Rozdział 32 : Miłość

909 95 8
                                    

A taki mały prezent :>

****************************************************************

Wiadomość o jego zwycięstwie nad trzema gryfonami rozeszła się już tego samego wieczoru. Na samym początku niewinnie, kręciła się wokół stolika krukonów, by już po kolacji rozejść się do sąsiednich puchonów. Luke obserwował to z daleka i czekał. Wiedział, że tej nocy ta wiadomość nie dotrze jeszcze do uszu jego towarzystwa z dormitorium i dane mu będzie przemyśleć w nocy konwersację jaka nastąpi jutro. Musiał być na nią gotowy od rana, bo mimo wszystko nie mógł zdecydować jak zareaguje drużyna quidditcha. Poznał zaledwie ich trzech członków.

Lekko uśmiechnął się i potarł wierzchem dłoni jego nos zasłaniając lekko sadystyczny wyszczerz. Poruszył lekko ręką, która ucierpiała od zaklęcia Grindewalda. Nie czuł bólu, dzięki silnym eliksirom, ale świerzbienie nadal nie było przyjemne. Podrapał się po bandażu i ziewnął. Zjadł zaledwie połowę swojej kolacji, ale już był lekko zmęczony, w końcu jutro ponownie rano wstawał na zajęcia. Przetarł twarz dłońmi i wstał od stołu, zauważając jak jego przyjaciele odchodzą od własnych stołów i idą za nim. Zrobiło mu się ciepło w środku widząc to. Może i czarnoksiężnik czyhał na jego życie, ale nie potrafił o tym myśleć....nie będąc odrobinę wdzięcznym Czarnemu Panu, w końcu dzięki niemu pozwał wspaniałe osoby...miał dobrych przyjaciół, teraz tylko nie mógł tego spieprzyć.

Connor podszedł do niego z wielkim uśmiechem i lekko przytulił go. Cóż....nie przeszkadzało to brunetowi. Jego brat bardzo lubił z nim przebywać, a szczególnie w jego strefie prywatnej. Czuł lekkie zagubienie, ale nie chciał tego pokazywać, może by się przyzwyczaił do takich przypadkowych czułości? Na pewno posiadanie tego na co dzień, byłoby przyjemne.

Aiden oraz Maxwell lekko się zaśmiali widząc czułe rodzeństwo i ziewnęli również zmęczeni. Występ Luke'a zmęczył ich bo cały czas byli gotowi by w razie problemów wystrzelić za chłopakiem i złapać go gdyby ten spadł, lub gdyby gryfoni zagrali nieczysto.

Grupka rozeszła się więc w swoje strony, ale nie aż tak szybko. Bo gdy tylko Luke znikał tuż za rogiem, z Wielkiej Sali wybiegł dobrze mu znany Kirke. Chłopak lekko uniósł brew, ale widząc, że zmierza prosto za jego bratem nie mógł się powstrzymać, to była zbyt idealna sytuacja, by jej nie wykorzystać. Rozejrzał się i szybko rzucił na siebie zaklęcie kameleona i ruszył wprost za bratem i Felix'em.

Szedł cicho, starając się nie wywołać żadnego dźwięku, a gdy w końcu dojrzał swojego brata, zastał go zaskakujący widok.

Felix złapał za nadgarstek Connor'a. Nie był to brutalny ruch jednak wystarczył by blondyn się wystraszył i zaczął szarpać, jednak starszy krukon zacieśnił dłoń.

- Chcę tylko porozmawiać - rzekł błękitnooki, a w jego głosie pobrzmiewała prośba. - Proszę daj mi się wytłumaczyć...

- Twoje tłumaczenia nie mają sensu - warknął Connor. - Znowu, tak jak za każdym razem powiesz, że "nie chciałeś"? - zapytał z wyrzutem. - "Nie chciałeś odebrać mi każdego przyjaciela, jakiegokolwiek, kiedykolwiek miałem"? "Nie chciałeś nigdy mnie poniżyć podczas konkursów"? " Nie chciałeś nastawić całego domu przeciwko mnie"?

- Wiem, że to brzmi idiotycznie, ale na prawdę nie miałem takiego zamiaru. Od samego początku chciałem być twoim przyjacielem....- zaczął, a wtedy Seer wyszarpał swoją dłoń, aż na jego nadgarstku pojawiły się ślady zadrapania. Ten jednak nie syknął nadal zdenerwowany na starszego prefekta.

- Przyjacielem? - szepnął chłopak głosem ociekając jadem. - To czemu odrywałeś ode mnie każdego znajomego, aż zostałem sam? Dlaczego specjalnie brałeś udział w każdej konkurencji w której ja byłem i zawsze musiałeś wygrać jakimś cudem? Zawsze byłem na drugim miejscu nie ważne co bym zrobił! Zrobiłeś ze mnie wyrzutka i nawet próbowałeś mi zabrać brata!

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz