- Chwileczkę - powiedział ktoś powstrzymując te barbarzyńskie działania. Czyjeś ręce przesunęły się wzdłuż moich nóg, brzucha, piersi. Podniesiono mi ręce niczym jakieś rasowej klaczy, następnie odwrócono na bok. Zimne palce przebiegły wzdłuż mojego kręgosłupa. - Hmm. Ostatni test. - Ten, kto to powiedział, położył mnie z powrotem na plecach i bezceremonialnie rozsunął mi nogi.
Błagam niech to się skończy! Niech zabiją mnie od razu.
Nagle w polu mojego widzenia pojawiła się jowialna, okrągła twarz mężczyzny, okraszona długimi blond włosami.
- Wybacz o pani, jam twój sługa uniżony. Wybacz im, bo nie wiedzieli, co czynią. - Zmarszczył brwi aż pojawiły się między nimi dwie pionowe bruzdy. - Głupcy - zwrócił się do Dzikich - to Bezwłosa. Natychmiast ją zabrać.
Nie wiem dlaczego, ale przyjęłam jego słowa z widoczną ulgą, a przecież całkiem prawdopodobne, że tylko odkładał w czasie moje tortury lub co gorsza planował dla mnie coś bardziej okrutnego od zjedzenia żywcem.
Po chwili dwa śmierdzące typy wpakowały mnie do taczki, tej samej, którą nas tu przywieziono. Powiodłam wzrokiem po tym dziwnym miejscu próbując odszukać Hardego, przekonać się, że nic mu nie jest, ale dzikusy zasłaniały mi widok. Dodam, iż wszyscy jak jeden mąż pochylali w pokorze głowy. Taczka potoczyła się powoli, pchana przez typa, którego twarz szpeciły czerwone plamy krwi. Głowę miałam lekko przekrzywioną i czułam, że zaczyna mi drętwieć szyja. Niestety nadal nie mogłam ruszyć nawet palcem i wszystko wskazywało na to, że spędzę trochę czasu w tej niewygodnej pozycji. Moja twarz skierowana była na bok taczki i jedyne co udawało mi się zobaczyć kątem oka, to betonowa ściana, wzdłuż której biegła żółta rura. Oprócz mojego pociągowego, szedł z nami jeszcze ktoś. Jego buty głośno stukały o posadzkę, bardziej jak eleganckie pantofle niż ciężkie trapery.
Po niespełna kilku minutach usłyszałam szuranie, a później skrzypienie drzwi. Taczka wtoczyła się do jasnego pomieszczenia. Rażące światło niemal wypalało mi gałki oczne. Z całych sił starałam się zamknąć powieki, ale nadal bez efektu. Ogarnęła mnie przerażająca myśl, że już na zawsze zostanę sparaliżowana. Bałam się, autentycznie i ogromnie, a mimo to moje serce nie puściło się dzikim galopem. Może umierałam.
- Pani - Dzikus o jowialnej twarzy pochylił się nade mną, zasłaniając światło i tym samym przynosząc ulgę. – Czy dopuścisz, abym cię dotknął?
Wiedziałam, że to zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Ten popieprzeniec oczekiwał, że pozwolę mu się zgwałcić. Nie wiem na co czekał, ale jeśli liczył na odpowiedź, to moje spojrzenie mówiło tylko jedno: „Odwal się!".
- Chcę cię przenieść w wygodniejsze miejsce - dodał. - Na łóżko. - Moje spojrzenie nie stało się ani odrobinę cieplejsze. - Uznam, że się zgodziłaś.
Podczas, gdy ten psychopatyczny ludojad niósł mnie do łóżka, ja mentalnie wykrzyczałam całą znaną ludzkości wiązankę przekleństw. Tych łagodniejszych, ale też i nowych poznanych przeze mnie od czasu przebywania z Hardym i jego ekipą. Zwyzywałam Dzikiego wszystkimi możliwymi epitetami i ani trochę mi nie ulżyło.
- Pani - zwrócił się do mnie, gdy tylko moje ciało spoczęło na miękkim materacu. - Podam ci teraz antidotum na jad pająka. Chwilę to potrwa, ale wkrótce odzyskasz władzę nad ciałem.
Okej, to brzmiało całkiem nieźle, zważywszy, że cała reszta prezentowała się dość słabo. Ludożerca zniknął mi z oczu, coś zabrzęczało, zaskrzypiało, zaszurało i po chwili okrągła twarz zmaterializowała się tuż nade mną.
CZYTASZ
DYSHARMONIA
FantasyNiedoszła policjantka, seksowny lump, melodramatyczny wróżbita, stary psychiatryk, martwa pacjentka, zapomniana przez wszystkich, skrywająca tajemnicę fabryka, wyznawcy Różowego Penisa i miejsce, które rzekomo nie istnieje. Jedna noc, jedna z poz...