Rozdział 8 : Nowa znajomość

1.5K 109 12
                                    

Spotkanie z chłopcem nie było zbyt owocne, a jego apatyczność wręcz raziła Potterów. Małżeństwo starało się jakkolwiek wyciągnąć jakieś informacje z czarnowłosego, jak i wywołać jakieś emocje, ale chłopak czasami wydawał się pusty. Jego reakcje były opóźnione i bardzo lakoniczne. Nie wykazał wielkiego zainteresowania. Sam nie zadawał pytań, a na te zadane jemu odpowiadał najczęściej półsłówkami lub wzruszeniem ramion.

Henry spojrzał na kartkę, którą chłopiec miał w ręce i zadał kolejne pytanie, ale odpowiedź go nie zaskoczyła. Mężczyzna westchnął w głowie i spojrzał na żonę, która również była nie pocieszona tym rozwojem sytuacji. Oboje starali się jak mogli by chłopiec poczuł do nich sympatię, ale widzieli jak bardzo wzbraniał się od tych uczuć. Chłopiec starał się izolować od nich, jakby nie ufając im, a nawet własnemu cieniowi. Nie raz wzdrygał się, gdy usłyszał nawet cichy szelest własnej pościeli.

Robin podeszła do chłopca i położyła dłoń na jego dłoni ignorując blizny chłopca, ten jednak szarpnął nią, ale opanował panikę. Kobieta zdecydowanie poczuła się urażona, ale zdusiła te ciche uczucie i zastąpiła je żalem do osoby, która tak skrzywdziła chłopca.

- Obiecuję, że rozwiążemy twoją sprawę i odeślemy cię do rodziny - powiedziała spokojnie chcąc zapewnić chłopca o tym, że nie zostawią go samego. - Ja i mój mąż pójdziemy teraz do Ministerstwa złożyć raport, ale wrócimy wieczorem.

Jej słowa i aura wydawały się ciepłe i słodkie. Chciała pomóc chłopcu, ale czuła, że ta sprawa zajmie jej sporo czasu.

***

Minął tydzień od incydentu z nieznanym czarnowłosym chłopcem, z rodu Potterów. Dzieciak nadal leżał w takim samym stanie w Mungu, jakim małżeństwo zastało go pierwszego dnia. Jednak niestrudzenie przybywali do niego dzień w dzień i ku ich zaskoczeniu, pierwsze marne wrażenie zaczęło z wolna odchodzić. Najpewniej była to zasługa Carthera, który umilał dzieciakowi czas i przebywał z nim ile tylko się dało opowiadając mu jak najwięcej wiadomości. Dzieciak chłonął wiedzę niczym gąbka wodę, a mężczyzna zdecydowanie lubił się nią dzielić, jak i mocno polubił samego chłopca, który powoli łapał sympatię każdej osoby w szpitalu nie tylko Moore'a i Potterów, swoją naiwnością i niewinnością w niektórych sprawach.

Prowadząc dalej badania Carther odkrył blizny sprzed nawet kilku lat, a nawet i takie które były czarno magicznie takie jak Krwawe Pióro czy Cruciatus. Oczywiście lekarz oddał swój pełen raport Ministerstwu, który zawierał wszystkie jego spostrzeżenia i dostał wolną rękę by pomóc chłopcu.

Jego wychudzenie, poziom wody oraz bardzo zła kondycja mówiły same za siebie, dlatego szybko on i zespół w szpitalu zaczęli mu stawiać spore posiłki, które o dziwo nie znikały całe. Dzieciak nie był wymagający, ale wyraźnie od dłuższego czasu jadł małe porcje, więc być może jego mała postura, również była tego przyczyną.

Według dogłębnych badań dzieciak mógł mieć piętnaście lat, ale jego wygląd sugerował co najwyżej dwunastkę. Moore pouczał go robiąc wykłady jak powinien się odżywiać i jak wiele musi jeść, ale mimo że chłopak rozumiał często odmawiał przystosowania się do tej zasady.

Carther nie dawał za wygraną, ale też nie wpychał w niego wszystkiego co się dało, chciał w końcu mieć jego zaufanie.

Gdy Henry tak myślał nad ostatnimi dniami i wpatrywał się w ogród z kubkiem kawy w dłoni, westchnął lekko pod nosem. Dzisiaj on oraz jego żona czekali na bardzo ważnego gościa...był dwudziesty szósty czerwca....a ich syn miał wrócić do domu. Na szczęście incydent odbył się bez żadnego rozgłosu, więc ich syn nie miał pojęcia, że najpewniej wkopali się w mocne bagno, wraz z jego wujkiem, ale z chęcią chcieli mu o tym opowiedzieć przy kolacji. W końcu od tak dawna nie widzieli swojego kochanego syna, że jeden dzień wspólny im się należy.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz