44

1.3K 91 159
                                    

~ Karol ~

- IDŹCIE DO SKLEPU PROSIMYY - błagały nas Doknezianki. No tak. Są na tyle leniwe, że nawet do sklepu dup nie ruszą.

- Nie, wy leniwe buły - odpowiedział im Hubert.

- MY LENIWE BUŁY? TAK SIĘ BAWIMY? A KTO WAM CIĄGLE GOTUJE, SPECJALNIE DLA WAS JEŹDZI PO CAŁEJ POLSCE I OGARNIA TO MIESZKANIE? - wkurzyły się. Hubert popatrzył się na mnie zmieszany, widziałem w jego oczach błaganie o pomoc.

- Sory misiu, ja się z nimi zgadzam... - powiedziałem niepewnie.

- NO NIKT MNIE TU NIE LUBI W TYM DOMU - oburzył się.

- Fakt, ja cię nie lubię tylko kocham, a one cię nie lubią tylko uwielbiają - zaśmiałem się.

- Z tym pierwszym się zgadzamy, ale nam bliżej do nienawidzenia was niż uwielbiania - przewróciły oczami i zaczęły się śmiać.

- No to wypad z tego domu - zażartował Hubi.

- Nie ma mowy, to że was nienawidzimy, nie znaczy, że nie możemy tu mieszkać - założyły ręce na klatki piersiowe i patrzyły na nas oburzone.

- Ja tam was nie wywalam - wzruszyłem ramionami, a kątem oka widziałem jak Hubi się gotuje w środku - Dobra Hubert, chodź już lepiej do tego sklepu. Będzie z głowy - zwróciłem się do niego.

- Muszę? - zrobił słodkie oczka.

- A mam innego chłopaka? - popatrzyłem na niego wymownie.

- Nie wiem, może mnie zdradzasz - zażartował.

- Tak, co noc się wymykam do Mwk'i - prychnąłem.

- Co noc to wy robicie co innego - wtrąciły się Doknezianki, z lennym face'em na twarzach.

- Wy to tylko o jednym myślicie - przewróciłem oczami.

- Tak, o tym jak bardzo was opierdolimy, jeśli w tej chwili nie pójdziecie do biedry - zrobiły poważne miny.

- Okej okej już idziemy, tylko nas nie zabijajcie - zażartowałem.

- Jak was zabijemy, to nie będziemy miały pretekstu żeby się spotykać - prychnęły i wypchnęły nas za drzwi.

- Aha - podsumowałem.

- Może wrócimy tam chociaż po kurtki? - spytał cicho Damian.

- Przydałoby się - odpowiedziałem i nacisnąłem klamkę.

- CZEGO TU JESZCZE CHCECIE - krzyczały.

- Nie wyjdziemy przecież bez kurtek i kasy - powiedziałem.

- TRZYMAJTA TO I NIE WRACAJCIE PRZEZ GODZINĘ CONAJMNIEJ - wcisnęły nam w ręce nasze ubrania i pieniądze.

- Wracamy do korzeni - uśmiechnął się lekko mój chłopak. No tak. Przecież nasza znajomość z Dokneziankami zaczęła się od tego, że nami rządziły. Chwila. Czy one przypadkiem dalej nami nie rządzą? No japierdziele co jest z nimi nie tak. Albo z nami? Jezu ja już sam się w tym gubię.

***

Wróciliśmy z Hubertem ze sklepu i tak jak zawsze, spodziewaliśmy się zastać w domu pełno energicznych Doknezianek, zamiast tego, czekały tam na nas, owszem - Doknezianki, ale nie tak wesołe i uśmiechnięte jak codziennie.

- Hej, coś się stało? - spytał Hubert gdy tylko je zobaczył.

- Ta, no bardzo dużo się stało. Pamiętacie te jebane "Skuterki"? Jasne, że pamiętacie. Właśnie jadą do Warszawy i chcą rzekomo znaleźć twój dom. Ale nie dość, że chcą ci wbić na chatę, to rozpowiedzieli jakieś plotki o nas i teraz masa ludzi nas nienawidzi - powiedziały jednocześnie wkurwione jak nigdy, jak i zasmucone.

- Ee, ale nie mają mojego adresu prawda? - zestresowałem się.

- Poważnie tym się martwisz? - popatrzyły się na mnie wkurzone - Doknezianki tu umierają na twoich oczach, a ty się martwisz czy mają twój adres. Nawet jak mają, w co i tak nie wierzymy, to przecież my ich stąd wywalimy.

- No tak, przepraszam... Ale... Co chcecie z tym zrobić? W sensie, nie zostawicie tych plotek na pastwę losu, prawda? - zmartwiłem się.

- No oczywiście, że nie. Tak ich opierdolimy, że się nie pozbierają. Nie dość, że zgapiają pomysł na samą grupkę, to teraz jeszcze chcą zrobić to co my w lipcu. Sprawdziłyśmy ich story na insta i mają może z dwie godziny do Warszawy teraz.

- Przecież jak nie mają mojego adresu to jak chcą mnie znaleźć? Nawet nie wiedzą jak wygląda mój dom.

- Wiesz, jeśli wyjdziesz na dwór, a oni będą niedaleko, to cię zobaczą i pójdą za tobą. Zresztą tak samo jak za Hubim i za nami. Dlatego teraz nie możemy wychodzić z domu. Na szczęście jest Halloween, więc i tak będziemy siedzieć i oglądać horrory.

***

- Cukierek albo psikus! - krzyknęły już kolejne dzieciaki, stojąc przed drzwiami - Chwila... Wy to Doknezianki? - spytały po kilku sekundach wpatrywania się w dziewczyny.

- Zależy kto pyta - przewróciły oczami.

Dzieciaki na chwilę zamilkły, ale zaraz wszyscy poznaliśmy odpowiedź.

- Skuterki - powiedzieli dumni z siebie. Ja pierdolę, skorzystali z tego, że jest Halloween i można łazić po domach. Tylko jakim cudem mnie znaleźli? Całą Warszawę przejrzeli?

- Że co? - wkurzyły się dziewczyny. Oj lepiej z nimi nie zadzierać. Boję się co one chcą im zrobić.

- To co słyszałyście - wyśmiali je. O nie. Nie dam tak traktować moich przyszywanych dzieci. Wkroczyłem do akcji.

- A wy nie pyskujcie. Co to w ogóle za pomysł, żeby jeden do jeden kopiować Doknezianki? Własnych pomysłów nie macie? Szukacie atencji? To żałosne. Wiedzcie, że Doknezianki są jedyne w swoim rodzaju i nigdy im nie dorównacie. A teraz trzymajcie cukierki i wynocha - wcisnąłem im do toreb trochę słodyczy i zamknąłem im drzwi przed nosem. Usłyszałem już tylko ucichające śmiechy. Odchodzili już. Niby dobrze, ale teraz mają mój adres. Bez żadnego wahania zgłoszę to na policję jeśli go gdzieś udostępnią.

To wszystko przez widzów! DxD [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz