quackity x jschlatt [painful truth]

634 92 3
                                    

Dream SMP AU
____________

Big Q spojrzał na stojącego przed nim "ducha". Sama obecność Schlatta działała na jego nerwy.

Wrócił spojrzeniem do papierów na swoim biurku. Miał tego zbyt dużo co przyprawiło go o ból głowy. Do tego sytuację z ostatnich dni, konflikt z Tubbo i problemy z już nie martwym Wilburem, dodawały mu stresu.

- Masz już tą książkę? - mężczyzna stanął na ziemię stając za nim i nachylając się nad jego ramieniem spojrzał na biurko.

- Nie - mruknął wyciągając z kieszeni zapalniczkę i cygara. Wkładając go sobie do ust odpalił go niedbale, na nowo chwytając za pióro.

- Dlaczego? - Schlatt wyciągnął cygara z jego ust wsadzając go do swoich. Zrobił to na złość, bo on nie mógł czuć jak jego płuca wypełniają się trującym dymem. Nie miał potrzeby palenia i nawet sposobu by to robić.

- Bo nie. Dream nie puszcza pary z gęby mimo tych wszystkich dni. Musisz sobie jeszcze poczekać.

Martwy prezydent przewrócił oczami i gasząc cygara na blacie rzucił go gdzieś za siebie. Spojrzał spowrotem na biurko jakby szukając coś na nim. Ostatecznie dostrzegając wisiorek z dwoma pierścionkami zaręczynowymi wziął go do rąk przenosząc na niego całą swoją uwagę.

Oczywiście nie umknęło to uwadze Quackityemu, który machinalenie próbując odebrać swoją własność wstał z krzesła.

- Oddawaj - warknął wyciągając dłoń przed siebie.

Schlatt z zaciekawieniem zaczął przyglądać się biżuterii.

- Od kogo to? - przekręcił jedna obrączkę po między palcami dostrzegając ładnie wygrawerowany napis "Karl", a na drugiej "Sapnap". Zaśmiał się szorstko - Jestem martwy dopiero parę miesięcy, a ty już znajdujesz sobie nowych. Czuję się zdradzony.

- Pierdol się - czarnowłosy warknął próbując odebrać swoją własność, ale Schlatt podnosząc rękę nad głowę skutecznie mu to utrudnił.

- A gdzie twoi kochankowie są teraz? Jakoś nie widziałem ich w pobliżu. Czyżby znowu ktoś się tobą zmęczył? - martwy prezydent uśmiechnął się widząc, że rani drugiego. Satysfakcjonował go ból widoczny w jego oczach.

Big Q nie odpowiedział co tylko utwierdziło Schlatta w tym, że trafił w jego czuły punkt.

- Kiedy w końcu zrozumiesz, że nie zasługujesz na miłość? Jedyną osobą jaka była w stanie ci ją okazać byłem ja. Zlitowałem się nad tobą, a ty nawet nie potrafisz pozostać wierny. Nikt cię nie pokocha-

- Zamknij się - chłopak wyrwał mu wisiorek zamykając go w drżącej pięści.

- Nikt nie pokocha cie tak jak ja. Nikt nie obdarzy cię miłością jaką ja kiedykolwiek obdarzyłem. Jestem jedyną osobą, której możesz zaufać. Która jest w stanie cię pokochać - delikatnie ułożył dłoń na jego policzku, ale widząc, że mężczyzna się odsuwa zaśmiał się szorstko.

- Bezemnie jesteś nikim Alex.

Patrzył z satysfakcją jak łzy spływają po jego policzkach. Słysząc ciche "wyjdź stąd" uśmiechnął się szerzej i kierując się do drzwi wsłuchiwał w ciche pociąganie nosem.

- Prawda boli mój drogi, ale jest lepsza od kłamst, które oni ci oferowali - rzucił jeszcze w progu, by zamykając drzwi zostawić Quackityego z jego smutkiem i bólem w tak samotnym sercu.

________________

tak, hej, dalej żyje

-julek

just killed a woman, feeling good |MCYT one-shots|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz