Dzisiaj padało. Masakra jakaś. Myślałam, że będzie tak:
Chciałam iść z Walterem na spacer, ale było tak:
Ale przecież deszcz nie może zabronić nam się spotkać. To nie mój ojciec przecież, bo mój ojciec wygląda tak:
Postanowiłam zaprosić chłopaka do siebie. Oczywiście wysprzątałam pokój, że mucha nie siada, możemy usiąść tylko my. Przygotowałam też popcorn, tak więc picuś glancuś.
Walter zadzwonił do drzwi dzwonkiem. Wpuściłam go do środka, a on wszedł zawstydzony. Szatyn zdjął buty i poszliśmy do mnie na górę.
- Czy lubię popcorn? Oczywiście. - na widok prażonej kukurydzy podskoczył z radości, potem usiadł na łóżku. Od razu całą garścią nabrał przekąskę do buzi.
- Hej, a ja? Też lubię popcorn. - wyrwałam mu miskę z kolan.
- A zasłużyłaś? - droczył się ze mną.
- Tak? Posprzątałam pokój, a po drugie to ja go przyrządziłam w mikrofali przez 3 minuty. Jest to popcorn firmy Lorenz o smaku maślanym.
- Patrz - Walter podrzucił jednym popcornem do góry, a ten wpadł mu do buzi. - To się nazywa talent - uniósł uwodzicielsko brwi.
- Taa? I jakie masz jeszcze talenty? - byłam w niego wgapiona jak w zdjęcie pieska rasy Samoyed. Albo pingwinów, one też są słodkie.
- Potrafię ruszać uszami - o rany julek... Teraz to patrzyłam na niego jak na zdjęcie konia. Coś pięknego.
- A co tutaj się wyprawia?! - do pokoju wskoczył mój roześmiany brat, na co Walter się spiął. Zupełnie jakby się zestresował? Pewnie się bał, że mój brat coś sobie pomyśli i słusznie.
- Wyłaź stąd, Kevin! - wypchnęłam za drzwi chłopaka krzyczącego "Diana ma chłopaka!". Żenada... Ile on ma lat w ogóle? A no tak, 15, bo urodził się w 2004.
Musiałam przepraszać Waltera, bo mi głupio było. Powiedział, żebym się nie przejmowała i włączył mi piosenkę w laptopie. Bardzo fajna była nawet:
- Zatańcz ze mną jeszcze raz - wystawił rękę w moim kierunku.
- Ok.
Zaczęliśmy płynnie poruszać się w rytm muzyki. Nawet tańczyć umiał spoko. Moje bioderka falowały jak łódka na oceanie, a jego dłonie powędrowały na moją talię. Trzymał mnie delikatnie jakby się bał, że mnie uszkodzi. Ja w ten sposób trzymam biedronki, ale te normalne, bo azjatyckich się boję. Czułam między nami to zbliżenie.
- Diano? Muszę ci coś wyznać. Czy się denerwuję? Tak. - na koński ogon! Czy on mi chce wyznać miłość? W tle akurat był refren "Never never coooomes...". Przerwał nasz taniec i spojrzał mi prosto w oczy. Jego były zielone, ale ciemniejsze niż Statua Wolności. Ładne były.
- Tak? - spytałam.
- Kocham bardzo deszcz. Czy wyjdziemy na zewnątrz? Tylko jeśli się zgodzisz. - zaskoczył mnie.
- Ok. Wporzo.
Już po 10 minutach byliśmy na dworze. Skakaliśmy po kałużach.
Może nie tak:
Bo to by była przesada, ale tak skakaliśmy:
Było świetnie, dopóki ktoś nie zaczął w nas strzelać.
CZYTASZ
Koniara Cwaniara
AçãoNieważne co by się działo, Diana zawsze znajduje wsparcie w koniach, które są jej najlepszymi przyjaciółmi. Jednak gdy w jej ręce nieprzypadkowo wpada dziennik szkolnego bad boya, a na jaw zaczynają wychodzić brudne sekrety, konie już nie są takie s...