51.Uważajcie na siebie

151 11 3
                                    

Olgierd

Wróciłem do domu późnym wieczorem, wcześniej razem z Majką planowaliśmy nasz wspólny tygodniowy wyjazd do Zakopanego. Oboje doszliśmy do wniosku, że skoro mamy tydzień wolnego to możemy wreszcie odpocząć od Warszawy i od tego co nas otacza każdego dnia. Przede wszystkim będziemy mogli spędzić wreszcie czas razem nie musząc się ukrywać o ciągle uważać będąc maksymalnie czujnym tak żeby tylko nikt nas razem nie zobaczył

- o Olo, dobrze że jesteś zaraz będzie kolacja

- ty jeszcze nie śpisz?

- nie, czekałam na ciebie. Usiądź...

- ręce najpierw umyję, daj mi chwilę

- No dobrze - pocałowałem ją w policzek i poszedłem do łazienki się ogarnąć. Kilka minut później wróciłem do stołu

- kochanie muszę ci posiedzieć coś ważnego...

- Coś się stało?

- Nie będzie mnie tydzieb w domu, jedziemy z Krystianem na tydzień na szkolenie do Zakopanego

- Jakie szkolenie?

- No z pracy... Szef nas wysłał...

- No domyślam sie, że z pracy. Ale może powiesz o czym to szkolenie?

- O przeciwdziałaniu narkomanii czy coś takiego...

- No nic, trudno.  Miałam inne plany na ten tydzień, ale jak musiszto jedź

- Wogóle to co  ztym ślubem? Udało ci się coś załatwić?

- i tak i nie...

- To znaczy?

- najwcześniej za pół roku, no chyba że zrobimy wesele w remizie?

- bez sensu... Łucja pół roku, to znowu nie tak długo, a przecież oboje chyba chcemy żeby to był najpiękniejszy dzień w naszym życiu?

- No niby tak...

- Będzie dobrze, kocham cię... A tak swoją drogą to słyszałaś, że Ewelina jest w ciąży?

- Krystian się pewnie cieszy, prawda?

- No tak, pewnie że się cieszy...

- Olgierd, a ty chcesz mieć ze mna dzieci?

- Co? Łucja czy ty...

- nie, nie jestem w ciąży. Ale oboje mamy już swoje lata i uważam że to jest ostatni moment kiedy możemy się postarać...

- Dziecko teraz to nie jest dobry pomysł... nie zrozum mnie źle, ale sama wiesz że oboje jesteśmy teraz zawaleni robotą

- Ale też mamy już swoje lata, Olgierd...

- A czy dziecko jest nam teraz potrzebne do szczęścia? Kocham cię Łucja i myślę że narazie jest dobrze tak jak jest... jeśli los da nam dziecko to będę się cieszył ale narazie myślę że to nie jest dobry pomysł

- może - po kolacji poszliśmy spać...

Krystian

Po nocy spędzonej z Pauliną, rano wróciłrm do domu. Musiałem jeszcze spakować się na wyjazd

- Ewelina  jesteś?

- Krystian gdzie ty byłeś całą noc?

- Jak to gdzie byłem!? Przecież dobrze wiesz, że w pracy!...

- Co ty robisz? Dlaczego się pakujesz?

- wyjeżdżam na tydzień, mamy szkolenie razem z Olgierdem...

- Serio?! Dopiero wróciłeś z pracy i znowu znikasz? Coraz mniej czasu spędzasz w domu!

- a co ja mam zrobić!? Mam kurwa rzucić tą robotę!?

- nie to chciałam powiedzieć, ale nie długo urodzi się nasze dziecko i też będziesz spędzał raptem kilka godzin w domu?

- Jeszcze raz zapytam co ja mam rzucić pracę!? A wtedy za co wychowamy dziecko!?

- możesz nie krzyczeć?

- Najlepiej to będzie jak oboje będziemy siedzieć w domu, nic nie robić i liczyć tylko na twoich starych!

- dlaczego ty krzyczysz!?

- to ty zaczęłaś awanturę! Wracam wykończony z roboty, a ty zamiast zapytać jak się czuję, czy jestem zmęczony to wolisz drzeć się na mnie! Kim ja dla ciebie jestem?! Powiedz wptost, że przeszkadza ci że w policji pracuje!

- Krystian! Co się z tobą dzieje? O to dziecko ci chodzi, może ty poprostu niechcesz go...

- Teraz i tak zapóźno! - chyba przesadziłem, Ewelina zaczęła płakać

- Przepraszam... niechciałem tego powiedzieć, poprostu jestem zmęczony... kocham was...

- Idź już jak ci się spieszy...

- Ewelina skarbie... przepraszam...porozmawiamy o tym jak wrócę. Uważajcie na siebie!

Wszyscy za jednego!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz