- Tak, skarbie? - podeszła i chwyciła mnie za ręce.
- Byłaś policjantką, masz tam pewnie znajomych.
- Możliwe, Diano - zmartwiona patrzyła mi w oczy, jakby chciała mi przesłać nadzieję.
- Walter dziwnie się zachowuje, boję się bardzo o niego. Proszę, znajdź jego adres - chciało mi się płakać, bo głodna byłam i tęskniłam za Walterem.
- Ten chłopak jest podejrzany. Nie sądzisz, że to znak od losu? Powinnaś go zostawić - doradzała mi podenerwowana. Westchnęłam tylko - Nawet jakbym chciała to nie mogę tak poprosić kogoś o jego adres.
- Czemu?
- Bo pokłóciłam się z całym posterunkiem. - posmutniała. - Byli źli, że odchodzi od nich tak dobra policjantka jak ja.
- A czemu odeszłaś? - spytałam zaciekawiona. Jeszcze informacji na ten temat nie dostałam nigdy.
- Bo być stróżem prawa to jest pomysł durny, pierdolmy wszyscy razem policyjne kurwy!
- Faktycznie, policja nam dokucza. - zgodziłam się z nią. Zrobiłam wtedy tak ręką:
Stałyśmy przez chwilę. Było dosyć chłodno więc chciałam mieć to z głowy. Moje stresy częściowo zabijały konie galopujące w zagrodzie. Uspokajały mnie. Ostatnie dni były tragiczne, a Walter tylko wszystko pogorszył. Porzucił mnie jakbym mu się znudziła. Już wiem jak czuły się moje leginsy Galaxy 7 lat temu.
- Jest taki jeden - moje oczy niekontrolowanie znalazły się na osobie Elif. - Nazywa się Leon, z nim się nie pokłóciłam w sumie.
- Pojedźmy do niego! Mogę mu nawet zapłacić - byłam skłonna świadczyć mu w podzięce wszystkie usługi prócz seksualnych.
Pojechaliśmy tak na posterunek:
Bo właścicielka stadniny, która wyglądała tak:
... pożyczyła komuś auto. Ale rozumiem, że nie przewidziała mojego przybycia, bo miała na imię Elif, a nie Maciej.
🐴🐴🐴
Galopem przez miasto gnałyśmy, więc pod posterunkiem szybko się znalazłyśmy.
Było tam dużo ludzi z bronią i w mundurach co mnie zdziwiło bardzo. Nie spodziewałam się tego. Wow! Nasze konie przywiązałyśmy do drzewa i już po chwili byłyśmy w budynku. Pachniało tam jak w domu pogrzebowym. Ściany miały kolor parówek berlinek, co idealnie komponowało się z podłogą wyłożoną płytkami w róże z Małego Księcia.
- Dzień dobry. Czego panie szukają? - zapytał nas jakiś facet z mopem w ręku. Wyglądał on tak:
To znaczy mop tak wyglądał, a nie facet. My mieliśmy w domu lepszy, bo nasz był firmy Vileda.
- Szukamy Leona - powiedziałam głośno i stanowczo, aby zrozumiał, bo wyglądał na chorego.
- Ej, znacie Leona?! - zawołał do reszty ludzi w pomieszczeniu.
- Każdy go zna. On zawsze fajne pomysły ma. - jakaś kobieta odpowiedziała uśmiechnięta.
Nagle podszedł do nas mężczyzna wyglądający ciekawie. Nie wiedziałam, że ktoś do nas podejdzie. Gdybym miała o tym pojęcie, to ciężar ciała przerzuciłabym na tę nogę:
- Peter? Co ty robisz? - mężczyzna w mundurze spytał tego z mopem. Zrobił to pewnie, dlatego, że chciał znać odpowiedź. Też pytam ludzi jak chcę ją znać.
- Panie władzo, ja tu tylko sprzątam - po tych słowach uciekł przerażony.
- Leonie... - oczy Elif świeciły się jak bombki na choince.
Mężczyzna nawet przystojny. Uśmiechał się łobuzersko, sprawiając przy tym wrażenie niegrzecznego chłopca:
- Zajebiste włosy, Leon - wujkowi Haroldowi wymsknęło się, gdy przechodził obok nas. Ze wstydu zrobił taką minę:
Speszony zniknął za drzwiami szklanymi. Nie były obrotowe.
- Musisz mi pomóc, Leonie - błagałam i prosiłam jednocześnie.
- Dla przyjaciółki Elif wszystko - podskoczył radosny.
- Powiesz mi, gdzie mieszka Walter Sparrow?
CZYTASZ
Koniara Cwaniara
AzioneNieważne co by się działo, Diana zawsze znajduje wsparcie w koniach, które są jej najlepszymi przyjaciółmi. Jednak gdy w jej ręce nieprzypadkowo wpada dziennik szkolnego bad boya, a na jaw zaczynają wychodzić brudne sekrety, konie już nie są takie s...