Rozdział 62 : Brak Tajemnic

533 64 11
                                    

Maxwell stał przed swoimi rodzicami ze spokojną twarzą dumnie wypinając pierś. Nie miał zamiaru ustąpić, a szczególnie, że wiedział iż to co się stało nie było winą Luke'a. Przecież on sam ich odwodził od tego i przybył jedynie na ostatnią chwilę by wspomóc ich w walce, ratując im życie. Nie miał zamiaru więc, zrzucać tego wszystkiego na niego lub przyjaciół, siedział więc w ciszy z rodzicami, którzy myśleli nad jego słowami sprzed chwili.

- Dlaczego? - zapytała w końcu jego matka. Na jej twarzy pojawiły się zmarszczki, a jej ekspresja wyrażała zmęczenie oraz zatroskanie, mimo że ona sama powierzchownie wyglądała jak zawsze, na pewną siebie dobrą osobę.

- Bo uważałem, że to dobre wyjście - przyznał chłopak, po czym dodał. - I niczego nie żałuję.

- Mogłeś zginąć! - upomniała go wściekle matka.

- Ale to się nie stało - naciskał. - I tak Czarny Pan już ma oko na szkołę. Dzięki Luke'owi nikt nie umarł wtedy podczas jego ataku, a teraz jego przebłysk wspomnień uratował jedenaście osób!

- Masz rację - rzekł nagle Henry Potter. - Jednak nalegamy, byś trzymał się z daleka od takich wybryków - dodał uspokajając swoją żonę oraz syna. - Jeśli znów zostaniesz wplątany lub sam wplatasz się w jakieś niebezpieczeństwo....odsuniemy cię od Hogwartu i przeniesiemy do Ilvermorny w USA.

-Co? - krzyknął nagle chłopak, a dorośli nie odpowiedzieli mu słysząc wybuch, chłopak szybko opanował swoje uczucia i usiadł ponownie. - Co z waszą pracą? Co z Wielką Brytanią?

- Jakiś czas temu dostaliśmy oferty pracy jako pokojowa wymiana pomiędzy naszymi krajami. Odmówiliśmy ze wzglądu na Hogwart oraz Wielką Brytanię, ale skoro jest tutaj tak niebezpiecznie...to nie możemy pozwolić by coś ci się stało. Musisz ciągnąć nasze nazwisko dalej, dlatego rozważamy ponowne negocjacje - rzekła sztywno jego matka urażona wcześniejszym wybuchem Max'a.

- Ale to nasz dom - oburzył się chłopak. - Chcę tu zostać!

- Na razie zostaniemy....ale jeśli nadal będzie tu niebezpiecznie....obawiam się, że będziemy musieli odejść i znaleźć inne miejsce zamieszkania - rzekł Henry i wstał. Mieli jeszcze wiele do pracy, dlatego postanowili na tym zakończyć rozmowę ze swoim synem. Chcieli pozwolić mu przemyśleć swoją sytuację i oswoić się z nią.

***

Luke niepewnie wiercił się na miejscu. Czuł się obserwowany przez brata i resztę, wiedział dlaczego. Nie codziennie widzi się jak dzieciak w ich wieku rzuca zaklęcie uśmiercające, a potem....ożywia własnego brata. Sam nadal tego nie rozumiał. Prawdę mówiąc nie miał pojęcia co się dokładnie stało. Teoretycznie znał odpowiedź na każde pytanie, ale w praktyce to mu się w głowie nie mieściło. Dotknął mimowolnie stabilizatora, który był już praktycznie nie potrzebny. Nie wiedząc dlaczego jego magia po tym incydencie się ustabilizowała całkowicie. Chciał się dowiedzieć dlaczego, a raczej zapytać Cedric'a co się działo, jednak nie miał jak. Był pod ciągłą obserwacją swoich przyjaciół, brata oraz nauczycieli, którzy również byli zaskoczeni jego nagłym ozdrowieniem. To było na prawdę podejrzane i Luke zastanawiał się, czy....nie powinien porozmawiać ze swoimi przyjaciółmi bliżej. Nie czuł, że sam mógł udźwignąć ciężar tej wiedzy długo i nie chciał dawać kolejnych zagadek wokół siebie. Ostatnio bardzo źle się to rozwinęło, dlatego chciał im powiedzieć, przynajmniej tyle ile wiedział od Cedric'a.

Spojrzał w twarz Tom'a, który od pewnego czasu przyglądał mu się podczas obiadu. Myśląc nad tą całą sytuacją, zdał sobie sprawę, że Riddle na pewno usłyszał jego rozmowę z Diggory'm, gdy ten przekonywał go do wskrzeszenia. To jeszcze bardziej go zmuszało do powiedzenia co mu siedzi w głowie...lub na zewnątrz.

Westchnął. Stracił całkowicie apetyt i nie chciał go odzyskać, tylko...gdzie mogliby się spotkać by porozmawiać, na spokojnie, bez świadków?

Luke westchnął i podszedł do stolika Krukonów. Nie wiele osób spojrzało się w jego stronę, przyzwyczajeni do tego, że chłopak podchodził czasami do brata, jednak jedna osoba patrzyła na niego spod byka. Tydzień temu już wszystkie ofiary bazyliszka odzyskały przytomność, razem z Kirke, który teraz trzymał się odrobinę z daleka, ale nadal śledząc go co nieco wzrokiem. Brunet zniżył się i nachylił do skupionego na nim brata.

- Możesz zaczekać wraz z resztą przed salą -Luke nachylił się mocniej by szepnąć bratu wprost do ucha. - Ze ślizgonami też.

Connor popatrzył na niego niepewnie, ale pokiwał głową. Luke chciał już odejść, ale blondyn złapał go za rękaw.

- A ty gdzie idziesz? - zapytał.

- Wrócę za chwilę muszę się tylko o coś zapytać -dodał niepewnie nie patrząc w oczy brata. Ten kiwnął jedynie głową. Luke wyszedł więc z sali jako jedna z pierwszych osób, a następnie zaczął kluczyć w korytarzach, aż wdrapał się na jedną z wież. Wiedząc, że ta część zamku jest raczej rzadko używana popołudniu odetchnął i pokiwał głową.

- Cedric? - zapytał przestrzeń przed sobą wzywając ducha. Diggory pojawił się praktycznie po kilku sekundach i spojrzał na niego zaciekawiony. Luke przez ostatnie dni był skołowany i mocno roztrzęsiony przez zabieg zamknięcia jego umysłu. Dlatego praktycznie się nie odzywał i często tracił kontakt z rzeczywistością. Jednak na pewno wyjdzie mu na dobre to. Jedyne co teraz muszą zrobić, to zabić Grindewalda i Dumbledoore'a, a następnie zniszczyć wspomnienia Harry'ego Potter'a. Po tym będzie mógł zostać wymazany wraz z resztą, a Luke będzie miał szczęśliwe i spokojne życie.

- Tak? - zapytał puchon lekko się uśmiechając na myśl o tym, jak potoczy się życie bruneta, gdy to wszystko zakończy się sukcesem. Bo zakończy...nie brał innego scenariusza pod uwagę.

- Chcę powiedzieć reszcie o tym czego się dowiedziałem od ciebie tamtego dnia - rzekł nagle zaskakując szatyna.

- Czemu?

- Nie czuję, że dam radę utrzymać to w tajemnicy i chcę mieć wsparcie w nich, mimo wszystko - rzekł niepewnie. - Czy mogę i czy byłbym w stanie cię pokazać oraz....

- Oczywiście - rzekł nagle urzeczony tym pomysłem. Luke nie musiałby przechodzić przez to sam. Wierzył, że tamte dzieciaki się od niego nie odwrócą, a poza tym...będzie miał bliskich. Nie wierzył by to mogło się jakkolwiek odbić na nich źle, bo w przeciwieństwie do Weasley'a oraz Granger oni nie mają własnych korzyści z tworzeniem relacji z nim, a jedynie same jak się wydaje minusy. - Zgadzam się, że może ci się to przydać i zdecydowanie wiem do czego zmierzasz - powiedział kiwiąc głową. - Pamiętaj tylko, że to bardzo ciężka wiedza i może nie być dla nich miła, tak jak nie była dla ciebie na samym początku. Znajdź ustronne miejsce.

- Jakie? - zapytał Luke chcąc wyciągnąć od ducha najlepszą możliwą kryjówkę na podarowanie jego przyjaciołom tylu sekretów.

- Pokój życzeń - rzekł duch od razu. - Znajdziesz go wtedy, gdy na prawdę będzie ci on potrzebny.

Chłopak pokiwał głową i westchnął ciężko, po czym zdenerwowany zaczął wracać przed salę. Znalezienie prywatnego miejsca i powrót przed salę zajęło mu duży kawałek czasu, przez co gdy tylko wrócił przed salę grupka czekała na niego lekko zirytowana, a duża część uczniów już ewakuowała się z Wielkiej Sali by wykorzystać piątek i rozpoczynający się weekend. Przed wejściem czekał na niego jego brat, Max, Aiden oraz Tom, Orion i Abrax. Luke podszedł do przyjaciół i ściszył głos.

- Potrzebuję znaleźć pokój życzeń - oznajmił bez cienia zawahania, na co Black uniósł brew.

- Po to nas zebrałeś? - zapytał.

- Nie....potrzebuję pokoju życzeń by z wami porozmawiać - mruknął lekko zrezygnowanym głosem.

Chłopaki pokiwali niepewnie głowami i przez następne pół godziny starali się znaleźć pokój, aż w końcu drzwi pojawiły się tuż przed nosem Luke'a. Reszta osób wepchnęła się za nim do pokoju, który był przytulnym salonem z kominkiem dwiema sofami, trzema fotelami oraz kilkoma regałami. Chłopcy rozglądali się po pokoju i puszczali sobie pytające spojrzenia, jednak zasiedli na fotelach, a Luke pierwszy raz zastanowił się od czego powinien zacząć, a było tego dużo i nie wiedział jak delikatnie przekazać im swoją obecną wiedzę.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz