tubbo [burning scars]

501 90 34
                                    

Dream SMP AU
____________

- Miło cię widzieć, Technoblade - Tubbo uśmiechnął się krzywo cały spięty.

Nie spodziewał się tego, że spotka Techno w drodze do Ranboo. Co prawda to pewnie głupie bo anarchista był sąsiadem jego męża, ale do tej pory udawało mu się na niego nie wpadać. To chyba pierwszy raz, kiedy wchodząc na ogrodzoną posesję drogę zagradza mu mężczyzna.

Spojrzał na załadowaną kuszę w jego ręce. Nie trzeba było być Sherlockiem, by wiedzieć, że nie było w niej strzał, ale fajerwerki. Odkąd różowowłosy przekonał się jak zabójcze są te naboje używał tylko ich.

- Nie mogę powiedzieć tego samego w twoją stronę. Czego tu szukasz dzieciaku?

Tubbo zagryzł wargi widząc jak ręka z kuszą mężczyzny niebezpieczne drga. Powie coś źle, może zginąć.

Śmierć przez fajerwerki nie należała do przyjemnych, jeśli można określić jakąkolwiek śmierć w ten sposób. Nie umarł z przeszycia organów, bądź innych takich rzeczy. Pocisk uderzył w jego twarz i dłonie śmiertelnie je parząc. Krwawienie też było obfite. Tubbo umarł nie tylko przez obrażenia, ale również z bólu, tak rozrywającego i potężnego, że żadna żywa istota, by go nie wytrzymała.

- Odpowiadaj, inaczej strzelę.

Zamyślając się nawet nie zauważył, że minęła kolejna minuta od zadanego na początku pytania, a kusza skierowana była teraz w jego stronę.

Panika od razu go pochłonęła i wyciągając ręce do przodu skulił się robiąc krok w tył, przez co upadł na biały puch.

Nie chciał tak umierać.

Blizny zaczęły palić tak, jakby znowu były świeże, a serce biło mu w nienormalnie szybkim tempie. Znowu bolało, tak śmiertelnie bolało. Czuł jak nieistniejąca krew spływa po jego twarzy, zasłaniając mu widzenie, a wyciągnięte przed siebie dłonie na nowo pokrywają się ranami. Tak jakby jego skóra znowu otworzyła się do mięsa spalona i rozdarta. Czuł jakby umierał, ale siedział przecież przed Techno. Siedział cały roztrzęsiony i przerażony.

- Proszę... J-ja - jego głos się załamał i gdy myślał, że już po nim poczuł mocny uścisk tak dobrze znanej mu osoby. Nawet nie musiał patrzeć na jego twarz, by wiedzieć, że to Ranboo.

- Co ty do diabła robisz? - mieszaniec, który zwykle starał się mówić spokojnie teraz warknął na starszego zdenerwowany.

- Nie powinno go tu być. Szczególnie po tym-

- Nieważ się go nigdy dotykać.

Poczuł, że chłopak podnosi go z śniegu przytulając mocno do swojej klatki piersiowej.

Wiedział, że był już bezpieczny, ale nie mógł poradzić nic na to, że blizny dalej paliły go żywym ogniem muskając płomieniami jego przestrzelone i zmęczone życiem serce.

____________

Jeśli chcecie narzekać że jedyne co pisze to shoty z bench trio i ostatnio uwzialem się na tubbo to obiecuję że zamierzam płakać
Postaram się pisać więcej ale nie wiem jak to wyjdzie więc nie bądźcie źli pls

-julek

just killed a woman, feeling good |MCYT one-shots|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz