57

1K 72 106
                                    

~Natalka~

- Myślisz, że w ogóle nas wpuści do mieszkania? - spytała mnie Kinia, gdy byłyśmy już prawie na miejscu.

- Musi, przecież cię zna - zapewniłam ją.

- No niby tak, ale przecież nie wie jak wyglądam. Nie będzie wiedział, że ja to ja - stresowała się.

- Będzie dobrze, nie martw się - uspokoiłam ją, a ona się do mnie uśmiechnęła.

***

- Dobra - wzięła głęboki oddech - Raz... dwa... trzy... - zapukała w drzwi wejściowe.

Obie stałyśmy jak kłody i strasznie się denerwowałyśmy. Co jeśli się nie uda?

- Um, cześć? - otworzył nagle drzwi Łukasz.

- O Boże, otworzyłeś. Proszę, wpuść nas. Mamy serio bardzo ważną sprawę. Naprawdę - powiedziała na jednym wdechu. Widać było, że się stresuje.

- Ale...

- Doknezianki. Mówi ci to coś? Naprawdę ważna sprawa - wcięła mu się w zdanie.

- Em, tak, widzę, że jesteście jednymi z nich - zaśmiał się lekko.

- No właśnie, no to chyba nam ufasz.

- Chyba powinienem... wchodźcie - odsunął się trochę, a my znalazłyśmy się w środku jego mieszkania - A więc, o co chodzi?

- Jako, że znałeś się kiedyś z Karolem, uznałyśmy, że możesz pomóc - powiedziałyśmy.

- Pewnie słyszałeś o dramie ze Skuterkami - zaczęła Kinia.

- No tak, oni są jacyś chorzy.

- No właśnie. Pomógłbyś nam ich nastraszyć?

- W sensie?... 

- Wszyscy doskonale wiedzą, że twoje "wywoływanie Slendermana" albo innych strasznych postaci to fake, ale gdyby pokazać Skuterkom, że nie?... - Łukasz popatrzył się na nas pytająco.

- Wyreżyserujemy przywoływanie Samary, albo innego gówna.  To część planu - wytłumaczyłyśmy mu.

- No... okej. Kiedy?

- Za... - spojrzałyśmy na zegarki - cztery godziny.

- Tak od razu? To czekajcie, zadzwonię do Ernesta.

- Nie! - krzyknęłyśmy w tym samym czasie - Lepiej, żeby Ernesta z nami nie było...

- Jak to? Czemu? Przyda się przecież.

- Mówiąc łagodnie, Doknezianki nie byłyby za bardzo zadowolone widząc go...

- Emm... Okej? No to spakuję potrzebne rzeczy i rozumiem, że za chwilę jedziemy?

- Ta.. My poczekamy w kuchni - popatrzyłyśmy się na siebie porozumiewawczo i wybuchnęłyśmy śmiechem.

Łukasz popatrzył się na nas jak na idiotki, ale widocznie uznał, że i tak i tak nas nie zrozumie, więc poszedł do pokoju się pakować. No i prawidłowo. W tym czasie ja i Kinia zaczęłyśmy brać jakieś jedzenie z jego lodówki. Popatrzył się na nas i chyba chciał się o coś spytać, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, my zabiłyśmy go wzrokiem, a on wrócił do chowania do torby potrzebnych rzeczy.

***

- Dobra, ja jestem gotowy - przyszedł po dwudziestu minutach do kuchni.

- Okej, no to możemy jechać - wyszłyśmy z mieszkania i skierowałyśmy się w stronę samochodu Łukasza. Na całe szczęście teraz droga będzie krótsza, no bo auto to jednak co innego niż przeciskanie się warszawskim metrem.

To wszystko przez widzów! DxD [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz