Rozdział 49 : Klątwa Propertie

698 82 9
                                    


Luke wbiegł do Skrzydła Szpitalnego niczym pocisk. Jego ramiona i nogi drżały ze zamęczenia, a ciemne podkowy pod oczami podkreślały jego blade policzki. Maxwell już był na miejscu i widząc przyjaciela, zmarzły brwi.

- Wyglądasz gorzej od niego - warknął w stronę okularnika, gdy ten podszedł czym prędzej do łóżka brata. Connor siedział w bandażach opierając się ciężko o ścianę. Unikał wzroku brata, jednocześnie mocniej zaciskając pięści.

Luke podszedł do brata zdenerwowany i zacisnął dłonie na kołdrze brata. Patrzył na niego przez kilka chwil, aż w końcu wydukał.

- Co się stało? - jego głosy był zimny i nieznoszący sprzeciwu. Potter słysząc ten ton aż zadrżał i sam spuścił głowę. Connor poczuł się jeszcze gorzej niż sekundę wcześniej. W końcu jego brat się na niego zdenerwował, a świadomość tego aż go wgniotła w łóżko.

- Coś...napadło mnie i Felix'a w nocy - mruknął, chcąc uciec wzrokiem od brata.

- ..- Luke zacisnął zęby, ale po chwili się uspokoił. Był przemęczony i nie mógł pozwolić by fizyczne problemy....by Draco Malfoy mu przeszkadzał w opiece nad bratem. Szczególnie, że wyglądało na to iż duch dał mu chwilę odpoczynku. - Powiedz mi... dlaczego chodziłeś w nocy po Hogwarcie? Jest niebezpiecznie....on mógł bo miał dyżur, ale ty? I dodatkowo zaatakowała was Gorgona...

- To na pewno nie była gorgona... - wtrącił się nagle Connor, jednak widząc karcące spojrzenie ślizgona zamknął usta.

- Nie ważne, czy gorgona, czy nie! Ważne jest to, że złamałeś swoją obietnicę! Miałeś nigdzie nie chodzić sam!

- Byłem z Felix'em!

- I coś ci to dało?! Miałeś o siebie dbać!

- Tak samo jak ty, ale tego nie robisz, więc ja muszę - burknął Connor również wściekły.

Luke już chciał ciągnąć kłótnię, gdy nagle zrozumiał przesłanie brata, jego brew lekko się uniosła, a on przekręcił głowę w zastanowieniu.

- "Ty musisz..." Po co wyszedłeś z dormitorium w nocy? - zapytał, a Connor lekko pobladł i odwrócił głowę. - Co musiałeś zrobić? I co ja mam z tym wspólnego?! - warknął Luke, jednak Potter złapał go za ramię i odciągnął na metr.

- Uspokój się! - zganił ślizgona. - Nie widzisz, że twój brat jest przerażony? Ledwo wyszedł z tego cało! Felix nie wyszedł i leży obok Aiden'a! Czemu się nie cieszysz, że on oddycha i mówi?!

- Bo gdyby nie był lekkomyślny, to by się nic nie wydarzyło!

Maxwell zacisnął dłoń i złapał za szatę Luke'a po czym siłą wyrzucił z pokoju. Ranny na początku chciał przerwać to, jednak nie zdążył nawet poprosić gryfona by przestał, a oboje brunetów znalazło się za drzwiami.

Potter wyprowadził Luke'a kilka metrów od drzwi i popchnął go dość brutalnie w tył.

- Idź się wyspać, bo ani trochę nie pomagasz - warknął w jego stronę.

- Zamknij się! Nie jest to twoja sprawa, więc daj mi się nią zająć do cholery! - odwarknął Luke zbliżając się o krok do Potter'a jakby chcąc mu zagrozić.

Potter niewzruszony westchnął i pokręcił głową, po czym przeciągnął się lekko. Odwrócił się tyłem i warknął.

- Ty i Connor jesteście moimi przyjaciółmi, czy ci się to aktualnie podoba, czy nie. To moja sprawa, co mówisz i jak mówisz do mojego przyjaciela, ale wiem, że gdybyś nie był tak zmęczony to pewnie trzymałbyś język za zębami - spojrzał w tył na zielonookiego i z dezaprobatą zmarszczył brwi. - Nie wiem czemu nagle zaczęło być z tobą aż tak źle i nie zdziwiłbym się, gdyby to był właśnie powód, dla którego Connor złamał zasady, pierwszy raz w swoim życiu. By znaleźć co do cholery ci jest. Więc idąc tym tokiem myślenia...to twoja wina, że Connor leży teraz w skrzydle szpitalnym - burknął. - Wróć jak się ogarniesz.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz