- Pinceta - dłoń operującego Amadeusza oczekiwała, aż któreś z nas poda mu przedmiot. Nikt nie wiedział jak to wygląda, więc koniec końców chłopak i tak musiał wziąć sam - Osteotom - wtedy wiedzieliśmy o co prosi, dlatego Elif mu podała.
Mężczyzna grzebał w ranie postrzałowej Igora, a krew ciekła mu po niejałowych rękawiczkach lateksowych:
Postrzelony wcześniej mężczyzna nie czuł bólu, ponieważ pił alkohol z piersiówki swej:
Siedzieliśmy właśnie w
domu Elif, który swoją drogą, wyglądał całkiem nietypowo. Był z drewna:Lubię drewno. W minecrafcie najładniejsze są brzozowe deski, a najbrzydsze akacjowe. Nie miałam pojęcia z jakich desek był zrobiony ten dom i to mnie przerastało.
- Oh, nie mogę - złapałam się za oczy, by nie widzieć wnętrza.
- Wszystko w porządku? Raczej nie - Walter zainteresował się mną jako jedyny. - Wiem, że to trudne widzieć tyle krwi.
- Nie o to chodzi - podrapałam się tutaj zmarnowana:
- To ten dom, za dużo obcego mi drewna.
- W takim razie przeczekajmy operację na zewnątrz - przytaknęłam skinieniem głowy mojej. Wraz z miejscem, które dopiero podrapałam wyglądała tak:
Spacerowaliśmy ścieżką, słuchając dźwięków koni i od razu się uspokoiłam. To dzięki tym magicznym zwierzętom, które dają dobrą aurę. Na niebie było sporo widocznych gwiazd. Przez środek prowadziła długa droga mleczna. Wzięło mnie na wspomnienia, ponieważ w wakacje często oglądałam gwiazdy, a lato było piękne tego roku.
- Masz tutaj swojego ulubionego konia? Zapewne - Walter był ciekawy.
- Wszystkie kocham jednakowo, ponieważ każdy koń jest piękny i mądry, ale najbardziej zżyta jestem z klaczą Jaglanką. - niespodziewanie dłoń chłopaka szturchnęła moją. Dotyk ten był zimny i delikatny, niczym pocałunek Neptuna. Ciało me drgnęło i zapłonęło.
- Hmm... Zaprowadź mnie do niej - opanowany i ciemny, bo nie było jasno w nocy, mnie poprosił.
Stwierdziłam, że skoro nasze ręce się dotknęły to powinny trzymać się razem. Chwyciłam go za dłoń, na co niepewnie uniósł kąciki ust, które były ledwo widoczne. Dużo myśleliśmy, lecz mało mówiliśmy.
Po chwili znaleźliśmy się w tym miejscu:
Wywołało to u mnie mnóstwo pozytywnych wibracji. Te kochane zwierzęta, ich zapach, widok... Chciałam płakać ze szczęścia, no nie wierzę. Usiedliśmy na sianie przy mojej kochanej klaczy, po tym jak ich sobie przedstawiłam.
- Jeszcze nigdy nie znałem kogoś, kto poświęca jednej rzeczy tyle czasu i uwagi... - zaczął Walter, kładąc na sianie tę część ciała:
Tylko, że on był w ubraniu.
- Co masz na myśli?
- Czy mam na myśli ciebie? Właśnie tak - wygwizdał hymn Bangladeszu po czym dodał - jesteś zakochana w koniach.
- Spójrz na nie uważnie, łatwo się zakochać. Dziwne jak ktoś ich nie lubi - zaśmiałam się i niekontrolowanie nachyliłam się nad chłopakiem.
Klacz Jaglanka spojrzała mi w oczy, bo stała i nam się przyglądała obok. Powiedziała mi, że jest przy mnie, miałam już niczego się nie obawiać. Wtedy wzrok skierowałam na chłopaka. Słowa mojej kochanej klaczy sprowadziły mnie do tego czynu:
Leżąc na sianie wykonałam całowanie.
Na koński ogon! Prawdopodobnie istniała możliwość, że miałam w sobie gliste ludzką, bo poczułam gilgotki w moich wnętrznościach, chyba, że to tak zwane motyle. Francuski pocałunek został przerwany przez chłopaka. Świeciły mu się oczy jak po płaczu. Wow.
- Diano my... - wtedy nie dokończył. Chwilę się coś zastanowił, po czym sam wpił się w moje usta i robił jak pary w filmach. Czy to oznaczało, że jesteśmy w związku? A może wręcz przeciwnie? Czy dla niego to tylko pocałunek?
CZYTASZ
Koniara Cwaniara
AksiNieważne co by się działo, Diana zawsze znajduje wsparcie w koniach, które są jej najlepszymi przyjaciółmi. Jednak gdy w jej ręce nieprzypadkowo wpada dziennik szkolnego bad boya, a na jaw zaczynają wychodzić brudne sekrety, konie już nie są takie s...