Rozdział 20 : Transmutacja i stary dziad

989 114 26
                                    



Luke westchnął ciężko. Był już późny wieczór, po kolacji, a jego niańki w końcu pozwoliły mu wrócić do dormitorium. Bardzo chcieli zabrać go do siebie bo nie ufali ślizgonom, a w szczególności jego prefektowi, ale ze względu na prośby zielonookiego postanowili na razie nie ingerować, chociaż Connor zdecydowanie postanowił powiadomić ich ojca, że nie chce by Riddle uczył już jego przybranego brata. On oraz pozostała trójka postanowiła bardzo szybko, że to oni będą jego tutorami, co Luke zgasił. Prosił ich o miesiąc zapewniając, że to tylko zły start i będzie w krótce lepiej.

Chłopcy się go usłuchali pomimo odmiennych myśli. Luke miał coś w sobie...coś niewinnego, a za jednym razem coś przerażającego, co dało wybuchową mieszankę, która bardzo dobrze zmuszała ludzi by byli usłużni chłopcu. Mimowolnie Potter zaczął się modlić by chłopak nigdy nie został czarnoksiężnikiem z taką zdolnością, bo nie wiadomo jak bardzo mógłby namieszać w świecie czarodziejów.

Luke wszedł do pokoju wspólnego i od razu wszedł do dormitorium jego oraz świty Riddle'a. Został sprawdzony przez pielęgniarkę, która wznowiła swoje lamenty z rana, ale nie wiele więcej się wydarzyło. Mógł na spokojnie zażyć kąpieli i wznowić lekturę by jutro "zdać" ten głupi egzamin...jakikolwiek, który da mu prefekt. Użył fiolki z eliksirem, który profesor Slughorn nawarzył mu. Miał siedem fiolek na ten tydzień, a kolejne dostanie w następny wtorek.

Przemył się tym eliksirem, który pachniał przyjemnie, winogronowo. Luke nie przepadał za słodkimi zapachami, jednak w głowie snuła mu się myśl, że istnieją eliksiry, które na pewno miały o wiele gorszy zapach.

Ziewnął lekko i przebrał się w piżamę. Spod jego krótkiego rękawka, wychodziło kilka bandaży, które zasłaniały jego blizny wywołane czarną magią. Nie potrafiłby w końcu utrzymać zaklęcia glamour w nocy, a nie chciał by ktoś z jego współlokatorów przeczytał te blizny powstałe od Krwawego Pióra.

Seer usiadł na łóżku i zaczął czytać podręcznik pierwszej klasy, jak zauważył, wszystkie informacje, które usłyszał dzisiaj od Tom'a jakoś wylądowały w jego głowie. Zadowolony więc postanowił się ułożyć, chociaż obawiał się przyczyny, dlaczego jeszcze nikt inny nie wrócił od ślizgonów.

Przymknął oczy udając, że śpi i postanowił nasłuchiwać. Leżał tak bez ruchu przez dobrą godzinę lub dwie, aż drzwi otworzyły się do pokoju. Do niego wmaszerowali ślizgoni, a Luke nasłuchiwał ich głuchej ciszy oraz powarkiwań pod nosem.

Ich spojrzenia niczym noże wbijały się w jego plecy i tył jego głowy, aż po kolejnej godzinie każdy z nich zasnął w swoich łóżkach. Co jak co, ale nie spodziewał się, że nie robiąc nic wyzwoli w nich jeszcze większe pokłady agresji.

Zacisnął palce na kołdrze, chyba powinien żałować tego postanowienia, by dać im miesiąc.

***

Wyszedł z samego z dormitorium by nie naprzykrzać się współlokatorom. Jakoś nie miał ochoty na rozmowę z nimi lub potyczkę z samego rana. Może nie zamienił z nimi żadnego słowa, ale spodziewał się, że ci mogą przestać ignorować go na rzecz innych jeszcze mniej przyjemnych czynów. Wiedział komu zawdzięcza ten nagły, pogorszony stan rzeczy, więc czuł jak nieprzyjemne uczucie uderzyło go w żołądek. Na nieszczęście było już za późno by się wycofać i prosić kogokolwiek o pomoc. Nie chciał rezygnować z miesiąca prób, bo to był dopiero jego drugi dzień.

Przybył z samego rana, sam do pielęgniarki, która sprawnie go przebadała, a gdy skończyła Luke z ulgą wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego by wejść do Wielkiej Sali i zająć się śniadaniem. Nie czuł wielkiego głodu i prawdę mówiąc czuł się z tym dziwnie, dobrze, ale dziwne.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz