Rozmowa z Tomem nie należała do przyjemnych, ale na szczęście nie należała też do długich. Pomyśleć, że kiedyś uwielbiałam te nasze nocne pogaduchy. Zadziwiające, że wszystko może się tak szybko zmienić w zaledwie kilka chwil. Koniec końców umówiłam się z eks przyjacielem następnego dnia w siedzibie partii opozycyjnej. Dziwne, zważywszy na fakt, że Kapelusznik należał do partii rządzącej. Stwierdziłam, że zastanowię się nad tym później.
Tymczasem musiałam spotkać się z Melem i Westem, ponieważ nie mogłam dłużej milczeć na temat Hardego i jego zachowania. Obaj panowie powinni poznać prawdę, tym bardziej, że sprawy przybrały nieciekawy obrót. Od ojca pojechałam więc z powrotem do chaty Gotfryda. Całą drogę biłam się z myślami czy należy we wszystko wtajemniczać Gota. Czy uwierzy w apokalipsę, kolizję światów i opowie się po stronie zwolenników Harmonii czy dalej będzie uparcie bronił Terry jak ja jeszcze niedawno? Z drugiej strony, jeśli współpracował ze zwolennikami Dysharmonii już dawno wyjawiłby im kim są ich przeciwnicy, powiedziałby o fabryce i udzielił wielu innych szczegółowych informacji, a przecież póki co nic takiego się nie wydarzyło. W dalszym też ciągu nie wiedziałam czy akcja w psychiatryku przybrała tak zły obrót ponieważ spartoliliśmy na całej lini czy jednak ktoś nas wsypał. Możliwe, że ostatnimi czasy stałam się trochę nieufna, ale mój przyjaciel z pracy wykazywał zbyt duże zainteresowanie armagedonem. Przygotowywał się do niego odkąd go poznałam i teraz zżerała mnie ciekawość dlaczego. W pierwszej kolejności musiałam z nim porozmawiać, co mogło nie być łatwe zważywszy, że nie przewidziałam absolutnie nic jeśli chodzi o zdradę Niebieskookiego. Nic dziwnego. Pewnie doznałam jakiegoś zaćmienia w wyniku seksualnych ekscesów z Hardego. Co tu dużo mówić, gdy boskie ciało znajdowało się obok mnie dostawałam małpiego rozumu. Tak czy siak rozmowy z Gotfrydem i lumpiarstwem nie należało odkładać na później.
Gdy zajechałam pod chatę i ujrzałam to, co ujrzałam, o mało nie padłam z wrażenia, gdyż towarzystwo urządziło sobie... grilla? W tle słychać było jakąś piosenkę, którą słyszałam pierwszy raz w życiu. Słusznie przypuszczałam, że nie pochodziła z Terry. Na ganku stanął stół i kilka drewnianych krzeseł. Ktoś nawet pokusił się o zerwanie kilku kwiatów i wstawienie do wazonu. Dobrze, że Hardy tego nie widział, bo ostatnim razem zbeształ mnie za zerwanie jakiegoś zielska. W powietrzu unosił się apetyczny zapach grillowanych warzyw i wyglądało na to, że wszyscy bawili się świetnie, ja zaś miałam wystąpić w roli partykilera.
- No waćpanno w samą porę! - krzyknął Mel. - A gdzie zgubiłaś Hardego?
- Hardy poznał nowych kumpli - odparłam lakonicznie.
- Fajnie, niech ich weźmie ze sobą, żarcia mamy w bród. Wizja apokalipsy nieco odsunęła się w czasie.
- A pojawiła się może jakaś nowa wizja? - zagadnęłam, ruszając w ich kierunku.
- Nie, ślimaki się pojawiły. Zdaję się na ich zwierzęcy instynkt przetrwania. Jak wylazły to znaczy, że nie czują zagrożenia. Trochę im zajmie nim dotrą w bezpieczne miejsce, bo to przecież powolne mięczaki, więc przez najbliższe dni nic nam nie grozi.
Stanęłam jak wryta.
- Czyli swoje wizje przyszłości opierasz na obserwacji ślimaków? To już przekracza granice zdrowego rozsądku. A ten, którego przed chwilą rozjechałam aż chrupnęło?
- Rozsądek tu nie ma nic do rzeczy. - Fakt - A tamten mięczak najwyraźniej chciał zginąć. Widzisz waćpanno, jestem nieomylny, ponieważ obserwuję przyrodę, otoczenie, czytam z piasku i wody.
- I ze śliny - zauważyłam, przypominając sobie jak przepowiadał pogodę. Uśmiechnęłam się szeroko, przeskoczyłam nad kałużą, weszłam po stopniach i zajęłam miejsce obok Hany. - No więc przykro mi bardzo, że psuję tak wspaniałą chwilę... - Potoczyłam ręką po pięknie zastawionym stole. - ale apokalipsa jednak nadciąga.
CZYTASZ
DYSHARMONIA
FantasíaNiedoszła policjantka, seksowny lump, melodramatyczny wróżbita, stary psychiatryk, martwa pacjentka, zapomniana przez wszystkich, skrywająca tajemnicę fabryka, wyznawcy Różowego Penisa i miejsce, które rzekomo nie istnieje. Jedna noc, jedna z poz...