26

1.3K 110 18
                                    

Staliśmy tak chwilę w ciszy.

- Wiktoria? - spytałem niepewnie - Co ty tu robisz?

- A przyjechałam z misją od Doknezianek. Mam tylko godzinę drogi do Warszawy, więc oto i jestem.

- J-jaką misją? - czy ja się zająknąłem?

- Zobaczysz. Mogę wejść, czy będziemy tak tutaj stali do wieczora?

- No, wchodź - odsunąłem się na bok, przepuszczając ją w przejściu. Chwila. Dlaczego ona miała przy sobie walizkę?

- No, to gdzie będę spała? - spytała jakby nigdy nic.

- Że co? - niedowierzałem.

- No, gdzie będę spała się pytam. Co ty myślisz, że przyjechałam tu na jeden dzień? - przewróciła oczami.

- Emm, nie wiem. Mam wygodną kanapę w salonie - uśmiechnąłem się nerwowo.

- Niech będzie - westchnęła.

Odłożyła walizkę do salonu i skierowała się w stronę kuchni. Otworzyła lodówkę, wyjęła sobie ser i zaczęła przygotowywać tosty.

- Ty nie za bardzo się tu rządzisz? - spytałem.

- Głodna jestem, godzinę tu jechałam. Daj mi spokój - kontynuowała swoją czynność - Chcesz tosty? - spytała po chwili ciszy.

- Eee? Tak. Możesz mi zrobić - powiedziałem zdezorientowany. Co jest grane. Nastolatka wbija mi nagle do domu i zachowuje się jakby była u siebie.

Po kilku minutach usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.

- A więc, czemu tu przyjeżdżasz bez zapowiedzi? - spytałem.

- Jak już mówiłam, misja od Doknezianek. Mieszkam najbliżej ciebie, więc to na mnie przypadło do zadanie.

- Jaka misja?

- Eh, jak już musisz wiedzieć. Między innymi pilnowanie ciebie - przewróciła oczami.

- Ale że co? Po co? Jak?

- No żebyś nic sobie kleszczu nie zrobił - zirytowała się - Myślisz, że ci wierzymy w te "wszystko w porządku"? - zrobiła cudzysłów w powietrzu.

- Ale u mnie serio jest okej - skłamałem. Próbowałem wyglądać na jak najbardziej pewnego siebie.

- Nie kłam - stwierdziła.

- Nie kłamię - kłóciłem się.

- Tak? To dlaczego się nagle wyprostowałeś i podniosłeś głowę do góry, jakbyś chciał pokazać, że jesteś pewny siebie? - popatrzyła na mnie podejrzliwie i uniosła brwi do góry.

- Kto cię tego nauczył? - ciekawiłem się. Skoro i tak już wie, to nie będę kłamał.

- Kurs pilnowania Skutera z Dokneziankami.

- Że co?

- No jezu, szkolenie tak jakby - znowu przewróciła oczami.

- Po co?

- Po to, żeby cię pilnować? - zirytowała się - Sama nazwa o tym mówi. Z tobą faktycznie jest coś nie tak. Dobrze, że przyjechałam.

- Wypraszam sobie - skrzyżowałem ręce i zrobiłem minę naburmuszonego dziecka. Wiktoria wyjęła telefon i zrobiła mi zdjęcie.

- Czemu...

- Jak głoszą święte zasady Doknezianek "Zawsze jest idealna pora, żeby zrobić zdjęcia Skuterowi lub Wydrze. Zwłaszcza, kiedy wyglądają uroczo" - wyrecytowała.

Już nic nie powiedziałem. Wróciłem do zajadania się tostami. Z nią nie wygram dyskusji.

To wszystko przez widzów! DxD [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz