1.

5.2K 229 103
                                    

— Layla! Spóźnimy się na wf! — usłyszałam krzyki mojej przyjaciółki Jolene. Wypuściłam głośno powietrze myśląc o czekającym mnie wysiłku. Nigdy nie byłam jakąś fanką sportu, ale musiałam chodzić na te zajęcia więc wielkiego wyboru nie miałam.

— Nie chce mi się...— jęknęłam, a zielonooka przewróciła oczami.

— Chodź, chodź, nie chcesz chyba dostać spóźnienia.- popatrzyła na mnie znacząco, a ja pokiwałam przecząco głową i wyszłam za nią z łazienki.

Szybko znalazłyśmy się na sali gimnastycznej i stanęłyśmy w rzędzie, aby nasza wfistka sprawdziła obecność. Zaczęła czytać listę. Po chwili dotarła do mnie.

— Layla Hamilton.

— Ćwiczę. —odparłam. Ta zjechała mnie dziwnie wzrokiem, ale poszła dalej.

— Dobra dziewczyny, pięć kółek na rozgrzewkę. Razem z chłopakami.- oznajmiła nam i pokazała na grupę chłopaków, która w tym samym momencie zaczęła biec. Wyprzedzili nas i wtedy my ruszyłyśmy za nimi. Nie lubiłam biegać, to nigdy nie było dla mnie. Dlatego też zawsze biegałam raczej na końcu, a astma wcale mi nie pomagała. Zawsze odliczałam czas i skracałam sobie drogę jak tylko mogłam i potrafiłam.

Po chwili na szczęście piekło się skończyło, a ja zdyszana stanęłam obok J.

— Wszystko okej? — zapytała lekko zmartwiona.

— Tak, tak. Wszystko dobrze. Muszę złapać oddech. — wysapałam i gestem ręki pokazałam jej, że wszystko jest dobrze.

— Dzisiaj poćwiczymy grę w kosza. Zapraszam w dwójkach po piłki do kosza. — krzyknął jeden z nauczycieli, aby przebić się przez gwar rozmawiających uczniów.
Ja wypuściłam powietrze ze zmęczenia, które dopiero miało nadejść.

Szybko wzięliśmy piłki i zaczęliśmy robić ćwiczenia. Jednak cały czas czułam na sobie czyiś wzrok, dlatego też w pewnym momencie się rozglądnęłam i spotkałam na chwilę wzrokiem z Aaronem. Nie speszyłam się, wręcz przeciwnie, potrafiłam patrzeć mu w oczy póki on nie odwrócił wzroku.

– Halo, Layla, obudź się. – usłyszałam krzyki mojej przyjaciółki, a ja uśmiechnęłam się do niej lekko i dalej wykoywałyśmy polecone nam ćwiczenia.

— Ej, słyszałaś o imprezie u Nathana? –spytała się mnie nagle, pojawiając znikąd, Lisa. Pokiwałam przecząco głową.

— Gdzie ty żyjesz kobieto. — prychnęła.

— Ej! Ja nie żyję tą szkołą tak jak wy.—odparłam i wydęłam wargę.

Nigdy nie chciałam stawać się częścią życia innych osób, bo w każdym momencie mogłabym z niego zniknąć.

— Nie obrażaj się, nooo... — zaśmiała się przez co na mojej twarzy także pojawił się uśmiech. — Ale wracając do imprezy, jest w piątek o dziewiętnastej, dużo ludzi o niej gada, ale niewiele jest zaproszonych. — popatrzyła na mnie z lekkim zawiedzeniem.

— A ty jesteś? — zapytałam grając głupią.

— Nie... Jeszcze nie. — zaśmiała się.

— O czym rozmawiacie? — podeszły jeszcze do nas Mary, Jolene i Lola.

— O imprezie u Nathana i o tym jak tam wejść. — powiedziała Lisa.

— O tak, boże... — pokiwała energicznie głową Mary. - Nathan Mindow. Marzenie wielu dziewczyn z naszej szkoły.

— No co ty, nie zauważyłam. —prychnęłam.

Nathan od zawsze uważany był obok Aarona za jednego z najprzystojniejszych chłopaków w naszej szkole. Nie wiedziałam dużo o nim, jedyne co to to, że nie lubi się z Halley'em. Czemu? Nie wiem i raczej prawdy się nie dowiem. Tak czy inaczej, obydwoje mają wiele adoratorek, ale według mnie Aaron w tej kwestii wygrywa, małą przewagą, ale jednak.
Blondyni mają chyba większe powodzenie w naszej szkole.

— Podobno Margaret też tam będzie.—oznajmiła Jolene.

— Dziwi cię to? Ta laska jest wszędzie żeby pokazać jaka to ona jest znana i lubiana. — przewróciła oczami Lola, a ja całkowicie się z nią zgodziłam.

— No niby tak, ale chciałabym być chociaż w połowie tak znana jak ona. Wiecie ile dziewczyn chciałoby się z nią kumplować? — powiedziała Lisa na co ja pokręciłam niedowierzająco głową.

— Ja się w nie nie wliczam i myślę, że Lola, Mary i Jolene też nie. —oznajmiłam patrząc na nią zaciekle, a ta przegryzła wargę.

— Dziewczyny do roboty! Bo zaraz zrobicie karne kółka! - przerwała nam wfistka, a my szybko wróciłyśmy do wykonywania ćwiczeń mających na celu ulepszenie naszych zdolności koszykarskich.

Lubiłam kosza, na moim osiedlu codziennie ktoś grał więc i ja często przychodziłam choćby popatrzyć i uspokoić się po ciężkim dniu w szkole. Nikt o to nigdy nie miał wątów także robiłam to często.

Po kilkunastu minutach nauczyciele wykrzyczeli aby wybrać drużyny w których będziemy grać. Było kilka składów do kosza, ja należałam do drużyny jakże popularnego Nathana przez co reszta moich koleżanek bardzo mi zazdrościła.

Pierwszy mecz graliśmy my przeciwko drużynie Aarona.

O boże.

Mecz się rozpoczął, a ja naprawdę się w nim udzielałam, jak nigdy. Jednak w pewnym momencie, już pod koniec całego meczu zostałam popchnięta przez Halley'a i po chwili poczułam jak mój tyłek styka się z podłogą co bardzo zabolało. Syknęłam z bólu gdy wylądałam.

- Wolne! - usłyszałam jak ktoś krzyczy, a sam Aaron podał mi rękę, aby pomóc mi wstać. Ja podniosłam głowę i popatrzyłam na niego.

I wtedy zobaczyłam jak przy nim stoi blondyn o bardzo bladej cerze. Miał czerwoną plamę na lewej stronie swojej białej koszulki.

Kurwa. Nie.

Szybko zamrugałam kilka razy i po chwili postać zniknęła. Wstałam z pomocą Aarona i stanęłam na przeciwko niego.

I znowu zobaczyłam tego chłopaka, którego skądś kojarzyłam.

- Ej? Żyjesz? - spytał Halley, a ja szybko ocknęłam się, pokiwałam zdezorientowana głową i odeszłam od niego.

I to jest moja jebana zdolność.

Czułam to czego inni nie czują.

Widziałam tych, których inni nie widzą.

Podsumowując, mam kontakt ze zmarłymi.

That Girl | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz