Rozdział 17 : Zajęcia OPCM

1K 110 10
                                    

Luke miał spuszczoną głowę gdy szli w kierunku sali. Został zrugany przez pielęgniarkę na czym świat stoi, od jego blizn i nie dbania o ranę, po jego zbyt wychudzone ciało. Nie była ona nieuprzejma, ale w bardziej nieprzyjemnych słowach przypomniała mu o czym tłukł mu doktor Moore od dwóch miesięcy. Maxwell oczywiście szczerzył się sadystycznie. Sam nie mógł skarcić chłopaka lepiej niż Pani Pomfrey.

W końcu dotarli pod salę z Obrony Przed Czarną Magią. Byli jednymi z pierwszych i jak się okazało Maxwell miał z nim pierwsze zajęcia więc dlatego wziął na siebie poranne wyjście do pielęgniarki. Trochę było mu żal, że nie spotkał się z bratem, bo od przyjazdu tutaj nie zamienił z nim słowa, a wiedział że Connor bardzo lubił mówić.

- Mam pytanie - zaczął nagle w stronę Potter'a. - A raczej prośbę.

- Hm? - mruknął chłopak przyglądając się twarzy przyjaciela. - Tak?

- Chodzi o Connor'a. Już wcześniej mi mówił o tym, że nie dogaduje się ze swoim domem, ale czy byłaby możliwość...wiesz...by jakoś...

- Chcesz bym na zajęciach z nim siedział... obok niego? -zapytał się Maxwell, a Luke po chwilowym zastanowieniu kiwnął głową.

- Nie ma problemu. Wcześniej uważałem go za osobę, która nie lubi rozmawiać i raczej trzyma się tylko swojego nosa, ale....patrząc po waszych przetargach wczoraj, chyba myliłem się - rzekł spokojnie. - Jeśli chcesz przekaże to też Aiden'owi.

- Dzięki i tak, jeśli byś mógł...- powiedział, a chłopak słysząc to wręcz wypruł by jeszcze przed lekcjami znaleźć swojego kuzyna i mu powiedzieć o prośbie Luke'a.

Zielonooki lekko uśmiechnął się pod nosem i po kilku chwilach przysiadł na ziemi i wyciągnął podręcznik by przybliżyć sobie co będą robić na pierwszych zajęciach. Nim zdążył jednak dojść do końca pierwszej strony, przed nim pojawił się chłopak o rudych włosach, zaraz za nim stał inny o ciemnej karnacji. Przekręcił głowę.

- Czy mogę w czymś pomóc? -zapytał, a wściekły wzrok tej dwójki odrobinę go zaniepokoiła.

- Co ty i Max macie wspólnego? - zapytał jadowicie. - Żaden gryfon bez powodu nie spoufalałby się z takim padalcem jak ty i twój dom.

Luke westchnął i postanowił zignorować chłopaka. Pierwszy dzień szkoły, a on miał się wdać w bójkę? Nie było opcji. Wrócił do czytania, ale gryfoni wyraźnie nie dawali za wygraną. Złapali go za szaty i potrząsnęli nim, aż wypadła mu książka z dłoni.

- Mówię do ciebie - warknął, a za napastnikami ustawił się tłumek, nie tylko gryfonów, ale jego dom wyraźnie też nie pałał do niego miłością, bo nawet nie ruszyli palcem by powstrzymać osiłka.

- Proszę puść, nie mam ochoty na kłopoty - rzekł spokojnie, ale to jeszcze bardziej zirytowało rudzielca, który uderzył nim o ścianę.

- Nie zrujnujesz reputacji naszemu najlepszemu ścigającemu i mojemu przyjacielowi, ty parszywy...- zaczął, ale nagle biały błysk uderzył w jego dłoń. Chłopak puścił Luke'a i syknął łapiąc się za lekko poczerwieniałą dłoń.

- Minus dwadzieścia punktów dla gryfindoru, za atak na innego ucznia - odezwał się głos z tłumu. Niski mężczyzna wyszedł zza uczniów i spojrzał na Luke'a, który szybko się podniósł. Kiwnął mu głową i spojrzał na tłum. - Prefekcie Riddle - burknął mężczyzna, a z tłumu wyszedł wysoki chłopak, o jasnej cerze i brązowych oczach, chłopak, którego Luke poznał w księgarni. - Czemu Pan nie przerwał tego? Uczeń spod twojego domu został zaatakowany, a ty go nie wsparłeś.

-Przepraszam...- mruknął chłopak widocznie czując się winny. Nie miał jednak zamiaru się usprawiedliwiać, sam czuł źle względem nowego.

- Nie mnie powinieneś przepraszać, a waszego nowego towarzysza - warknął nauczyciel, a potem spojrzał na prefekta gryfindoru, którym okazał się chłopak o ciemnych włosach, który mimo, że nie podniósł ręki na Luke'a uczestniczył w zagrodzeniu mu drogi ucieczki. - Twoja postawa już drugiego dnia szkoły pokazuje, że wyraźnie nie dorosłeś do swojej posady.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz