Rozdział 54 : Pół prawda

693 86 6
                                    

Po skończonej kolacji Malfoy oraz Black praktycznie wytargali Luke'a z sali i wraz z Tomem oraz Maxwell'em i Connor'em zaciągnęli go na podwórze, gdzie było dość chłodno, w końcu listopad chylił się ku końcowi. Luke spojrzał na nich spokojnie i szybko zaczął w głowie układać odpowiedzi na te pytania, które na pewno zaraz padną. Gdy stanęli na małym dziedzińcu i ustawili się tuż przy wyłączonej fontannie, Connor jako pierwszy rzucił się na szyje brata.

Luke lekko się uśmiechnął i poklepał blondyna po głowie. Zdawał sobie sprawę, że jego brat widział go w jego złym stanie, więc nic dziwnego że był przerażony. Sam nie lubił patrzeć na rannego brata. Trochę może i za bardzo się do niego przywiązał i oddałby wszystko co mógł dla niego i jego życia.

- Powiesz co się dokładnie wydarzyło? - zapytał Potter, drapiąc się niepewnie po karku.

Luke westchnął i kiwnął głową.

- Cóż....od czasu meczu prześladowała mnie zjawa chłopaka w naszym wieku - zaczął Luke, ale Tom od razu mu przerwał.

- Jak się nazywał?

- Draco...- mruknął pomijając nazwisko zmarłego. Nie chciał bardziej komplikować sprawy. - Mówił dziwne rzeczy o mojej przeszłości. Czasami wydawały mi się bardziej prawdziwe, czasami mniej....

- Czy wtedy gdy mówiłeś do siebie....na transmutacji...- mruknął Connor i niepewnie spojrzał w oczy brata. - On...co on ci mówił?

Luke puścił brata i podrapał się po szyi. Nie chciał odpowiadać ale musiał prawda?

- Mówił mi, że zabiłem wiele osób - mruknął niepewnie, nie wiedząc jak to ubrać w słowa. - Wymienił kilka imion w tym...Cedrica Diggory'ego, ale nie wiem... słysząc to imię czuję winę i nie wiem co może to znaczyć - mruknął chłopak.

Tom zastanowił się i podrapał po policzku.

- Diggory to mali arystokraci. Nie są starym rodem, jednak gdyby coś takiego nastąpiło i ktoś z nich by zmarł to cała Brytania by o tym huczała, a szczególnie gdyby zrobił to jakiś dzieciak - mruknął. - Zjawa najpewniej kłamała, a ty po prostu dałeś sobie zagrać na nosie - dodał masując swoje skronie.

- Nadal dziwnie się czuję z tą myślą - mruknął Luke i założył ręce na piersi.

- Nie martw się - prychnął Malfoy i położył dłoń na jego ramieniu. - Nasz Luke nie zrobiłby krzywdy nawet muszce - chłopak poklepał po głowie bruneta. Tom widząc to uniósł zaledwie brew, ale nic nie mruknął. Nie miał pojęcia, że Abraxas oraz Seer mają bliską relację, ale wyraźnie się mylił.

- Co dalej? - zapytał Orion widząc, że skończyli jeden wątek tematu.

- Cóż....podsłuchałem was co mówiliście o klątwie Propertie - przyznał się nagle Luke. - Wtedy gdy szliście z Abrax'em do skrzydła szpitalnego - Malfoy patrzył na niego z wyrzutem, razem z Connor'em gdy Potter oraz Black zdecydowanie nie byli zaskoczeni. - To była jedna z nielicznych chwil gdy ten duch nie był przy mnie, więc tak....podsłuchałem was i postanowiłem sam się czegoś dowiedzieć - przyznał. - Dlatego w nocy poszedłem do biblioteki, a on wyraźnie zrozumiał, że coś kombinuję i się na mnie rzucił.

- Czekaj...- mruknął Orion. - Jak wyglądał jego atak? Wybacz, ale nikt nigdy nie przeżył ataku ducha zaklętego przez tą klątwę. Jak to zrobiłeś?

- Nie jestem pewny - mruknął Luke opuszczając głowę. - Jakby...wyrwałem się mu i uciekłem, tyle wiem.

- A jak wyglądało jego złapanie? Fizycznie cię zatrzymał?

Luke pokiwał głową i zbił rumieniec z twarzy myśląc o zimnym pocałunku ze zjawą. To było zbyt....upokarzające? Nie...intymne? Dziwnie się czuł, ale w tamtej sekundzie na prawdę czuł zawstydzenie pomieszane z uczuciem przyjemności....nie strach. Tylko zimny szczypiący mróz mówił mu wtedy o niebezpieczeństwie.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz