56

1K 58 117
                                    

~ Kinia ~

Siedziałyśmy aktualnie z Natalką w metro i jechałyśmy do pewnej osoby. W sumie nie wiem po co, po prostu czułyśmy wewnętrzną potrzebę pojechania do niego.

- Myślisz, że się zgodzi? - wyrwała mnie z zamyśleń moja przyjaciółka.

- Mam nadzieję - westchnęłam.

- Tak... Pamiętajmy, że nadzieja umiera pierwsza - odetchnęła ciężko i uśmiechnęła się pod nosem.

Boże, kocham te nasze bezsensowne przysłowia. Nikt oprócz nas ich nie ogarnia i to jest w tym piękne.

~ Karol ~

- Dobra, myślę, że to pora iść po wasze sobowtóry - podekscytowała się Wewa.

Wszyscy siedzieli teraz w salonie. Poza mną i Damianem... Byliśmy w sypialni i akurat siedział mi na kolanach i się całowaliśmy. Podniosłem więc go, trzymając go za tyłek, a on obwiesił mi ręce w okół szyi. Przerwałem na chwilę pocałunek.

- Chyba musimy dokończyć to kiedy indziej? - powiedziałem cicho.

- Chyba tak - szepnął zrezygnowany Hubi. Wyglądał teraz przeuroczo. Jego blond włoski sterczały w każdą stronę, rumieniec wpłynął mu na policzki, a w oczach było pełno radości. Wyglądał jak takie małe, słodkie dziecko - Musimy iść z nimi? - popatrzył się na mnie smutno i westchnął ciężko.

- Wypadałoby...

- A co będziemy robić jak wrócimy? - spytał z nadzieją w głosie.

- Co będziesz chciał misiek - uśmiechnąłem się do niego i roztrzepałem mu włosy jeszcze bardziej.

Hubi popatrzył mi się głęboko w oczy i znowu złączył nasze usta. Chciałem go odstawić na podłogę, ale coś mi nie wyszło, bo zamiast tego położyłem go na łóżku, a ja zwisałem teraz nad nim, dalej całując jego cudowne, malinowe usta.

- Nie chcę wam przeszkadzać gołąbeczki, ale serio już musimy iść - przerwała nam Faustyna - Chyba, że mamy same się tym zająć, a wy tu sobie zostaniecie... - dodała po chwili.

- Tak!

- Nie! - krzyknęliśmy w tym samym momencie.

- To tak czy nie? Możecie zostać. Dzikie yaoistki i shiperki DxD to rozumieją - przewróciła ironicznie oczami i uśmiechnęła się pod nosem.

- O nie! - oburzył się słodko Damian. Tym takim swoim uroczym głosikiem - Do niczego tutaj pod waszą nieobecność nie dojdzie!

- Jesteś tego pewien? - zrobiłem lenny face'a i pacnąłem go lekko w nos.

- ... - przełknął niepewnie ślinę. Kątem oka widziałem jak Faustyna powstrzymuje się od śmiechu.

- No żartuję przecież - pomerdałem go po włoskach i podałem mu rękę, aby wstał z łóżka.

- Dobra, my już idziemy. Dojdziecie do nas? - spytała.

- Yhm - przytaknąłem, patrząc się w lustro i układając sobie jakoś włosy.

***

- Boże to jest genialne - usłyszeliśmy zachwycające się głosy Doknezianek, kiedy weszliśmy do tego całego "laboratorium". Popatrzyłem się w stronę maszyny, a moim oczom ukazałem się... ja. No tak, czego innego mógłbym się spodziewać, ale to bardzo dziwne zobaczyć drugiego siebie... Po chwili stał obok również drugi Damian. Tym widokiem akurat się ucieszyłem. Więcej Doknesów to kochania.

To wszystko przez widzów! DxD [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz