Rozdział 56 : Zamknąć umysł

646 85 5
                                    

Dyrektor złapał się za nasadę nosa i westchnął. Nie miał pojęcia jak nazwać to co usłyszał od profesora Skamandera oraz doktora chłopca. Czy na pewno było bezpiecznie trzymać go w tej szkole zamiast w świętym Mungu? Może nie powinien tu przebywać, ale....było za późno by wycofać się z tego błędu. Miał przyjaciół, którzy zdecydowanie nie byliby zadowoleni, jak i Ministerstwo i cała Brytania.

- Zatrzymajmy to na razie dla siebie - rzekł w końcu i spojrzał na małe grono dorosłych. - Uspokójcie dzieciaki oraz zamknijcie jego umysł, tak by żadne wspomnienie nie wyrwało się na zewnątrz.

- Ale to wbrew Ministerstwu - rzekł jako pierwszy Moore, jednak pozostała dwójka również nie mogła uwierzyć w ten wymysł.

- To dla bezpieczeństwa szkoły i jego. Co jeśli wspomnienia pomieszają mu się do tego stopnia, że będzie myślał iż ktoś z nas...lub gorzej, z dzieci, jest jego wrogiem? Musi na nim być pod baczniejszym okiem niż tylko mieć na sobie to ograniczające magii ustrojstwo na szyi.

- Ale jego wybuch pomógł nam - sprzeciwił się profesor Skamander.

- Jeśli to co mówił jest prawdą.

- Tom Riddle przyznał się, że znalazł Komnatę Tajemnic niedługo przed wystąpieniem ataków i wszedł do niej. Wspomniał, że nie znalazł żadnego bazyliszka, ale ktoś mógł się zakraść tam za nim i go wypuścić.

- To sprawdzisz ty oraz profesor McCray. Nie życzę sobie kolejnych ofiar w dzieciakach - powiedział spokojnym, ale i mocno zdenerwowanym tonem.

- Nie wejdziemy tam, bez Riddle'a bo nikt z nas nie zna języka węży - mruknął profesor Skamander.

- Więc powie wam hasła i jak je wypowiadać, ale nie życzę sobie by dzieciaki były w to wmieszane. Sam porozmawiam z Panem Riddle'm o jego zachowaniu i tym wypadku. Wy macie się włamać do tego pokoju i zabić bazyliszka oraz pochwycić tą osobę, która go napuszcza - rzekł. - Macie to zrobić jeszcze tej nocy - zażądał i zniknął w ciemnym korytarzu.

Newt podrapał się po szyi, ale kiwnął głową z szacunkiem i również bez słowa zniknął pozostawiając doktora oraz profesora wróżbiarstwa samych. Patrzyli na siebie przez chwilę, aż w końcu Collin opuścił głowę, jakby pokonany.

- Zamkniesz jego umysł? - zapytał się.

- Nie wiem...-mruknął mężczyzna i zacisnął dłoń na zeszycie. - Luke na razie nie chce znać przeszłości, więc to pomogłoby mu się rozwinąć, ale to jest nieodwracalny proces. Jeśli kiedykolwiek zmieniłby zdanie...i spróbowałby mógłby poważnie się zranić. Nie mówiąc o tym, że znienawidziłby nas za podejmowanie takich decyzji. Jednak musze się zgodzić, że to najbezpieczniejsze wyjście.

- Co ze wspomnieniami, które są w posiadaniu Grindewalda?

- Będą istnieć, będzie mógł je kiedyś zobaczyć, jeśli wytrwają u tego czarnoksiężnika, ale nigdy nie będą jego...poza tym mogą wracać w małych porcjach, ale nie nigdy nie staną się częścią jego osoby.

- ...- Collin zastanowił się przez chwilę, po czym kiwnął głową. - Zamknij jego umysł jeszcze tej nocy - rzekł zaskakując Moore'a. - Bardziej obchodzi mnie jego zdrowie na tą chwilę. Potem mogę wziąć na siebie ewentualną nienawiść - zapewnił i wszedł do pokoju Luke'a, który spokojnie odpoczywał.

Doktor westchnął przeciągle i ścisnął swoje skronie.

- To nie proces, który mogę przeprowadzić w jedną noc - mruknął. - Potrzebuję kilku dni.

Postanowił powrócić do świętego Munga, by w tajemnicy się przygotować do zabiegu. W tym czasie niezauważony przez nikogo opierając się o ścianę stał Cedric, który poczuł chłód na swoim widmowym ciele. Nie miał wiele czasu....musiał szybko przekazać to co Luke będzie potrzebował do wykonania planu, a potem...da zamknąć jego umysł. To był świetny zbieg okoliczności....szkoda tylko że nastąpiło to tak szybko i on nie miał za wiele czasu, by przypomnieć niektóre szczegóły brunetowi.

Wszedł do pokoju i zastał starszego Seer'a cicho rozmawiającego z przybranym synem, gdy jego mała kopia leżała w nogach łóżka brata. Podszedł cicho i przysiadł tak by Luke widział go, nie chciał przecież wyjść na podsłuchiwacza.

Luke rzucił mu bardzo krótkie zdzwione spojrzenie, za którym podążył jego ojciec, ale nie dostrzegając nikogo wrócił wzrokiem do syna.

- W porządku? - zapytał dla pewności.

- T-tak...wydawało mi się, że widzę cień -rzekł Luke udając rozespanego. W końcu jego ojciec przed chwilą go obudził. - Wracam do Munga? Na stałe? - zapytał niepewnie, a mężczyzna pokręcił głową.

-Nie....nie....spokojnie - zapewnił go. - Ale chciałbym wiedzieć, co się wydarzyło, by Moore mógł powziąć odpowiednie środki, Luke. Co widziałeś? - zapytał dla pewności, chciał usłyszeć to od syna.

- Widziałem wycinek z książki o bazyliszku, który mówił o tym, że ten wąż może petryfikować ofiary.

- Pamiętasz może coś więcej o tej książce?

- Nie....ale jestem pewny, że była napisana przez profesora Skamandera - zaczął Luke jednak nauczyciel mu przerwał.

- To nie możliwe, bo nie napisał nigdy o tych stworzeniach i miał w planach dopiero znalezienie egzemplarzu i zbadanie go, a wiem, bo przestudiowałem jego książki z wielką uwagą.

Luke lekko zmarkotniał i wydawał się zatracony, jednak jego ojciec od razu przypomniał mu pytanie.

- Co jeszcze widziałeś?

- Wielką salę z twarzą wykutą w białym kamieniu. Sala była ciemna, a pod ścianami widziałem statuy węży, które wyrastały z wody pod nimi. Usta posągu otworzyły się i pokazał się bazyliszek....też widziałem dziewczynę, która leżała na ziemi, cała we krwi, oraz kogoś kto nad nią stał - opisał Luke.

- Ginny?

Luke pokiwał głową i westchnął czując dziwny ból głowy.

- Nie będę cię męczyć. Jest późno i musisz odpocząć, więc nie martw się jutro jeszcze porozmawiamy - zapewnił, delikatnie pogłaskał syna po głowie, a swojego rodzonego syna wziął na ręce. - Zabiorę go do pokoju - rzekł z lekkim uśmiechem.

Otworzył drzwi, gdy poczuł nagłe szarpnięcie. Spojrzał w tył widząc Luke'a panicznie wgapiającego się w korytarz przed nimi.

Collin już otwierał usta by uspokoić chłopaka, jednak Luke wskazał coś palcem w korytarzu jednocześnie nakazując mu ciszę. Mężczyzna spojrzał w podanym kierunku i zamarł zaciskając mocniej dłonie na śpiącym w jego ramionach synu.

Wielkie wężowate cielsko przesuwało się leniwie po korytarzu i dopiero wtedy doszedł do jego uszu cichy syk. Zielone, lśniące łuski okalały potwora niczym zbroja chroniąc go przed każdym najpewniej zaklęciem. Luke oraz Collin stali przez kilka chwil wgapiając się w cielsko, aż to zniknęło w jednym z korytarzy, najpewniej szukając ofiary.

Nauczyciel spojrzał na przybranego syna, chcąc mu podziękować i zapewnić, że już jest bezpieczny, ale nie musiał tego robić, bo wzrok chłopaka był na tyle pusty, że nie mógł dojrzeć w nim strachu, jakby to co widział Luke przed chwilą nie miało znaczenia i impaktu na nim.

Mężczyzna zaprowadził syna do łóżka i położył obok niego, jego drugie syna, po czym usiadł przy nich.

- W takim razie zostaniemy tutaj - szepnął cicho.

Gdy tylko nastąpi świt będzie musiał powiadomić o tym co widział dyrektora, a potem będzie mógł coś na to poradzić, ale musiał swoich synów trzymać z dala od tego czegoś. Zacisnął zęby i kiwnął głową do siebie, widząc jak ślizgon zasypia. Musiał napisać do Potterów i prosić o ich pomoc.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz