Spięłam wszystkie mięśnie i w oczekiwaniu obserwowałam postać, która powolnym krokiem zmierzała w moją stronę. Sposób w jaki się poruszała, zdradzał, że była kobietą. Wśród strażników nie zauważyłam płci pięknej, konkludowałam więc, że nie mogła być jedną z nich. Myśl ta wcale nie sprawiła, że odetchnęłam z ulgą. Czekałam, aż wreszcie padło pytanie:
- Co tutaj robisz?
Rozpoznałam głos Osy.
- Zwiedzam - odparłam. - Tak tu ładnie i niecodziennie.
- Zwiedzasz – powtórzyła Osa. - Już rozumiem dlaczego tamci dwaj cię znają ze zwiedzania.
- Ze zwidzenia – poprawiłam ją.
- Posłuchaj - Osa zatrzymała się jakiś metr ode mnie i teraz, w świetle dogorywającej pochodni rysy jej twarzy stały się wyraźne – wiem, co kombinujesz. Już ci mówiłam, stąd nie ma ucieczki. Jeżeli zrobisz coś głupiego, wszystkie za to zapłacimy.
- To wasza decyzja. Możecie prysnąć, albo godzić się na to barbarzyństwo.
- Nie rozumiesz – zaczęła Osa, ale jej przerwałam.
- Rozumiem, że wszystkie pogodziłyście się ze swoim losem. Wybacz, ale ja nie potrafię – powiedziałam stanowczo.
Osa uśmiechnęła się, lecz jej uśmiech ciął jak nóż.
- Nie słuchasz - syknęła. - Stąd nie da się uciec.
- Może źle szukałaś - zasugerowałam.
Taa, chyba się wkurzyła.
- Dobrze ci radzę, wróć do pokoju - warknęła.
- Tę ohydną celę nazywasz pokojem? Słuchaj, stoimy po tej samej stronie, więc pozwól mi poszukać wyjścia.
Zrobiłam krok, żeby ją wyminąć, ale złapała mnie za ramię.
- Nie dajesz mi wyboru - powiedziała, po czym wrzasnęła. - Straż! Próba ucieczki!
Normalnie pipa, lampa, lemoniada.
W snopie jasnego świata wpadającego wąskimi szczelinami w ścianie, twarz Osy przybrała iście diaboliczny wyraz. Jej paznokcie wbijały mi się boleśnie w skórę. Poczułam ukłucie niepokoju. Miałam wrażenie, że mój żołądek zamienił się w ciężką, twardą bryłę lodu. Najwyraźniej ciało reagowało na stan zagrożenia, ale umysł jeszcze tego nie przyswajał. Logika podpowiadała mi, że przecież nawet nie zostałam złapana na gorącym uczynku. Osa mówiła, że w szarej strefie można się swobodnie poruszać, więc w czym problem?
Głos, który nagle wszczął alarm w mojej głowie, niemal rozsadził mi czaszkę. Spieprzaj Sky Spieprzaj! I bynajmniej nie był to głos rozsądku. Było jednak za późno. W oddali rozległ się odgłos szybko uderzających o betonowe podłoże buciorów. Po chwili dwóch mężczyzn wyłoniło się zza zakrętu i od razu zwolnili. Teraz szli w naszą stronę powoli niczym drapieżnik, który zapędził swoją ofiarę w kozi róg.
- Nie ruszać się - krzyknął jeden z nich.
- Przecież się nie ruszamy – odparłam, siląc się na nonszalancki ton.
Osa jednak już rozpoczęła budować mój czarny PR.
- Próbowała zwiać. Przyłapałam ją na gorącym uczynku.
- Na gorącym uczynku? Gdy próbowałam co zrobić? Przegryźć kraty? - burknęłam.
Strażnicy zatrzymali się w odległości metra, uzbrojeni w pałki teleskopowe. Na ich twarzach malowało się zrozumienie.
CZYTASZ
DYSHARMONIA
FantasiNiedoszła policjantka, seksowny lump, melodramatyczny wróżbita, stary psychiatryk, martwa pacjentka, zapomniana przez wszystkich, skrywająca tajemnicę fabryka, wyznawcy Różowego Penisa i miejsce, które rzekomo nie istnieje. Jedna noc, jedna z poz...