Terra, na powierzchniByło jeszcze wcześnie, samochód mknął główną ulicą miasta. Zazwyczaj pojazdy przesuwały się tędy w ślimaczym tempie, ale teraz kierowcy słysząc sygnał policyjnej syreny rozjeżdżali się na boki. Tom mógł zatem rozwinąć naprawdę niezłą prędkość i bez problemów odwieźć mnie szybko do domu. Byłam mu wdzięczna, że nie zadawał pytań i milczał. Jak nikt inny potrafił odczytywać moje uczucia i z pewnością doskonale zdawał sobie sprawę, że byłam zbyt przerażona, by wydusić z siebie cokolwiek.
Przerażona... Rzadko towarzyszyło mi to uczucie. Z reguły bywałam wkurzona, ale to co właśnie przeżyłam rozstroiło mnie niczym rozregulowany instrument muzyczny. W mojej głowie już powstawał plan na najbliższe dwie lub trzy godziny. Dotrzeć do domu, sięgnąć po ukrytą w szafce pod zlewem butelkę z domowej roboty nalewką Stanleya i opróżnić ją do dna. Moje plany spełzły jednak na niczym, gdyż Tom, zamiast dać mi święty spokój i odjechać, postanowił się mną zaopiekować. Nie tylko odprowadził mnie pod same drzwi mojego mieszkania, ale także zdecydował, że w tej chwili najodpowiedniejszym dla mnie trunkiem będzie czarna gorzka herbata. Nie mógł się bardziej pomylić, ale nie dziwiłam mu się. Oficjalnie alkohol, podobnie jak tytoń był złem, atakiem na własne ciało. Oczywiście spożywany symbolicznie nikomu nie szkodził, lecz w nadmiarze prowadził do niestosownych zachowań, wyzwalał agresję, która była zdecydowanie niepożądanym skutkiem ubocznym.
Podczas gdy Tom krzątał się po mojej kuchni, w której zresztą czuł się jak w swojej własnej, ja w pośpiechu zgarniałam porozrzucane po pokoju ubrania i upychałam je do metalowej skrzyni, pełniącej funkcję stolika. Omiotłam spojrzeniem każdy kąt mojego nieszczęsnego mieszkania i uznawszy, że w polu widzenia nie znalazł się żaden mogący mnie skompromitować przedmiot, usiadłam na czarnej sofie, opierając stopy na skrzyni. Pozwoliłam ciężkiej głowie opaść w tył na miękkie poduchy i przez chwilę cieszyłam się chwilą upragnionego spokoju
- Sky, wypij to.
Głos Toma przywołał mnie do rzeczywistości. Otworzyłam oczy i spojrzałam na kubek z herbatą, który Tom trzymał w wyciągniętej ręce.
- Dzięki - wymamrotałam, sięgając po napar.
- Mów, co się stało - polecił, po czym wygodnie rozsiadł się obok mnie.
No błagam. Tak trudno się do cholery domyślić, że nie chcę rozmawiać? Przecież mnie znasz Tom, znasz to spojrzenie „spierdalaj", którym cię właśnie częstuję, czemu więc naciskasz?
- Nie patrz tak na mnie, Sky. To nie zadziała - ostrzegł.
- Właśnie widzę - westchnęłam. - Sęk w tym, że to zbyt przerażające, zbyt osobiste i nie wiem czy chcę przeżyć tę wycieczkę w czeluści mojego pochrzanionego umysłu jeszcze raz.
Spojrzałam na niego, jak mi się zdawało, udręczonym wzrokiem, ale zgrywał dzisiaj nieugiętego sukinsyna.
- Sky, to dla twojego dobra. Muszę wiedzieć, co widziałaś i co widziała cała reszta, żeby cię chronić.
Chronić... Prychnęłam w myślach. Ostatnie czego od niego potrzebowałam to troska. Wydawało się, że Tom odwzajemniał moje uczucia, ale jedyne, co mógł mi zaoferować to przyjaźń, wsparcie i właśnie troskę.
- To było obce miejsce, brudne, zniszczone, ale nie w tym rzecz, Tom. - Spojrzałam mu w oczy. - Atmosfera jaką było przesiąknięte jest trudna do opisania, ponieważ nigdy nie czułam czegoś takiego. - Zrobiłam przerwę. Nerwowo obracałam w dłoniach kubek z herbatą. W gardle tkwiła mi wielka gula, nie było więc mowy o tym abym przełknęła chociaż łyk. - Byłam dzieckiem w zniszczonym i wymarłym mieście. Jakaś kobieta, nie - pokręciłam energicznie głową - nie jakaś, moja matka. Nie mam pojęcia skąd to wiem, ale wtedy wiedziałam, czułam to, kochałam ją. - Zamrugałam powiekami, aby odegnać niechciane łzy. - Ona próbowała mnie bronić przed pewnym człowiekiem. Zabił ją na moich oczach - powiedziałam spokojnie, ale coś we mnie pękło. Mój głos zaczynał się łamać. - A ja zabiłam jego. Wyglądał jak Stanley, mój ojciec. - Serce waliło niemiłosiernie w mojej piersi, jakby chciało zerwać się z uwięzi aorty, tętnic i żył. - Zatłukłam go kamieniem. Uderzałam tak długo aż z jego mózgu zrobiła się papka. Boże Tom... - Właśnie teraz dotarła do mnie ta pieprzona oczywista oczywistość, jak zwykł mawiać Stanley. - Oni nie tylko mnie zwolnią, ale też zamkną. Czy jestem niebezpieczna? Czy mam skłonności mordercze?

CZYTASZ
DYSHARMONIA
FantasiaNiedoszła policjantka, seksowny lump, melodramatyczny wróżbita, stary psychiatryk, martwa pacjentka, zapomniana przez wszystkich, skrywająca tajemnicę fabryka, wyznawcy Różowego Penisa i miejsce, które rzekomo nie istnieje. Jedna noc, jedna z poz...