43. Przypadek?

130 23 4
                                        



„Cudownie" było słowem, które dość precyzyjnie określało moje uczucia. Wiedziałam, że Hardy jest cały i zdrowy, cieszyłam się też z faktu, że jednak znalazł się tutaj, w Terze, ze mną. Zyskałam trochę więcej czasu z nim. Przyznam szczerze, że nawet zaczęłam, dość egoistycznie zresztą, snuć plany jak mogłyby się potoczyć nasze losy, gdyby nie udało nam się wrócić do Dark Point. Czy zostałby tutaj ze mną? A może pogrążony w rozpaczy winiłby mnie za porzucenie Buni?

- Muszę tam wrócić - powiedział nagle, jakby właśnie urządził sobie spacer po mojej głowie.

- Wiem - odparłam nieco speszona i utkwiłam wzrok w przeciwległym brzegu rzeki.

Blask księżyca wysrebrzał jej wody nadając jej wygląd błyszczącej, wijącej się wstęgi. W tym miejscu nurt był wolny, wręcz ospały, a rzeka nie była aż tak głęboka. Jednak kilka kilometrów dalej zaczynał się raj dla fanów wodnych sportów ekstremalnych.

- Chyba nigdy nie pływałem w rzece - rzucił od tak Hardy i zsunął z ramion koc odsłaniając nagą skórę pleców.

- Ale nie zamierzasz chyba tam wchodzić? - zapytałam pełna najgorszych obaw. - Woda o tej porze roku jest potwornie zimna.- Mówiąc to objęłam się ciaśniej ramionami.

- Nie przeszkadza mi to. Przywykłem do zimnych kapieli. Chodź waćpanno - Odwrócił się i wyciągnął do mnie dłoń, ale ani drgnęłam. - No weź. Kiedy ostatni raz pływałaś? Ja mając pięć lat. Nawet nie wiem czy jeszcze umiem to robić.

- Chcesz to idź, ja dopiero wyszłam spod prysznica, dodam, że ciepłego. - Cofnęłam się o krok. - W domu Gota mamy wody pod dostatkiem i innych wygód także. Poza tym nie mam na sobie bielizny.

Wzrok Hardego przesunął się wzdłuż mojego ciała, na chwilę zatrzymując się na tej paskudnej spódnicy, która trochę wrzynała mi się w pasie, po czym powoli wrócił do góry, a gdy dotarł do moich oczu zabrakło mi tchu. Jego spojrzenie wydawało mi się tak mroczne i grzeszne. Oczy lśniły w ciemności, usta wyginały się w kuszącym uśmiechu. Ten widok przepełnił mnie uczuciem strachu tak silnym, że niemal paraliżującym. Moje serce ścisnęło się na samą myśl, jak bardzo mi na nim zależało i jakie wstydliwe wyzwalał we mnie pragnienia.

- Jak chcesz - wzruszył ramionami i odwrócił się do mnie plecami.

Idąc w kierunku wody zaczął rozpinać pasek, po chwili zatrzymał się przy brzegu i zsunął z nóg buty, a następnie spodnie. Zostawił ciuchy na kamieniu i zamoczył stopy.

- Nie jest taka zła, waćpanno! - krzyknął.

- Jasne! Już ci wierzę- ironizowałam.

W następnej chwili Hardy wbiegł do wody rozchlapując ją we wszystkich kierunkach, po czym zanurkował. Miałam nadzieję, że kretyn nie dostanie szoku termicznego. Wpatrywałam się w okręgi rozchodzące się po wodzie najpierw duże, wywołujące fale, ale stopniowo malejące. Aż wreszcie wody nie mącił najmniejszy nawet podmuch powietrza, jakby rzeka stanęła, nie płynęła. Jedynym ruchem widocznym na jej powierzchni były odbijające się błyskawice. Hardy nie wypłynął.

Poczułam ukłucie niepokoju. Ruszyłam w kierunku rzeki.

- Hardy!

Intensywnie wpatrywałam się w ciemne wody rzeki, ale Niebieskooki się nie wynurzył.

Na chudego bociana, jednak dostał szoku termicznego.

- Hardy!

Już ściągałam buty, nerwowymi ruchami rozpinałam zamek spódnicy. Zsunęła się upadając u moich stóp. Odrzuciłam ją kopniakiem i wbiegałam do wody. Nie zważałam na to, że była arktycznie zimna, że czułam tysiące igieł wbijających się w moją skórę. Brnęłam coraz głębiej rozgarniając rękoma wodę. Serce waliło mi jak oszalałe, rwącą fala najgorszych myśli płynęła przez moją głowę, malując najgorsze scenariusze.

DYSHARMONIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz