Rozdział 69 : Koniec sielanki

376 36 7
                                    

Tom siedział biały niczym ściana pomiędzy Luke'iem, a równie białym Felix'em. Ich dwójka miała ledwo spuszczone w dół głowy i zawstydzeni patrzyli na kolana, gdzie nie tylko leżały ich mniejsze lub większe prezenty, ale też gdzie widać było przerażające złe i okropnie kiczowate swetry. Czuli się zażenowani, chociaż nie byli jedynymi zmuszonymi do ich założenia osobami. Profesor McCray, z nie bardziej zadowoloną miną siedział na przeciwko nich i kątem oka, z mordem w oczach patrzył na Seer'ów. Collin Seer oraz jego biologiczny syn byli uśmiechnięci od ucha do ucha angażując ich, Luke'a lub McCray'a do rozmów. Atmosfera wydawała się miła, i przyjazna, ale ich dwójka nie mogła znieść ciągłego nacisku spojrzeń od strony dorosłych, gdy tylko Luke oraz Connor odwracali wzrok.

Felix odrobinę zdawał sobie sprawę dlaczego ta rodzinka może, go nie trawić, w końcu nadal uważali najpewniej, że znęcał się nad Connor'em. Chociaż nie do końca miał pojęcie dlaczego akurat Riddle również dostaje wściekłe spojrzenia. Czyżby i on nadepnął jakoś znacząco na odcisk Seer'owi? Mimo wszystko ich dwójka została zaproszona przez bruneta i młodszego blondyna. Więc byli zmuszeni zostać mimo ich nadopiekuńczego ojca. Minęły godziny, a ich dwójka rozluźniła się i nawet zaczęła rozmawiać o swoich planach względem przyszłości. Nikogo nie zdziwił fakt, że Felix ma zamiar dostać się do Ministerstwa. Miał małą smykałkę do polityki i nawet sporą wiedzę, co nawet profesor Seer musiał przyznać. Connor natomiast chciał zostać nauczycielem podobnie jak Tom. Oboje mieli własne pomysły w czym chcą edukować przyszłe pokolenie i wcale nie wydawało się, że są one chociaż trochę podobne, ale Riddle uważał, że miło było dzielić się z kimś przemyśleniami. Luke natomiast nie miał tak łatwo. On sam nie wiedział gdzie się kierować. Nie miał planu, czy pojęcia, dlatego by nikogo nie martwić oznajmił, że chce zostać profesjonalnym graczem Qudditch. Nikt nie wypomniał mu dziecinności, w końcu każdy gracz chce być na samym szczycie.

Poranne śniadanie zakończyło się kilkoma prezentami, w tym Riddle oraz Kirk dostali swoje własne upominki. Oboje byli całkiem zadowoleni z nowych książek oraz swetrów, ale czuli się bardzo źle, że nie mogli jakkolwiek się odwdzięczyć dorosłym. Ci jednak wzruszyli jedynie ramionami. Luke oraz Connor otrzymali dokładnie te same prezenty co ich dwójka, a zaraz po tym rodzinka rozeszła się w swoje strony. Mieli jeszcze cały dzień wolnego, bo jutro jak oznajmił profesor Collin mieli wybrać się na spacer do Hogsmeade. Mężczyzna wyraźnie coś zaplanował, więc dzieciaki czekały z uśmiechem na kolejny dzień.

Connor oraz Felix postanowili nieco porozmawiać razem przez co nadopiekuńczy Luke musiał jedynie zachodzić w głowie co dzieje się pomiędzy jego bratem, a tym cholernym starszym krukonem. Jednak nie wyrażał się źle o chłopaku. W końcu z jakiegoś powodu ten został zaproszony na śniadanie, więc może...ale tylko może, on i Connor starają się pogodzić? Nie wiedział co z tego wyniknie, ale miał nadzieję, że nic złego.

Z tego też powodu, że brat był zajęty on miał czas by zająć się swoim przyjacielem Tomem. Wiedział, że Książe Ślizgonów coś chowa od listopada, a raczej ukrywa jakąś tajemnicę. Ta sprawa nie dawała mu spokoju, jednak był zbyt zajęty bólami głowy, czy nawet swoimi wspomnieniami i Draco, by się tym przejąć. Teraz jednak panowała świąteczna atmosfera. Afera bazyliszka była za nimi, a ich przyjaciele daleko w domu i nie mogli usłyszeć o czym będzie rozmawiać z brunetem. Nieco nadęty więc, zapukał przed obiadem do przyjaciela, nieco stresując się. Nie wiedział, czemu, ale spotkanie sam na sam z Riddlem wydawało się dziwne i intymne. Z jednej strony spotykali się cały czas, ale z drugiej czuł się dziwnie przy chłopaku. Nieco zauroczony jego wyglądem, powagą i mądrością, ale i zirytowany jego stylem bycia. Bycia bohaterem, dramatycznym i skazany na porażkę, jakby pogodził się z przyszłością, o której oboje nie mieli pojęcia.

Riddle akurat wtedy odkładał wszystkie prezenty czując wypieki na swoich policzkach. Nieco zawstydzony tym porankiem. Słysząc jednak pukanie, nie mógł się powstrzymać od uniesienia brwi. Spodziewał się, że raczej teraz będzie miał trochę spokoju, jednak okazało się, że Seer'owie mieli inne plany.

Podchodząc do drzwi, spodziewając się kogo spotka, poprawił mimowolnie włosy oraz ubrania. Otwierając spojrzał prosto w oczy zielone oczy Luke'a, aż poczuł ciepło w piersi. Nieco dziwnie było czuć to ciekawe nieco kłujące uczucie, którego wcześniej nie znał. Zdusił w sobie jednak swoją nieśmiałość i chrząknął zachęcająco do chłopaka.

Luke w tym czasie nieco zapomniał się po co przyszedł. Jego uwaga spadła na jeden odstający kosmyk włosów, który sterczał w inną stronę niż pozostałe, ułożone idealnie i równo. Nie wiedział czemu, ale według niego ten jeden kosmyk dodawał jeszcze więcej uroku chłopakowi niż mógłby się spodziewać. Myśląc tak....czy on.....zauroczył się w Tomie?

Chrząknięcie wybudziło go z zamyślenia i nieco speszony opuścił wzrok na swoje stopy.

- Wybacz...chciałem wiedzieć, czy...przypadkiem...nie chciał byś wyjść na spacer? - zapytał. - Wiesz...w końcu jesteśmy sami w całym Slytherinie....

- Prawdę mówiąc, chyba widziałem z trzy lub cztery osoby dzisiaj - wtrącił się Tom nieco burząc jego fantazje i dobry humor. - Chyba Sopia, Mel oraz Will są głównym pokoju....- wyższy Ślizgon patrzył przez kilka sekund na przyjaciela, aż w końcu na jego ustach pojawił się parszywy uśmiech. - Ale mówiąc to myślę, że przyda mi się spacer.

Luke wysłał mu lekko zirytowane spojrzenie, wiedząc, że jego pierwsze słowa były po to by go nieco zdenerwować i zabawić się jego uczuciami, palnął więc tylko pod nosem "debil Riddle", a następnie odwrócił się na pięcie i zaczął uciekać z lochów. Tom podążył za nim zamykając za sobą drzwi.

Po kilkuminutowym cichym spacerze ich dwójka zamilkła nie wiedząc o czym rozmawiać. Mimo spędzenia wspólnie wielu godzin, posiadania za sobą przygód i kilku dobrych miesięcy szkoły...nie znali się tak dobrze. Nie wiedzieli o czym ze sobą rozmawiać, jak zacząć konwersację i ku zaskoczeniu ich dwójki im dalej ich spotkanie szło do przodu tym mniej pewnie się czuli, aż w końcu Luke postanowił nieco popytać chłopaka o jego przeszłość.

- Jesteś z sierocińca...mówiłeś coś o tym, ale nie wiele więcej.

- Bo nie ma o czym mówić - odparł mu szatyn przeczesując palcami włosy w stresie i niepewności. - Nic dobrego mnie tam nie spotkało jak większość dzieci na tym świecie. Znęcano się na mnie za podpalenie przypadkiem szafy, gdy moja moc zaczęła się odzywać. Potem okazało się, że jestem wężoustym i wszystko potoczyło się niczym po lawinie. Dumbledore mnie odwiedził...powiedział, że jestem czarodziejem i mam się wybrać do szkoły....tutaj jest o wiele lepiej niż u mugoli.

- Może po prostu nie trafiłeś na odpowiednie osoby?

- Myślę, że w świecie mugoli nie ma dobrych osób - mrukną powątpiewająco chłopak.

- To, że na nich nie trafiłeś, nie znaczy, że ich nie ma - burknął Luke. Tom już chciał zgryźliwie odpowiedzieć chłopakowi na ten komentarz. Skąd on mógł wiedzieć? Czemu niby on miał o tym mieć pojęcie, skoro nie miał własnych wspomnień? Po chwili jednak zastanowienia, pokręcił głową.

- Może...ale tylko może masz rację - powiedział, nieco zrezygnowany, ale to zadowoliło Luke'a, który czując się nieco swobodniej zaczął rozmawiać z przyjacielem na inne bardziej przyjazne tematy. W końcu ten pierwszy krok zawsze jest najtrudniejszy.

***

" Wiem po co tu przybyłeś i co chcesz osiągnąć. Chapeau bas. Zastanawia mnie jednak czy ty wiesz czemu tu jesteś?

Twój szanowny przyjaciel,
Grindewald"

Ten krótki liścik sprawił, że cały dzień zawalił się Luke'owi na głowę. W tym wyrażeniu było coś przerażającego oraz podniecającego. Kruczowłosy wiedział, że jego sielanka w Hogwarcie najpewniej dobiegała końca, a afera z bazyliszkiem najpewniej była jedynie słabą rozrywką czarnoksiężnika, która tylko wzmogła zainteresowanie jego osobą. 

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz