8. Fabryka

134 20 3
                                        


8

Podziemia

Głos Hardego wyrwał mnie z zamyślenia i przywołał z powrotem do sali tortur.

- Posłuchaj - powiedział, wbijając we mnie spojrzenie niebieskich oczu. - Mam wrażenie, że twoje hormony totalnie zlasowały ci mózg. Niecałe trzydzieści lat temu gdzieś w Afryce nastąpił pierwszy wybuch. Ktoś spuścił potężną atomówkę o sile kilkudziesięciu megaton. Bunia oglądała wtedy telewizję. Myśleliśmy, że to Rosjanie, ale wtedy pojawiły się komunikaty o kolejnych wybuchach w Rosji, Stanach, Francji, Chinach. Satelity nie były w stanie namierzyć źródła, z którego wypuszczono pociski. Eksplozje następowały jedna po drugiej. Nikt nie był gotowy do kontrataku. Żaden rząd czy nawet koalicja międzynarodowa nie była w stanie zareagować czy choć opracować plan ratunkowy. Wyglądało to tak jakby coś lub ktoś usiłował zniszczyć całą ziemię - Co za Państwa? O czym on mówił? Jakie wybuchy? - Przeżyli tylko nieliczni. Każdy walczy o przetrwanie w tym postapokaliptycznym zoombielandzie. Nie ma granic, nie ma krajów, nie ma rządów. W wielu rejonach świata egzystencja jest niemożliwa ze względu na zabójcze promieniowanie. Na powierzchni może cię zabić dosłownie wszystko, nawet burza. Nie istnieje miejsce, o którym mówisz. Przestań mi więc sprzedawać bajeczkę o raju na ziemi i powiedz, kto wyprodukował te leki. Możemy za nie zapłacić. Chcemy tylko wiedzieć kto jest dostawcą. Jestem lekarzem, dzięki nim będę mógł leczyć ludzi. No więc? Pochodzisz z wysp? - zapytał, a ja uparcie milczałam, trawiąc to, co powiedział. - Nie rozumiesz? Gdybyśmy mieli tego więcej - potrząsnął trzymanym w rękach plecakiem - moglibyśmy ocalić tysiące istnień.
- Przecież właśnie powiedziałam ci prawdę. Wiem jak ocalić tych ludzi.

- Czyżby? - pochylił się i odstawił na podłogę plecak, podnosząc dla odmiany słoik z robalami.

- Chyba tego nie zrobisz? - spojrzałam na niego z trwogą.

Ale on odkręcił już wieczko i wysypał żywą zawartość wprost na moje uda.

- Zabierz je! Błagam!

Wierzgałam, krzyczałam, ale robale pełzły w górę, kąsając mnie chyba tylko dla sportu. Rozpoczęłam walkę o oddech. Ciało nabrzmiało niczym napompowany do granic wytrzymałości balon. Byłam pewna, że zaraz eksploduję w spektakularny sposób bryzgając flakami po motylkowym pokoju. Niewidzialna pętla na szyi miażdżyła mi tchawicę. Dusiłam się.

Kiedy znalazłam się na granicy świadomości, poczułam ukłucie w szyję, różniące się od ukąszenia robali, a zaraz później przyjemne uczucie chłodu rozlało się po mojej skórze. Niczym świeża bryza rozchodziło się po członkach, przynosząc niewysłowioną ulgę. Lina przestała mi wrzynać się w nadgarstki i mogłam poruszać palcami. Nabrałam głodny haust powietrza i zmusiłam się, by spojrzeć w te niebieskie okrutne oczy.

Hardy trzymał strzykawkę z lekiem od Gota w jednej ręce i słoik, w którym na powrót znalazły się robaki, w drugiej. Musiał je ze mnie ściągnąć czego nie zdołałam wcześniej zarejestrować. Psychopatyczny lump pogłaskał czule słoik i uśmiechnął się do mnie promiennie.

- Słuchaj, to, co cały czas próbujesz mi wcisnąć mógłbym przyjąć przy dużej dozie cierpliwości, wyobraźni i problemów psychicznych, a tych cech u mnie nie uświadczysz. Więc jak będzie? Powiesz mi skąd się wzięłaś, co tu robisz i skąd masz np. ten lek? - Pomachał do mnie strzykawką, ale widząc mój brak reakcji, dodał zirytowany. - Nie lubię torturować ludzi, ale te rzeczy są nam potrzebne. Rozumiem, że kogoś chronisz, nie zdradzając prawdy, ale nie wolno ci zatrzymywać leków tylko dla siebie. Ludzie umierają na potęgę. Padają jak muchy. W interesie wszystkich leży, żeby nasz gatunek przetrwał. Potrzebujemy tego, abyśmy mogli stworzyć miejsce, w którym ludzie znajdą schronienie przed postępującą zagładą.

DYSHARMONIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz