W powietrzu unosił się zapach stresu, nerwów i potu Kevina. Jeszcze się pewnie nie mył, ale zrobi to po rozmowie. Usiedliśmy na łóżku z twarzami oczekującymi końca świata. Może jednak nie końca świata, bo wtedy to byśmy się cieszyli. Mieliśmy takie twarze jakbyśmy się dowiedzieli, że na stałe w naszym domu zamieszkają Teofil i Bernadeta. Czyli skrzywione i przerażone.
- Nie mam zamiaru czytać całego dziennika. Nie mam końskiej cierpliwości na takie rzeczy. - wyrzuciłam z siebie.
- Rozumiem, Diano. Wszystko zaczęło się od tego, że Rafał Koralowy... - kojarzyłam to nazwisko. No tak! Eureka! To kumpel z klasy Kevina - Powiedział do mnie na przerwie "dawaj, ziomek, zajaramy, zajaramy temacik... temacik... temacik... "
- Jarasz zioło, Kevin?! To wyjaśnia dlaczego nosisz białe buty zazwyczaj. - powiedziałam jakie były fakty. Tak wyglądają buty Kevina:
Ale teraz był w domu, więc nie miał butów :
- Pojechaliśmy nad rzekę we trójkę, bo jeszcze Hay Lin chciała. I... I... - tu się podłamał. Nie wiem co było po "I", ale pewnie coś strasznego. -... znaleźliśmy ciało. Martwe ciało! - nie twierdzę, że to nic takiego, ale widziałam gorsze rzeczy. Na przykład u nas na stadninie była kiedyś taka Klacz Ludmiła i ona później zachorowała. Amputowali jej nogę! Się biedna nacierpiała.
- Najaraliście się nie wiadomo czego i zwidy mieliście - to też była opcja.
- Ale my nie jaraliśmy, bo potem jednak Rafał powiedział "mam plan, wykonam go sam" i chciał to zrobić bez nas.
Gdy to powiedział, jego ręka dotknęła tej poduszki:
- A co to ma wspólnego z Parisem i Borisem?
- Hay Lin i Rafał Koralowy się przestraszyli i uciekli. Ja myślałem, że on jeszcze żyje i próbowałem go ratować. Wtedy... - westchnął i klasnął sobie dwa razy - Nagle zjawił się tam Paris. Myślał, że to ja zabiłem tego typa.
- Ty i morderstwo? - parsknęłam. Przecież on nawet packi na muchy nie potrafi używać, bo nie zabije robaka. A mieliśmy taką łapkę na muchy kiedyś jak mała byłam:
Teraz nie mamy, bo się zgubiła.
- Właśnie! Paris myślał inaczej. Powiedział, że wszystko będzie dobrze i mi pomoże nie iść do więzienia. Pozbyliśmy się ciała - łzy kapały mu na podłogę jedna po drugiej. Kap! Kap!
- Głupku, było się nie dotykać do tego skoro nic nie zrobiłeś... - żenada totalna, ale żal mi było brata. To zbyt wiele dla młodego drągala takiego jak Kevin.
- Bałem się, Diano - wtulił się we mnie obejmując mój brzuch. Głaskałam go po głowie mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Nie mówiłabym tego, gdybym nie była tego pewna. Ja go uratuje!
- Ale po cholerę dla niego pracowałeś i zniszczyłeś mu auto? - zmarszczyłam czoło.
- Było dobrze dopóki nie potrzebował kasy. Zaczął mnie szantażować, że wyda mnie policji jeśli nie będę dla niego pracował. Twierdził, że mam u niego dług za jego pomoc. Gdybym tego nie zrobił to siedziałbym teraz za kratkami, z pałami. - widziałam jego zaciśnięte pięści, na które przekierowywał nadmiar emocji. Znałam go, zawsze tak robił.
- Boris ci pomagał, czemu schrzaniłeś? Po co psułeś auto temu cymbałowi? - chciałam wiedzieć, bo tak.
- Byłem wkurwiony, ok? - wtedy wstał i gestykulował nerwowo - Dowiedziałem się, że za zabiciem Świętego Jelenia...
- Święty Jeleń? - przerwałam mu.
- Tak, to pseudonim typa co znalazłem go martwego. To Paris go zabił!
- Na koński ogon! - mój mózg kręcił się niczym tornado w Teksasie. Co jest? Ten Paris to jakiś świr. Najpierw wmawia mojemu bratu morderstwo, potem go szantażuje, a na koniec okazuje się, że to on jest zabójcą. Ale mam ochotę dać mu z kopyta.
- Kurwa, dobranoc - wujek Harold właśnie przechodził w piżamie:
To znak, że trzeba spać.
🐴🐴🐴
Musiałam zrealizować plan dotyczący Waltera. To, co wczoraj powiedział mi brat wbiło mnie w ziemię, ale musiałam z niej wyjść i żyć dalej. Pojechałam do Elif, żeby prosić ją o pomoc. Właśnie karmiła rumaka Witolda, kiedy ją zobaczyłam.
- Elif, pomóż mi!
CZYTASZ
Koniara Cwaniara
AçãoNieważne co by się działo, Diana zawsze znajduje wsparcie w koniach, które są jej najlepszymi przyjaciółmi. Jednak gdy w jej ręce nieprzypadkowo wpada dziennik szkolnego bad boya, a na jaw zaczynają wychodzić brudne sekrety, konie już nie są takie s...