47.

1.4K 95 54
                                    

- Aaron został porwany.

Gdy usłyszałam te trzy słowa nie za bardzo wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Zamurowało mnie.
To był dla mnie ciężki szok.

- Ale... Co? - wydukałam dalej stojąc i patrząc na każdego po kolei.

- Nie ma z nim kontaktu od dwóch dni. Nikt nic nie wie. Wszystkie jego rzeczy zostały u niego na chacie. Czaisz to? - mówił Max, a ja nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

- W takim razie co robimy? - spytałam.

- Ludzie od nas się już tym zajęli. Musimy odnaleźć go jak najszybciej, bo tutaj liczy się każda sekunda.- stwierdził Chris, a ja pokiwałam głową.

- Macie jakieś podejrzenia?

- Myślę, że to Flow za tym stoi, ale głowy sobie nie dam za to uciąć.- powiedział tym razem Liam, a reszta zgodziła się z nim. - Tutah nigdy nic nie jest pewne.

- Przez Jake'a? - wyszeptałam, ale ci tylko wzruszyli ramionami.- Myślicie, że... no wiecie... znajdziemy go żywego, prawda? - gdy to mówiłam moje serce napierdalało jak szalone.

Ja pierdole.

Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, a o porwaniach słyszałam jedynie z telewizji. Nie wiedziałam jak mam się zachować, co robić i tak dalej. Plus przytłaczała mnie każda myśl o tym, że już nigdy nie zobaczę żywego Aaron'a.

- Trzeba być przygotowanym na wszystko. - odparł Vieth.

Kurwa.

- Dobra, czekajcie.- wypuściłam głośno powietrze.- Byłam w sobotę na tej imprezie i pokazał mi się Jake.

- I co?

- Powiedział mi, że ten morderca jest bliżej niż myślę, a z tego co mówił mi Jonathan to Flow był na tej imprezie.- dodałam zestresowana.

- Chłopaki muszą go jakimś jebanym cudem namierzyć i wtedy wejdziemy. Musimy to zrobić jak najszybciej zanim stanie się najgorsze. Nie mamy za wiele czasu.- odparł Vieth, a ja pokiwałam głową na znak zrozumienia.

***

Następnego dnia przyszłam do szkoły kompletnie niewyspana. Całą noc nie spałam tylko myślałam o Aaron'ie. Bardzo się o niego martwiłam, a w mojej głowie przewijały się najgorsze scenariusze. Dlatego też nie miałam ochoty na jakiekolwiek rozmowy.

Po dzwonku, który oznaczał koniec ostatniej lekcji poszłam do szafki, aby wziąć swój płaszcz. Jednak stwierdziłam, że muszę iść jeszcze do łazienki.

Kiedy weszłam do pomieszczenia na początku myślałam, że nikogo w niej nie ma, ale po chwili usłyszałam cichy płacz. Podeszłam bliżej do jednych z drzwi.

- Wszystko okej? - spytałam nie wiedząc kogo.

Cisza.

- Mogę wejść? - spytałam, ale znowu nie usłyszałam odpowiedzi, więc powoli uchyliłam drzwi.

Zaskoczona spojrzałam na osobę, którą okazała się być Margaret.

- Ej, laska, nie płacz...- odparłam spokojnie kucając przed nią.- Co się stało? - zapytałam nie wiedząc jak dziewczyna naprawdę zareaguje na moje... martwienie się? Nie wiem sama jakbym mogła to nazwać.

- Co cię to obchodzi? - prychnęła i zwróciła na mnie wzrok, a mnie autentycznie przeszedł mnie dreszcz.

Wyglądała jak siedem nieszczęść, jednak to co przykuło moją uwagę to coś w rodzaju guza na jej policzku.

That Girl | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz