Rozdział 18 : Normalny dzień w szkole

1K 106 25
                                    

Arthur Evans prowadził swoje zajęcia w zwyczajowym tonie. Nie zwracał uwagi na nowego ucznia, a polecenia jakie wydawał były jak zawsze niezwykle niedoprecyzowane. Nie miał zamiaru ułatwiać dzieciakom i pomagać im w wymowie. Każdy z nich miał się sam nauczyć. On tylko pilnował by sala nie wyleciała w powietrze. Siedział więc przy swoim biurku, gdzie wszyscy cicho uczyli się podanego przez niego zaklęcia.

Connor spojrzał na Luke'a, który jeszcze ani razu nie wypowiedział zaklęcia, mocno wbijał w nie wzrok, ale nie podniósł różdżki. Krukon niepewnie poprawił się na swoim miejscu, siedzieli praktycznie na samym końcu ław, niczym wyrzutki. Dostrzegł jak ślizgoni świdrują wzrokiem jego brata, jednak ten zdawał się nie widzieć tego lub świetnie ignorować nieprzychylne spojrzenia.

Blondyn westchnął w głowie i nachylił się do przybranego brata.

- Pod koniec zajęć będziemy zdawać to zaklęcie, musisz je potrafić - szepnął cicho. Widząc, że nic to nie daje machnął różdżką i wypowiedział zaklęcie. Niewidzialne więzy otoczyły pęk kwiatów przytrzymując je razem w ściśle związanym bukiecie. Seer'owi już podczas trzeciej próby udało się wykonać te zaklęcia. Nie było silne, ale na pewno zapewni mu wysoką ocenę, ponieważ mijała już połowa lekcji, a oprócz niego to zaklęcie wykonało tylko dwóch krukonów oraz z tego co dojrzał czterech ślizgonów.

Bardzo chciał by Luke wypowiedział chociaż raz to zaklęcie. Nie było one skomplikowane, ale trudne do opanowania i wymowy. On ze względu na średnią moc magiczną oraz wiedzę na poziomie profesorów opanował je bez problemów, osobom z jego domu pewnie ich wiedza również się do tego przydała, a ślizgoni, albo mieli farta lub byli bardzo utalentowani.

W końcu profesor zaklęć i uroków wstał od swojego stolika i przeszedł się pomiędzy stolikami, kazał dzieciakom wyjść z ławki i ustawić się w rządku. Luke oraz Connor dość brutalnie zostali zepchnięci na sam koniec, co "uszło" uwadze nauczyciela. Nie było to tak, że nie lubił tej dwójki, po prostu łatwiej było puścić to płazem bachorom niż babrać się w dobrego nauczyciela.

Każdy z wolna prezentował mu swoje "umiejętności" oraz opanowanie zaklęcia. Większość druzgocąco dostawała Trolle jak i Okropne, aż w końcu doszło do ślizgonów, którzy z lekkimi uśmiechami wykonali zaklęcie na nauczycielu. Profesor Evans spojrzał na swoje ręce i poruszył nimi. Kiwnął głową.

- Pierwszy raz dzisiaj musze użyć zaklęcia - prychnął gdy zaklęcie Tom'a Riddle'a spętało go. - Emancipare - więzy zniknęły, a mężczyzna beznamiętnym głosem wypowiedział ocenę. - Powyżej oczekiwań.

Ślizgon kiwnął głową i odszedł do grupki, która miała już swoje podejście, po czym reszta paczki otrzymała oceny o stopień niższe od prefekta. W końcu nadszedł czas na Connor'a, który machnął różdżką starając się wbić zaklęcie jak najwięcej mocy. Profesor kiwnął głową, również dając chłopcu P i uwolnił się zaklęciem. Connor ukrywając westchnienie ulgi odszedł od grupy i przyjrzał się bratu. Nadszedł czas na Luke'a, który nie wydawał się poddenerwowany. Wycelował różdżką wbił wzrok w mężczyznę przed sobą. Profesor znudzonym wzrokiem czekał, aż chłopak wypowiedział zaklęcie spokojnie.

- Brachiabindo

Profesor zdążył jedynie unieść brew zaskoczony idealną wymową, a zaraz po tym więzy zacisnęły się na nim. Stracił odrobinę tchu w płucach jednak zignorował to. Kiwnął głową i machnął różdżką by uwolnić się, jednak jak się okazało jego zaklęcie było zbyt słabe. Po chwilowym zaskoczeniu poprawił się, a więzy w końcu zniknęły. Evans kiwnął głową.

- Nic dziwnego, że ma cię na oku - powiedział pod nosem, wprawiając pozostałych uczniów w zaciekawienie. "Kto ma go na oku?" Zaczęły się w nich myśli, jednak zostały one przerwane, przez głos nauczyciela. - Wybitny.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz