49

1K 75 90
                                    

- Gdzie wy nas kuźwa wywiozłyście? - spytałem gdy wysiedliśmy z busa.

- Nie widzisz? Na pole.

- Ale czemu akurat tutaj? - zastanawiał się Hubi.

- A znajdź nam inne w miarę blisko miejsce, które będzie na tyle puste żeby wyczarować tutaj kilkanaście Dinozarów - przewróciły oczami.

- No okej, mamy coś robić czy tylko patrzeć? - spytałem.

- A będziecie chcieli na nich jeździć?

- Nie wiem... To niebezpieczne? - zestresowałem się.

- Jeśli nie będziecie uczestniczyć w przywoływaniu, to tak - poinformowały mnie.

- To może lepiej pomóżmy... - zachęciłem Hubiego. Ten tylko przełkął przerażony ślinę i poszedł ze mną.

- No to trzeba rozłożyć Dinozary po całym polu, tak żeby nic im nie przeszkadzało w wyrośnięciu. Muszą mieć co najmniej 4 metry wolnej przestrzeni.

- Okej? - powiedzieliśmy ja i Hubi w tym samym czasie i zabraliśmy się za rozkładanie figurek. Tymczasem Doknezianki szykowały jakieś miejsce na przywoływanie.

Gdy wszystko rozłożyliśmy, a dziwne kółko z patyków i marchewek było już ułożone, dziewczyny zaczęły nas uczyć co i jak mamy zrobić.

- Musicie powtarzać Burakbcza Abumbalakaka Dinozar Hojes am Grande i nie możecie się w ogóle rozproszyć. Musicie całe swoje umysły skupić na tym, aby przywołać Dinozary. Jeśli coś zrobicie nie tak, nic się nie uda i trzeba będzie próbować za tydzień - poinformowały nas śmiertelnie poważnie.

My nic nie odpowiedzieliśmy, tylko stanęliśmy w kole razem z nimi i zaczęliśmy przywoływać. Szczerze? Nie mam pojęcie po chuj to robimy, przecież i tak się nic nie stanie. Magia nie istnieje.

- Burakbcza Abumbalakaka Dinozar Hojes am Grande - powtarzaliśmy wszyscy chórem. Nie mam pojęcia ile to się ciągnęło. Pięć minut na pewno, ale pewnie nawet dłużej.

- To nie ma sensu - zirytował się Hubi. Dziewczyny spiorunowały go wzrokiem, więc od razu kontynuował wywoływanie.

Po około dwóch minutach Doknezianki przerwały. Od razu popchnęły nas do środka koła, po czym same tam weszły. Popatrzyliśmy się na nie pytającym wzrokiem

- Cicho, obserwujcie i czekajcie - szepnęły tak, że ledwo je usłyszałem.

Stałem więc tak znudzony i patrzyłem ślepo w pole. Już miałem się odezwać, ale nagle coś się w oddali poruszyło. Dziewczyny od razu się tym podjarały, ale nadal zachowywały ciszę.

Nagle przed moimi oczami wyrósł dinozaur... No dobra, nie dinozaur, tylko Dinozar, ale muszę przyznać, że na początku nie miałem pojęcia czym to się różni. Ale kiedy przyjrzałem się im lepiej, zobaczyłem, że mają różowe oczy i są bardziej... futrzaste? Tak. To chyba dobre słowo. Zamiast normalnej skóry, tak jak zwykłe dinozaury, miały futro jak najzwyklejszy kot czy pies.

- Udało się! - wykrzyknęły podekscytowane Doknezianki, gdy wszystkie figurki ożyły.

- One są bezpieczne? - spytał Hubi.

- A co tobie się włączył instynkt macierzyński? Liczy się dobra zabawa - powiedziałem i już chciałem wybiegać poza koło z patyków i marchewek, ale dziewczyny mnie zatrzymały.

- Czekaj, nie możesz tak po prostu wyjść z magicznego okręgu. Musisz wziąć marchewkę i tak jakby oswoić Dinozara. Zresztą, my powinnyśmy pierwsze, niewiadomo na ile to bezpieczne.

- No okej - westchnąłem - Ale uważajcie na siebie.

- Jyr Kuter - powiedziały jednocześnie i wzięły po marchewce.

Ja i Hubi czekaliśmy w ich tym "bezpiecznym okręgu" i z daleka obserwowaliśmy jak idzie oswajanie Dinozarów. Całe szczęście nie były aż tak bardzo agresywne jak myślałem, że będą. Mówiąc ściślej, gdy tylko wyczuwały marchewkę, były milutkie.

Uznałem, że teraz pora w takim razie na nas. Podniosłem dwie marchewki z ziemii, złapałem Hubiego mocno za rękę i wyszliśmy z koła. Podeszliśmy powoli do dwóch Dinozarów i podaliśmy im warzywo. Oni niepewnie je powąchali, ale po chwili się do nas przekonali i po prostu je zjedli.

Gdy już skończyli jeść, dali się nam pogłaskać, a zaraz po tym same się podstawiły, abyśmy na nich weszli. Szybko pomogłem Hubiemu, a potem sam wdrapałem się na grzbiet mojego Dinozara. Złapałem go za futerko, a on pobiegł przez całą polanę. W około biegały również Dinozary Doknezianek i Huberta. Ten widok był niesamowity, nie sądziłem, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Codziennie dziewczyny zadziwiają nas czymś nowym i za to jest kocham. Mają zaledwie dwanaście czy trzynaście lat, a robią więcej niż niejeden dorosły człowiek.

Siedziałem na tym Dinozarze i w mojej głowie przewijały się wszystkie wspomnienia. Dosłownie widziałem przed oczami te wszystkie chwile spędzone z Dokneziankami i Hubim. Jak zmusiły nas do kissing challenge, jak graliśmy w twistera i jak się pierwszy raz pocałowaliśmy, tak sami z siebie. Jak wbiły mi na chatę twierdząc, że nie ma czasu na wyjaśnienia, jak pierwszy raz zobaczyliśmy z Hubim ich wiadomości. Przypomniały mi się też czasy Tajemniczej Wyspy i okres, kiedy było najwięcej żartów o DxD. Odcinek z kajdankami, vlogi Hubiego z bazy... Tęsknię za tym. Teraz wszystko wydaje się tak pędzić, jakby życie nas goniło. Jeżdżąc na Dinozarze czułem się wolny... Siedząc w moim mieszkaniu razem z Dokneziankami i Hubim czułem się wolny... Przytulając Hubiego i bawiąc się jego włosami czułem się wolny... Przecież jeszcze niedawno ciągle piłem, a od kiedy Wikotria do mnie przyjechała, ten cały smutek tak nagle odpłynął. Zrozumiałem, że to Hubi i Doknezianki to najważniejsze osoby w moim życiu.

- Karol! Uważaj! - krzyknęli nagle wszyscy, a ja... zobaczyłem ciemność.

To wszystko przez widzów! DxD [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz