48 Telefon do przyjaciela

103 18 3
                                    


1 godzinę wcześniej

Wysiadłam z pojazdu wcześniej i teraz od szpitala psychiatrycznego dzieliła mnie tylko przecznica. Tutaj, na skraju opuszczonej dzielnicy robotniczej czekałam na znak od Hardego aż będę mogła niezauważenie wejść do budynku. Już nie padało, ale wilgoć wyczuwalna w powietrzu sprawiała, że na dworze było nieprzyjemnie. Zapięłam zamek kurtki pod samą szyję i przykleiłam się do ściany opuszczonego budynku. Sierp księżyca co rusz wychylał się zza wędrujących po niebie szarych chmur. Ukryte pod ich grafitową warstwą błyskawice od czasu do czasu rozświetlały niebo..

Wiatr zmarszczył powierzchnię kałuż i poderwał moje krótkie kosmyki włosów. Sięgnęłam do kieszeni kurtki i wyciągnęłam z niej kask, taki sam, jak ten, który dzieciaki z Dark Point nazwały skarpetą. Nasunęłam go na głowę i aktywowałam. Czekałam na sygnał. Nie miałam swojego zegarka, ani komunikatora, żeby orientować się w czasie, więc każda minuta ciągnęła się niemiłosiernie, ale jeśli dobrze szacowałam to mniej więcej teraz Ludojad Luke powinien dawać popis swoich umiejętności skupiając na sobie uwagę pracowników szpitala. W tym czasie pod byle pretekstem Niebieskooki powinien udać się do pokoju ochrony, unieszkodliwić ochroniarza i wyłączyć kamery monitoringu. Co do tego jak to zrobić, został przeszkolony i wyedukowany przez Gota. Wszak nikt się nie spodziewał, że Hardy połapie się w całej tej elektronicznej dżungli, skoro w jego świecie z technologią byli na bakier. W następnej kolejności miał mnie wpuścić do budynku i zgodnie z planem oboje powinniśmy zejść do archiwum. Z piwnic korytarze prowadziły do kanałów, a ze szczegółowych planów budynku wynikało, że drzwi na zewnątrz otwierało się tylko od strony szpitala za pomocą obrotowej korby. Mel psioczył, że drzwi dawno już mogły zostać wymienione albo zamurowane i jak dla niego to plan jest tak chujowy jak to tylko możliwe. Co lepsze nasz wieszcz nie był w swych obawach osamotniony. Hardy również wyraził swoje powątpiewanie w tym temacie, a West mu wtórował. Bo, o ile oni mogli wyjść legalnie głównymi drzwiami, tak jak weszli, ja już niekoniecznie. Awaryjny system ochrony szpitala włączał bowiem kamery po dokładnie pięciu minutach. Nawet jeśli wyszłabym ze szpitala nie dałabym rady zgubić systemu naziemnego i satelitarnego namierzania. Poza tym w głównej mierze chodziło o to, żeby nikt się nie zorientował, że po pierwsze: zniknęły dokumenty z archiwum, po drugie: ktoś nieproszony dostał się do psychiatryka. A zatem moja obecność nie powinna zostać odnotowana, a już tym bardziej wyjście ze szpitala. Stąd jedyną opcją pozostawała ucieczka kanałami.

Zatrzeszczało w mojej słuchawce i wreszcie odezwał się Hardy.

- Waćpanno? - Cholera czy on musiał brzmieć tak seksownie. - Jesteś tam?

- Taa, jestem – odezwałam się przywołując się do porządku.

- Idę do kanciapy stróża. Bądź w gotowości od czasu wyłączenia kamery masz dwie minuty.

- Jasne - odparłam.

Postanowiłam podejść bliżej. Truchtem dotarłam do budynku położonego najbliżej szpitala i uzbroiłam się w cierpliwość. Od psychiatryka dzielił mnie niewielki skwerek licho porośnięty kilkoma drzewami i dorodnymi krzewami róż, a dalej ulica z podjazdem dla karetek.

- Waćpanno - usłyszałam i już robiłam krok do przodu. - Mamy problem - oznajmił Hardy szeptem. - Przystanęłam wciąż chowając się w cieniu budynku.

- Jaki problem?

- Facet, który rzekomo miał być ślepy, właśnie ogląda jakieś przeskakujące na ekranie obrazy..

- Może tylko udaje. No wiesz stwarza pozory. Albo słucha.

- Kiedy mówię, że ogląda to ogląda. Wyraźnie patrzy na poruszające się obrazy. Dźwięku żadnego nie słyszę. Dobra będę improwizował.

DYSHARMONIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz