~ Karol ~
- IDŹCIE DO SKLEPU PROSIMYY - błagały nas Doknezianki. No tak. Są na tyle leniwe, że nawet do sklepu dup nie ruszą.
- Nie, wy leniwe buły - odpowiedział im Hubert.
- MY LENIWE BUŁY? TAK SIĘ BAWIMY? A KTO WAM CIĄGLE GOTUJE, SPECJALNIE DLA WAS JEŹDZI PO CAŁEJ POLSCE I OGARNIA TO MIESZKANIE? - wkurzyły się. Hubert popatrzył się na mnie zmieszany, widziałem w jego oczach błaganie o pomoc.
- Sory misiu, ja się z nimi zgadzam... - powiedziałem niepewnie.
- NO NIKT MNIE TU NIE LUBI W TYM DOMU - oburzył się.
- Fakt, ja cię nie lubię tylko kocham, a one cię nie lubią tylko uwielbiają - zaśmiałem się.
- Z tym pierwszym się zgadzamy, ale nam bliżej do nienawidzenia was niż uwielbiania - przewróciły oczami i zaczęły się śmiać.
- No to wypad z tego domu - zażartował Hubi.
- Nie ma mowy, to że was nienawidzimy, nie znaczy, że nie możemy tu mieszkać - założyły ręce na klatki piersiowe i patrzyły na nas oburzone.
- Ja tam was nie wywalam - wzruszyłem ramionami, a kątem oka widziałem jak Hubi się gotuje w środku - Dobra Hubert, chodź już lepiej do tego sklepu. Będzie z głowy - zwróciłem się do niego.
- Muszę? - zrobił słodkie oczka.
- A mam innego chłopaka? - popatrzyłem na niego wymownie.
- Nie wiem, może mnie zdradzasz - zażartował.
- Tak, co noc się wymykam do Mwk'i - prychnąłem.
- Co noc to wy robicie co innego - wtrąciły się Doknezianki, z lennym face'em na twarzach.
- Wy to tylko o jednym myślicie - przewróciłem oczami.
- Tak, o tym jak bardzo was opierdolimy, jeśli w tej chwili nie pójdziecie do biedry - zrobiły poważne miny.
- Okej okej już idziemy, tylko nas nie zabijajcie - zażartowałem.
- Jak was zabijemy, to nie będziemy miały pretekstu żeby się spotykać - prychnęły i wypchnęły nas za drzwi.
- Aha - podsumowałem.
- Może wrócimy tam chociaż po kurtki? - spytał cicho Damian.
- Przydałoby się - odpowiedziałem i nacisnąłem klamkę.
- CZEGO TU JESZCZE CHCECIE - krzyczały.
- Nie wyjdziemy przecież bez kurtek i kasy - powiedziałem.
- TRZYMAJTA TO I NIE WRACAJCIE PRZEZ GODZINĘ CONAJMNIEJ - wcisnęły nam w ręce nasze ubrania i pieniądze.
- Wracamy do korzeni - uśmiechnął się lekko mój chłopak. No tak. Przecież nasza znajomość z Dokneziankami zaczęła się od tego, że nami rządziły. Chwila. Czy one przypadkiem dalej nami nie rządzą? No japierdziele co jest z nimi nie tak. Albo z nami? Jezu ja już sam się w tym gubię.
***
Wróciliśmy z Hubertem ze sklepu i tak jak zawsze, spodziewaliśmy się zastać w domu pełno energicznych Doknezianek, zamiast tego, czekały tam na nas, owszem - Doknezianki, ale nie tak wesołe i uśmiechnięte jak codziennie.
- Hej, coś się stało? - spytał Hubert gdy tylko je zobaczył.
- Ta, no bardzo dużo się stało. Pamiętacie te jebane "Skuterki"? Jasne, że pamiętacie. Właśnie jadą do Warszawy i chcą rzekomo znaleźć twój dom. Ale nie dość, że chcą ci wbić na chatę, to rozpowiedzieli jakieś plotki o nas i teraz masa ludzi nas nienawidzi - powiedziały jednocześnie wkurwione jak nigdy, jak i zasmucone.
- Ee, ale nie mają mojego adresu prawda? - zestresowałem się.
- Poważnie tym się martwisz? - popatrzyły się na mnie wkurzone - Doknezianki tu umierają na twoich oczach, a ty się martwisz czy mają twój adres. Nawet jak mają, w co i tak nie wierzymy, to przecież my ich stąd wywalimy.
- No tak, przepraszam... Ale... Co chcecie z tym zrobić? W sensie, nie zostawicie tych plotek na pastwę losu, prawda? - zmartwiłem się.
- No oczywiście, że nie. Tak ich opierdolimy, że się nie pozbierają. Nie dość, że zgapiają pomysł na samą grupkę, to teraz jeszcze chcą zrobić to co my w lipcu. Sprawdziłyśmy ich story na insta i mają może z dwie godziny do Warszawy teraz.
- Przecież jak nie mają mojego adresu to jak chcą mnie znaleźć? Nawet nie wiedzą jak wygląda mój dom.
- Wiesz, jeśli wyjdziesz na dwór, a oni będą niedaleko, to cię zobaczą i pójdą za tobą. Zresztą tak samo jak za Hubim i za nami. Dlatego teraz nie możemy wychodzić z domu. Na szczęście jest Halloween, więc i tak będziemy siedzieć i oglądać horrory.
***
- Cukierek albo psikus! - krzyknęły już kolejne dzieciaki, stojąc przed drzwiami - Chwila... Wy to Doknezianki? - spytały po kilku sekundach wpatrywania się w dziewczyny.
- Zależy kto pyta - przewróciły oczami.
Dzieciaki na chwilę zamilkły, ale zaraz wszyscy poznaliśmy odpowiedź.
- Skuterki - powiedzieli dumni z siebie. Ja pierdolę, skorzystali z tego, że jest Halloween i można łazić po domach. Tylko jakim cudem mnie znaleźli? Całą Warszawę przejrzeli?
- Że co? - wkurzyły się dziewczyny. Oj lepiej z nimi nie zadzierać. Boję się co one chcą im zrobić.
- To co słyszałyście - wyśmiali je. O nie. Nie dam tak traktować moich przyszywanych dzieci. Wkroczyłem do akcji.
- A wy nie pyskujcie. Co to w ogóle za pomysł, żeby jeden do jeden kopiować Doknezianki? Własnych pomysłów nie macie? Szukacie atencji? To żałosne. Wiedzcie, że Doknezianki są jedyne w swoim rodzaju i nigdy im nie dorównacie. A teraz trzymajcie cukierki i wynocha - wcisnąłem im do toreb trochę słodyczy i zamknąłem im drzwi przed nosem. Usłyszałem już tylko ucichające śmiechy. Odchodzili już. Niby dobrze, ale teraz mają mój adres. Bez żadnego wahania zgłoszę to na policję jeśli go gdzieś udostępnią.
![](https://img.wattpad.com/cover/259059289-288-k528398.jpg)
CZYTASZ
To wszystko przez widzów! DxD [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction⚠DxD⚠ ⚠Sceny 18+⚠ ⚠Przekleństwa⚠ Pewna grupka yaoistek, dodaje Karola i Huberta do grupki na messengerze. Przez kilka miesięcy "Doknezianki" planują, jak sprawić, aby DxD było prawdziwe. Pewnego dnia, dziewczyny wprowadzają swój plan w życie... tak...