- Diano, oni cię szukają - Cindy Love swym zdaniem zwróciła uwagę każdego, kto był w lesie. Nawet jakby ta harcerka istniała, to jej duch też by zwrócił uwagę na głos tej tępej blondynki.
- Bierzemy ją! - ruszyli na mnie srebrni ludzie. Kim byli? Kto wie... Ja nie.
Wbiegliśmy w głąb lasu i tak nam nogi przebierały, żeby uciec od klusków goniących mnie, że aż dobiegliśmy do jakiejś chaty. Taka była właśnie:
- Schowajmy się, bo nas złapią inaczej. - Hay Lin wpadła na genialny pomysł. Nie miałam pojęcia, że jest taka inteligentna
- Co to w ogóle za chata? - Spytałam głodna.
- To dom w głębi lasu - w szoku byłam. A w jeszcze większym była ma osoba, gdy poczuła woń piernika.
- Ej ten dom jest z piernika, wow!
Rzuciłam się na drzwi, aby się nimi posilić. Gastrofaza wzięła me ciałko i przejęła nad nim kontrolę.
- Ten dom pachnie, jak wiatrak - rzekł Kevin.
- A co ma piernik do wiatraka? - w dziwny, niewyjaśniony dla ludzkości sposób, reszta go zapytała, wchodząc do środka.
- Diano, idziesz? Dziwnie się zachowujesz. - zmartwił się Leo, na co wysłałam mu uśmiech:
Miałam usta jak ten chłopczyk.
- Jestem fajna, jestem ładna, jestem najebana - po tych żółwich słowach dołączyłam do nich.
- Ktoś musi nam pomóc! - Leonardo panikował. Zupełnie jak ten kujon, co nie wiedział o kartkówce z matematyki.
- Zadzwońmy do Naomi - rzuciłam propozycję. Tak naprawdę nie rzuciłam jej, tylko powiedziałam. Po prostu tak się mówi.
Jak powiedziałam tak zrobiliśmy. Zbadaliśmy, czy teren jest czysty i opuściliśmy piernikową chatkę. Aż poczułam świąteczny klimat... Udało nam się dobiec do jakiejś ulicy. Była pusta i ciemna. Co za zbieg okoliczności, że akurat głowa Cindy była taka sama. Po chwili podjechał dobrze nam znany samochód, a z niego wysiadła ona:
I ku naszemu zdziwieniu on:
- Przepraszam, co się wydarzyło w lesie tym, gdzie są drzewa? Co z Kevinem? - rozdygotana szukała wzrokiem mojego brata.
- Jacyś uzbrojeni ludzie mnie szukają. Srebrne kluski jakieś. Z Kevinem wszystko w porządku.
- Coś mi tu śmierdzi. To wszystko jest podejrzane, jak Talking Angela. - to był dźwięk należący do Darka.
Naomi podeszła do syna Mateusza. Odziedziczył oczy po tacie, lecz w tym momencie tego nie widziałam, bo na niebie było on:
Księżyc.- Przepraszam, ale on śmierdzi piwem. Urodziłeś się jakiś niedotleniony?! Pić w tym wieku? - wrzasnęła do chłopaka, a ten spojrzał na swoje czerwone Conversy ze sklepu. - wsiadaj do wozu szybko, bo ci się coś stanie - popchnęła go w kierunku swojej drogiej fury, o której marzę każdego dnia.
- Co tu robi Dariusz? - wskazałam na blondyna.
- Opijałam coś i nie mogłam prowadzić! Poprosiłam go o pomoc i w ogóle muszę ci coś powiedzieć - byłam zła, że Naomi wciągnęła w to wszystko mojego przyjaciela z dzieciństwa. Aż mi ręce opadły. Dobrze, że nie opadły na tą trawę:
Wtedy musielibyśmy je zbierać, a nie było czasu.- Ręce do góry!! - Na koński ogon! Dopadli nas!
Zaczęliśmy biec do wozu, ale byli szybsi. Złapanie nas było do przewidzenia, zupełnie jak Kevin sam w domu puszczany w wigilię na Polsacie. Wyrywałam się najbardziej, jak mogłam i to był zły ruch. Oberwałam w głowę i nie wiem co było dalej.
CZYTASZ
Koniara Cwaniara
ActionNieważne co by się działo, Diana zawsze znajduje wsparcie w koniach, które są jej najlepszymi przyjaciółmi. Jednak gdy w jej ręce nieprzypadkowo wpada dziennik szkolnego bad boya, a na jaw zaczynają wychodzić brudne sekrety, konie już nie są takie s...