Minecraft World AU
___________
Blondynka zdenerwowana spojrzała za okno. Spokojny krajobraz był całkowicie sprzeczny z jej uczuciami. Bezchmurne ciemniejące niebo, cichy śpiew ptaków, zachodzące słońce. To wszystko przyprawiało ją o zdołowanie. Czuła się jakby na to nie zasługiwała. Jakby nie zasługiwała na piękno świata.
Drzwi zaskrzypiały lekko, a do pokoju wszedł wysoki chłopak z białą maską na twarzy. Drista spojrzała w jego kierunku.
- Wróciłeś - rzuciła stwierdzając ten widoczny fakt. Chłopak uśmiechnął się wesoło.
- Potrzebuje pomocy mojej młodszej siostrzyczki - blondyn odłożył swój miecz, który dotychczas dzierżył w swojej ręce na bok i ręką powędrował na klamrę od jego maski. Przedmiot opadł spokojnie z jego twarzy, by później wylądować na komodzie tam gdzie jego broń.
Piętnastolatka spojrzała niechętnie na twarz spowitą bliznami, głębokimi, ohydnymi bruzdami, które teraz wypukłe i grube przypominały jej żyły.
- O co chodzi? - zapytała spokojnie starając się utrzymać kontakt wzrokowy.
Starszy ściągnął z siebie bluzę ukazując zakrwawioną na ramieniu koszulkę. Skrzywił się lekko gdy materiał podrażnił ranę.
- Co ci się stało? - zmarszczyła brwi i wstając z łóżka, poszła po apteczkę do łazienki.
- Nether, miałem lekkie problemy z wither szkieletami.
Ich dom nie był duży ale wystarczający dla dwóch osób. I tak Dreama prawie nigdy tu nie było. Dziewczyna dorastała i wychowywała się prawie sama.
Wzięła do ręki małą skrzynkę i wróciła do swojego pokoju. Na jej łóżku siedział Clay. Głowę miał podpartą na rękach, a jego pozycja była lekko przygarbiona. Wiało od niego zmęczeniem.
- Zostaniesz na noc? - zapytała kładąc apteczkę na szafce i wyciągając z niej potrzebne przedmioty. Blondyn ściągnął koszulkę ukazując paskudną ranę, na której widok dziewczyna aż syknęła. Nie obejdzie się bez szycia.
- Nie mam pojęcia. Przy okazji ludzie myślą, że jestem bezdomny - zaśmiał się próbując ukryć ból. Ludzie radzą sobie z cierpieniem różnie. Niektórzy płaczą, niektórzy podchodzą do niego apatycznie, a za to Dream się śmieje.
Butelka spirytusu której zawartość została wylana na ranę poleciała na podłogę z głośnym stukiem. Dziewczyna skrzywiła się lekko przez swoją głupotę. Niepotrzebny hałas.
- To może w końcu podasz lokalizacje naszego domu? - zasugerowała gdy igła przeszła przez rozdartą skórę. Przebicie się przez tak gruby kawał skóry sprawił jej nie mały problem ale później już szło gładko. W końcu blondynka była silna. Musiała być.
- Mieszanie cie w to całe gówno, to ostatnia rzecz jaką chce. Nie zamierzam ryzykować twojej krzywdy, bądź śmierci - Clay zagryzł na chwilę wargę gdy młodsza mocniej szarpnęła za szwy - Nie chce cię stracić.
- Oh, nie pierdol. Przed czym chcesz mnie bronić? Socjalizacją? Poradziła bym sobie, jestem silna. Po za tym ty ocierasz się o śmierć codziennie. Myślisz czasem o tym co będzie ze mną jak to ty umrzesz? - zdenerwowanie, które zwykle starała się kryć było teraz dobrze słyszalne w jej głosie.
- Biorę to pod uwagę i wiem kiedy się wycofać. Ty tego nie umiesz-
- Bo nigdy nie miałam okazji się nauczyć.
Zapanowała cisza w której dziewczyna zakończyła szycie. Wyciągnęła zakrwawionymi rękami biały bandaż i stanęła naprzeciwko swojego brata.
- Nie chce twojej krzywdy. Nigdy nie chciałem - chłopak złapał jej dłonie w swoje, większe, szorstkie i zapracowane - Nie wytrzymał bym straty ciebie. Jesteś moją jedyną rodziną. Kocham cię, okej?
Drista zagryzła wargę odwracając wzrok. Nie wiedząc czemu łzy nabrały się jej pod powiekami.
- Ja ciebie też - przytuliła go uważając na ranę, którą jeszcze nie zdążyła zabezpieczyć - Bądź ostrożniejszy, dobrze?
- Dobrze.
____________________
KOCHAM DRISTE NFDJKHFDKJG
zakończenie jest chujowe lol
-julek
CZYTASZ
just killed a woman, feeling good |MCYT one-shots|
FanfictionJak sama nazwa wskazuje one-shots z MCYT. Więcej dowiecie się, wchodząc w rozdział pierwszy.