - zauważył.
- Mhm...
- Szczerze ci powiem, że ten Kevin to kawał skurwiela jest. - mówiąc to uniósł górną wargę.
- Jak to? - mój narząd pompujący krew zaczął nawalać bardziej niż po kawie.
- Słyszałem jego rozmowę przez telefon. - był wkurzony, ale też zmartwiony jednocześnie. - Mówił, że mógł tam nie iść, bo jacyś ludzie go pobili. Powiedział też, że przecież Paris miał mu dać obstawę.
CZYTASZ
Koniara Cwaniara
ActionNieważne co by się działo, Diana zawsze znajduje wsparcie w koniach, które są jej najlepszymi przyjaciółmi. Jednak gdy w jej ręce nieprzypadkowo wpada dziennik szkolnego bad boya, a na jaw zaczynają wychodzić brudne sekrety, konie już nie są takie s...