52.

1.2K 86 30
                                    

Leżałam w swoim łóżku kilka dobrych godzin, myśląc nad wszystkim, co w tym momencie działo się w moim życiu.

A to było dosyć ciężkie.

Wiedziałam, że fizycznie dojdę do siebie dość szybko. Gorzej ze stroną mentalną. Nie potrafiłam pozbierać do kupy swoich myśli, za dużo miałam ich w głowie i wszystkie się ze sobą mieszały.

Aiden, porwanie, duchy i wreszcie ta jebana zdolność.

Nie potrafiłam w to uwierzyć, co chyba było całkowicie zrozumiałe. Takie rzeczy zazwyczaj działy się tylko i wyłącznie w filmach.

Dodatkowo, cały czas miałam przed oczami wszystkie sceny z porwania. Bałam się tego, że ON tu wróci i zechce dokończyć to, co zaczął.

Miałam przed oczami ten jego pierdolony uśmiech psychopaty, czułam na ciele wszelkie jego uderzenia, a w głowie odbijały się echem słowa, które wypowiadał z ogromną nienawiścią w moją stronę.

To JA byłam, jestem i będę jego największym wrogiem i celem, wyłącznie z jednego powodu - Aiden'a.

- Ugh, kurwa.- westchnęłam, kiedy poczułam okropny, pulsujący ból głowy.

- Powinnaś pójść spać.- usłyszałam głos Martin'a, który usiadł na skraju mojego łóżka.- Ale wiem, że tego nie zrobisz.

- Dziwisz się?

- Ani trochę.- westchnął.- Czeka cię trudny okres.

- Mogło być gorzej.- wzruszyłam ramionami.

- Jest gorzej, Layla. Ty nie jesteś jeszcze tego do końca świadoma. - powiedział twardo. - Ale masz poniekąd rację. Kilka sal obok leży osoba, która nie potrafi się pozbierać i ma totalnie zrytą głowę. - dodał, a ja zdałam sobie sprawę, że w tym wszystkim ucierpiała jeszcze Margaret.

- Idę do niej.- stwierdziłam pewnie, nie myśląc o moim stanie. W tym momencie chciałam wiedzieć, jaki jest stan dziewczyny.

- Nawet nie wiesz, gdzie ona leży.- prychnął.

- Ty mi powiesz.- uśmiechnęłam się szeroko, mając nadzieję, że to pomoże. Zazwyczaj działało.

- Dobra, ale to dla jej dobra. Jest naprawdę rozbita psychicznie. Musisz z nią pogadać.

- Wiem. - odparłam i zaczęłam pewnie wstawać. Jednak czując ostre bóle w okolicach brzucha zdałam sobie sprawę, że przeceniłam swoje możliwości.

- Dam radę.- wyszeptałam i ostatkiem sił wstałam i chwyciłam za sprzęt z kroplówką, aby złapać oddech i przetrwać bóle.

- To nie jest dobry pomysł.- odparł Martin, ale ja nie zwróciłam na to większej uwagi.

- Lecimy.- wyszeptałam z uśmiechem i wyszłam z sali powolnym krokiem.

Na korytarzu nie było ani jednej żywej duszy, co wydawało się troszkę przerażające. Godziny odwiedzin dawno się skończyły i prawdopodobnie wszyscy już spali.

- Sala numer dwieście. - usłyszałam Martin'a, na co skinęłam głową. 

Szłam powoli patrząc uważnie na każdy numerek zapisany na drzwiach. Nie myślałam o tym, że ktokolwiek z personelu może w każdej chwili się pojawić i mnie wyprosić. To było mało istotne.

- Jest.- wyszeptałam do siebie z satysfakcją, kiedy zobaczyłam szukaną przeze mnie liczbę. Lekko zapukałam i powoli otworzyłam drzwi.

Zobaczyłam Margaret, leżącą na łóżku i patrzącą tępo w sufit.

That Girl | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz