Rozdział 45 : Mecz cz.2

722 88 38
                                    

Luke zacisnął mocniej uda na miotle, gdy znicz zaczął pędzić zaledwie kilka centymetrów nad trawnikiem. Maxwell starał się przechylić i złapać piłkę, jednak za każdym razem jego miotła chwiała się przez zmianę obciążenia. W końcu jednak przeliczył się i jego miotła zaryła o ziemię. Na samym początku profesor Skamander chciał przerwać mecz, ale widząc jak wściekły gryfon uderza pięścią o ziemię powstrzymał się. Seer zacisnął zęby i szarpnął miotłą robiąc półobrót. Jego plecy ledwo nie dotykały ziemi, a widownia jęknęła na ten widok przekonana, że chłopak zaraz runie na ziemię. Zielonooki jednak wyciągnął rękę i chwycił pewnie znicz, po czym wystrzelił w górę by nie uderzyć w trybuny. Jego nogi i ramiona drżały ze zmęczenia i napięcia, jednak z dumą wyciągnął rękę w górę prezentując znicz. Zabrzmiał gwizdek, a Luke odetchnął z ulgą, gdy ogłoszono ich wygraną.

Drużyny zeszły na boisko i odetchnęły z ulgą. Kapitan ślizgonów zrównał się z kapitanem gryfonów i po wyrzuceniu kilku nieprzychylnych spojrzeń podali sobie dłonie i zakończyli mecz. W tym czasie Luke podszedł do Maxwell'a i wyciągnął do niego dłoń. Przypuszczał, że ten będzie na tyle zdenerwowany, że warknie na niego i nie przyjmie pomocy, jednak był odrobinę zaskoczony, gdy Potter przełknął swoją dumę i przyjął pomoc przyjaciela. Gdy stanęli na przeciw siebie, brązowooki prychnął mu w twarz.

- Następnym razem przycisnę cię do ściany - prychnął, a Luke odpowiedział mu półuśmiechem.

- Chciałbyś - powiedział i skierował się do swojej drużyny, która dumnie, ale z wyszczerzami na ustach zeszła z boiska gdy wszyscy wiwatowali na ich cześć.

Luke wszedł do szatni i nim się zorientował Malfoy złapał go w kleszcze za kark i potargał mu włosy. cała drużyna zaczęła parskać śmiechem, aż w końcu blondyn puścił wyrywającego się i zmęczonego szukającego.

- Mamy nowego asa w rękawie - prychnął. - Jeszcze żaden z naszych szukających nie pokonał Potter'a - powiedział radośnie i uderzył chłopaka przyjacielsko w plecy.

Luke jęknął na tę męską czułość.

- Uważaj, bo mu połamiesz kości i tyle będzie z naszego Asa - prychnął Black już rozbierać się. Reszta również odezwała się na jego temat kilkoma słowami lub, jak w przypadku Lestrange'a, kiwnęła głową z uznaniem. Gdy pierwsze świętowanie się skończyło, a zmęczeni zawodnicy zaczęli się przebierać, Luke z nie małą rezerwą sięgnął po swoje ubrania, spojrzał na resztę drużyny i nie widząc żadnych spojrzeń zdjął z siebie spodnie. Przebrał je i chwycił za koszulkę oraz płaszcz zdejmując je jednocześnie, z cichym westchnieniem ulgi.

Nim jednak zdążył chociażby chwycić za czystą koszulkę do jego uszu doleciał głos Abraxasa.

- Merlinie - głośne wciągnięcie powietrza i przekleństwo spowodowało, że każdy spojrzał w stronę blondyna. Jego twarz zbladła, a dłoń zakryła usta w szoku. Jego oczy były idealnie skierowane na plecy Luke'a, a zaraz po tym wszyscy patrzyli w miejsce, w które spoglądał blondyn. Wzrok obecnych zmieniał się z zaskoczonego, na przerażony, aż w końcu obracali się tyłem do chłopaka. Gdy Malfoy i Black wyrwali się z szoku szybko podeszli do bruneta i zarzucili mu na ramiona koszulę. Luke stał zdębiały dygocąc na całym ciele. Było mu zimno...i gorąco. Dlaczego wszyscy tak zareagowali? Czemu? Co miał na plecach, przecież blizny zaczęły znikać, dzięki maści. Stał skamieniały przez kilkanaście minut, aż w końcu drużyna opuściła szatnię, a w niej został tylko Luke oraz Abrax z Orion'em. Ten drugi szybko skinął mu głową i pobiegł za resztą.

Chciał ich wszystkich uciszyć, by plotka na temat Luke'a nie rozeszła się po Hogwarcie. Spodziewał się, że będzie to proste, w końcu jest ślizgonem, ich szukającym oraz....każdy czuł się odrobinę winny źle traktując go na początku, jednak musiał się upewnić, że to nie wyjdzie poza ich drużynę...szczególnie, że Luke wyglądał na dość skonfundowanego, więc sam najpewniej nie wiedział co znajdywało się na jego skórze.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz