ROZDZIAŁ 26

993 122 3
                                    

UWAGA: w tym rozdziale pojawia się opis urazów. Jeśli nie chcesz czytać tego typu treści, możesz je pominąć.
______________________________________

Przenieśli śpiącego Wei Wuxiana do Jingshi, aby uzyskać więcej prywatności. Lan Wangji ponownie niósł chłopca na rękach, gdy przechodzili przez puste korytarze Zacisza Obłoków. Większość uczniów uczęszczała na wykłady, a słudzy sprzątali teraz główne pomieszczenia, nikt ich nie widział. Będąc w Jingshi, Drugi Jadeit umieścił ucznia Yunmeng Jiang na swoim łóżku, a Wen Qing wyjęła igłę medyczną. Zajmie trochę czasu, zanim się obudzi, cała czwórka poszła usiąść przy małym stoliku i czekała.

To Lan Xichen pierwszy zakłócił ciszę: Panno Wen, czy mogłaby nam Pani powiedzieć, w jakim stanie znajduje się ciało Młodego Mistrza Weia?

Wen Qing skinęła głową, zastanawiała się przez chwilę od czego zacząć, po czym wyjaśniła bezbarwnym, pozbawionym emocji tonem, tylko jej oczy zdradzały wściekłość i litość, które czuła: Jest wiele ran na całym jego ciele, starych i nowych, niektóre nigdy nie zagoiły się prawidłowo i będą wymagały dodatkowej pomocy medycznej. Mogę powiedzieć, że są to ślady bata, ślady po oparzeniach, rany od noża i oczywiście ślady Zidiana.

Istnieją również wewnętrzne uszkodzenia narządów spowodowane niedożywieniem, źle zagojonymi złamaniami oraz napiętymi i naderwanymi ścięgnami i mięśniami, które obecnie są w większości zagojone. Nie jestem przekonana, czy kiedykolwiek dano mu czas na leczenie, jego złoty rdzeń tylko częściowo zajmował się najbardziej obezwładniającymi ranami. Przy odpowiedniej opiece medycznej i odpoczynku powinien jednak wyzdrowieć, miejmy nadzieję, że bez trwałych uszkodzeń. Jego meridiany są na szczęście nietknięte, a jego złoty rdzeń jest silny i pomoże w powrocie do zdrowia.

Najbardziej martwią mnie rany, których nie widać, jak efekt talizmanów i przekleństw, których ślady wyczuwałam... I psychiczne szkody i napięcie spowodowane ukrywaniem zarówno bycia Omegą, jak i jego obrażeń przed wszystkimi, których nie można wywnioskować jedynie z jego stanu fizycznego. Nie mam z nimi zbyt dużego doświadczenia, więc ktoś specjalizujący się w tych dziedzinach również będzie musiał go zbadać. Po jej opisie znów zapadła cisza.

Cisza panującą w pokoju była ciężka, zakłócana jedynie okazjonalnymi odgłosami przygotowywania herbaty, które zajmowało ręce Lan Xichena. Jego myśli były związane z zaistniałą sytuacją, nigdy by się nie spodziewał, że Wei Wuxian będzie dźwigał tak duży ciężar i przechodził tak wiele w tak młodym wieku. Był pewien, że kiedy usłyszą historię z własnych ust ucznia, rzuci ona więcej światła na to, co faktycznie się wydarzyło i ujawni jeszcze bardziej przerażające szczegóły. Do tej pory mogli jedynie zgadywać na podstawie fizycznych dowodów, których byli świadkami.

Lan Qiren wyglądał na zamyślonego, zastanawiał się nad swoim zachowaniem wobec młodego chłopca, syna dwóch jego byłych kolegów z klasy: Cangse Sanren i Yu Ziyuan, z których jedna była jego biologiczną matką, a druga przybraną. Oceniał go na podstawie jego pochodzenia i był wobec niego niepotrzebnie surowy, nigdy go nie wysłuchał, nigdy nie dał mu okazji, by mógł się zwierzyć. Ze względu na swoje uprzedzenia, jako nauczycielowi, nie udało mu się zapewnić zrozumienia i atmosfery zaufania, w której młody uczeń czułby się swobodnie, rozmawiając o swoich zmartwieniach. Widział tylko źle zachowującego się młodzieńca, nigdy nie przyszło mu do głowy, że może za tą psotą kryje się bolesna i nieprzyjemna przeszłość.

Lan Wangji chciał płakać, nigdy nie wyobrażał sobie, że ktoś może być tak okrutny dla drugiego człowieka, a tym bardziej dla własnego dziecka, chociaż adoptowanego. Wychował się w wierze w nauki sekty Gusu Lan o prawości, łagodności i szacunku dla wszystkich żywych istot. Oczywiście wiedział, że jego sekta również stosowała kary cielesne, ale były one ograniczone do absolutnego minimum, stosowane tylko w przypadku najpoważniejszych naruszeń zasad i nigdy nie przekraczały wagi przestępstwa. Łamacz zasad zawsze miał czas na powrót do zdrowia, co nie miało miejsca w przypadku Wei Yinga. Z tego, co mógł zobaczyć z zachowania młodego ucznia i usłyszeć z jego próśb, Wei Ying był głęboko przerażony swoimi doświadczeniami, jego przekonania były wypaczone i uważał się za mniej godnego niż inni, a do tego ciężar i wstyd jaki odczuwał Wei Ying z powodu bycia Omegą, był z pewnością tylko jednym z przykładów.

Jiang Cheng był przerażony, co innego widzieć ciało brata, a co innego słyszeć o jego ranach od doświadczonego lekarza. Wciąż nie mógł uwierzyć, że jego matka była zdolna do takiego okrucieństwa, ale dowody były niezaprzeczalne. Kiedy Wen Qing mówiła o urazach psychicznych, przypomniał sobie wahania nastroju Wei Wuxiana z ostatnich kilku dni i musiał się zastanowić, czy zawsze był tak niestabilny i ukrywał to za swoimi uśmiechami. Jeśli jego psotne zachowanie było sposobem na ukrycie zachowania matki, pretekstem dla reszty rodziny, by uwierzyła, że jego kary są usprawiedliwione.

Z łóżka dobiegł szelest narzut, wszyscy wokół stołu, zaniepokojeni ponurymi myślami, odwrócili głowy, by zobaczyć siedzącego Wei Wuxiana, wyraźnie próbującego zrozumieć, gdzie jest i co się stało. Kiedy jego oczy zarejestrowały grupę siedzącą wokół stołu, przez jego twarz przemknął wyraz zaskoczenia.

Lan Xichen zauważył, że młody chłopak był zdezorientowany i namówił go, aby usiadł z nimi przy stole: Młody Mistrzu Wei, widzę, że nie śpisz. Czy chciałbyś przyjść i napić się z nami herbaty?

Wei Wuxian skinął głową i wstał, aby udać się na puste miejsce między Lan Zhanem i Jiang Chengiem. Kręciło mu się w głowie, więc zamknął na chwilę oczy, nie widział, jak troska przeszła przez twarze wszystkich, szybko wracając do przyjaznych i uspokajających wyrazów. Lan Zhan uwolnił swoje feromony, wstał z miejsca i pomógł uczniowi Jiang usiąść obok niego. Zaparzył mu filiżankę herbaty.

Wei Wuxian posłał mu mały, zmęczony uśmiech: Dziękuję, Lan Zhan.

Poważna atmosfera nie pozwoliła wątpić, dlaczego wszyscy się tu zebrali, chcieli usłyszeć całą prawdę. Wei Wuxian odetchnął, był wyczerpany ukrywaniem tego i niemożnością powiedzenia nikomu, już zrezygnował z tego, co nieuchronnie nadejdzie, gdy usłyszą jego historię. Ale to już nie miało znaczenia, był po prostu zbyt zmęczony, by się tym przejmować, zbyt zmęczony, by cokolwiek czuć. Odchrząknął i powiedział im wszystko, kiedy zaczął, nie mógł już powstrzymać swoich słów przed wypłynięciem z jego ust i serca.

DAĆ UPUST POWŚCIĄGLIWOŚCI 1 // WangXianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz