tubbo [father]

630 101 48
                                    

Dream SMP AU
__________________

Tubbo spojrzał sennym wzrokiem na śpiącego Michaela.

Siedział obok łóżka czekając na Ranboo.

Miał wrócić. Mówił, że wróci wieczorem by zdąrzyć ucałować Michaela na dobranoc, gdy w rzeczywistości dalej go nie było, a było grubo po północy.

Nie zostawił go prawda? Nie, nie było o tym mowy. W takim razie gdzie on jest?

Minęła kolejna godzina, go dalej nie było.

Siedemnastolatek zdążył rozdrapać skórę na swojej dłoni ze stresu i rozwalić wargę.

Kolejna godzina dla byłego prezydenta też nie była spokojna. Warga krwawiła mu mocno tak samo i dłoń, ale to nie to sprawiało mu tak rozrywający ból.
Bał się i to właśnie to go najbardziej bolało. Lęk i strach zżerały go kawałek po kawałku.

Co jeśli Ranboo nie wróci? Jeśli zostanie sam? Sam z Michaelem.

Spojrzał na śpiąca twarzyczkę swojego adoptowanego dziecka. Był taki niewinny i mały. Chciał dla niego jak najlepiej, ale patrząc na Philze bycie samotnym rodzicem nie kończy się dobrze. To samo można stwierdzić po jego ojcu.

Nie pamiętał dużo z dzieciństwa, ojciec go zostawił. Potem wrócił, a on nawet nie wiedział, że są spokrewnieni. Pamiętał doskonale jego krzyki gdy zrobił coś źle, gdy nikogo nie było Schlatt był w stanie nawet go uderzyć.
Pamiętał jak dziś, dzień w którym powiedział dwa słowa za dużo za co dostał w twarz.
Pamiętał jak upadał na podłogę otępiony mocnym uderzeniem.
Pamiętał jak papiery nad którymi siedział całą noc, układając alfabetycznie tak jak Schlatt sobie życzył, rozsypały się po podłodze.
Pamiętał to jak mężczyzna patrząc na niego z obrzydzeniem usiadł spowrotem przy biurku.
Pamiętał jak do biura nagle wszedł Quackity.
Pamiętał jak zrywając się z podłogi po prostu stamtąd uciekł mimo zawrotów głowy i łez cisnących się do oczu.
Później płakał przez na prawdę długi czas w samotności, nie pokazując nikomu swojej słabości. Nauczył się wtedy, że nie wolno pokazywać uczuć bo i tak nikogo one nigdy nie będą obchodzić, nauczył się, że nigdy sam nie będzie miał znaczenia dla nikogo i dla niczego. I najwyraźniej dla Ranboo też go nie miał.

- Tato? - spojrzał załzawionym wzrokiem na chłopczyka obok niego.

Nie chciał dla niego tego co on przeżywał, ale bał się, że nie da radę. Bał się, że też utknie w alkoholizmie i pewnego dnia pokaże swojemu synowi, że nie ma znaczenia tak jak jego ojciec dał mu to do zrozumienia dawno. Bał się, że nie da radę bez Ranboo. Mój Boże, czuł się tak bezradnie.

- Hej kochanie, czemu nie śpisz? - uśmiechnął się krzywo dopiero teraz czując ból który pulsował od zrobionych sobie nieświadomie ran.

- Chcę spać z tobą i tatą - Michael odsunął się do ściany, a Tubbo położył się obok.

- Tatuś przyjdzie później, bo narazie jest gdzieś indziej - przytulił chłopca i pocałował go delikatnie w czółko.

- Czyli gdzie?

- Nie mam pojęcia - mruknął przykrywając ich szczelnie kołdrą.

- Ale wróci?

Tubbo zawahał się przez chwilę, ale widząc niepokój na twarzy Michaela uśmiechnął się lekko i pokrzepiająco.

- Wróci, obiecuję. A teraz idź spać. Kocham cię słoneczko - zamknął oczy przytulając bardziej do siebie małego, próbując sam uwierzyć w swoje tak niepewne, ale jednocześnie pełne nadziei słowa.

______________

JAPIERODLE OSTATNIO MAM TAKI TEN BLOCK TWÓRCZY CZY COŚ CRI CRI CRI

-julek

just killed a woman, feeling good |MCYT one-shots|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz