51. Kartoteka Amy

105 22 8
                                        


Obudziłam się obolała, ale szczęśliwa. Nie otworzyłam jeszcze oczu, ale już się uśmiechałam. Cieszyłam się myślą, że pierwsze co zobaczę, a raczej kogo zobaczę, to Hardy, który pół nocy wyprawiał ze mną cudowne rzeczy. Leniwie otworzyłam oczy i odwróciłam głowę, ale widząc puste miejsce obok siebie natychmiast poderwałam się z miejsca. Po uczuciu euforii nie pozostał nawet ślad, bo szybko zastąpił je niepokój. Ten sam, który odczuwałam od wczoraj, gdy wydostałam Hardego z rąk Toma. Niebieskooki i jego ciało pozwoliły mi co prawda na moment uwolnić się od tego dręczącego uczucia, ale teraz powróciło ze zdwojoną siłą. Nie umiałam tego wyjaśnić, może dopadła mnie jakaś psychoza, którą należało zignorować, ale nie potrafiłam tego zrobić.

- Hardy?! - zawołałam, pełna obaw.

- Tu jestem, waćpanno! - odkrzyknął z salonu.

I choć kamień powinien spaść mi z serca, niestety tak się nie stało. Odrzuciłam kołdrę i usiadłam pospiesznie na łóżku, rozglądając się za jakimś ciuchem. Na szczęście byłam we własnym domu, gdzie na wyciągnięcie ręki znajdowała się moja garderoba po brzegi wypełniona ulubionymi T-shirtami i dżinsami, a co najważniejsze bielizną.

Narzuciłam na siebie szlafrok, zgarnęłam ciuchy i poszłam do łazienki, tej drugiej mieszczącej się w mojej sypialni. Cóż, musiałam zmyć z siebie pozostałości minionej nocy i ten cudowny zapach Hardego, który osiadł na mojej skórze.

Dziesięć minut później, z wilgotnymi włosami i w białej koszulce oversize, na bosaka weszłam do salonu.

- Ekspres, kawa - wydałam komendę, siadając obok Hardego.

On sam spoczywał na sofie i przyglądał się rozłożonym na stoliku dokumentom, które ukradłam z psychiatryka.

- Czytałaś to już? - zapytał i w ten sposób przeszliśmy do porządku dziennego nad tym co wydarzyło się między nami.

- Jeszcze nie. Najpierw muszę wypić kawę - odparłam, chociaż widok półnagiego Niebieskookiego zdecydowanie podniósł mi ciśnienie. Czy coś było ze mną nie tak, skoro moje myśli na powrót stały się grzeszne i poczułam przypływ pożądania? Przecież uprawialiśmy fizyczny seks cztery, nie poprawka pięć razy tej nocy. – Też chcesz? – zapytałam, bynajmniej nie mając na myśli dawki kofeiny.

- Mhm - mruknął, nie odrywając wzroku od kartek. Nawet na mnie nie spojrzał.

Świetnie, czego się spodziewałam przecież wyraźnie dał mi do zrozumienia, że tylko wczorajszego wieczoru mogłam żądać od niego wszystkiego. Dziś nastał już nowy dzień, wróciliśmy więc do punktu wyjścia.

Podniosłam się z sofy i skierowałam kroki do kuchni. Jedną ze ścian stanowiło olbrzymie okno. Lubiłam widok, który się z niego rozpościerał. Szklane budynki poprzetykane licznymi placami zieleni. Most wiszący nad skrzącą się rzeką i przesuwające się ulicami w ślimaczym tempie małe niczym mrówki pojazdy. Słońce zawisło wysoko na niebie, a więc musiało już być późno. Zegar na wbudowanym w szafkę tablecie wskazywał prawie dwunastą. Jeszcze chwilę stałam wpatrzona w okno, chłonąc zanurzony w promieniach słońca znajomy krajobraz. Ale im dłużej tam tkwiłam tym większy narastał we mnie lęk, który coraz trudniej było mi ignorować. Co go do licha powodowało? Czy to instynkt podpowiadał mi, że dzieje się coś złego, że coś przegapiłam?

Sięgnęłam po kubek z kawą wydając kolejne polecenie. Maszyna wypluła ze swojego wnętrza czysty kubek i po chwili czarny napój zaczął się sączyć, rozsiewając w powietrzu niesamowity aromat. I chyba właśnie ten zapach świeżo mielonej kawy przyciągnął do kuchni Hardego.

DYSHARMONIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz