Rozdział 61 : Decyzja

696 68 8
                                    

Uczniowie wrócili do dormitoriów, a szkoła pogrążyła się w ciszy. Ogłoszenie, że bazyliszek został pokonany i to przez uczniów tej szkoły odbiło się echem nie tylko w Hogwarcie i Ministerstwie, ale i jakieś podszepty doszły do zagranicznych szkół oraz wtargnęły na Pokątną i do domów zatrwożonych rodziców. Niektórzy z dumą kiwali głowami i szczycili się renomą, która znów zaczęła się tworzyć wokół Hogwartu, a inni przerażeni tym co wydarzyło się w tej teoretycznie "bezpiecznej" placówce, zaciskało pięści w trwodze. Jak się okazało jednak, jedno dziecko zostało zabite.

- "Dziewczyna chodziła do Slytherinu. Była wzorową uczennicą oraz prefektem piątego roku. Piękna, utalentowana, ale i dzielna. Zmierzyła się sama z wielkim potworem skrywającym się w czeluściach Hogwartu i ratując swoich przyjaciół oddała życie." - warknął zdegustowany Abrax marszcząc brwi. - To zupełne kłamstwo - oburzył się.

- Tak będzie lepiej - rzekł jednak Profesor Collin. - Skoro jest tak jak mówicie....- rzekł patrząc po twarzach dzieci. -... to jeśli wyszłoby na światło dzienne, że była pionkiem w planie Grindewalda, Ministerstwo musiałoby zamknąć szkołę, ale przed tym sprawdzić każdego ucznia i większość podejrzanych wylądowałaby w Azkabanie na miesiące, lub nawet lata, do udowodnienia niewinności.

- Nie jest to zbyt szorstka decyzja? Nadal nie jesteśmy dorośli - rzekł niepewnie Tom drapiąc się po głowie. 

- Dlatego nie bylibyście torturowani - mruknął Collin. - Musicie zrozumieć. Jesteśmy w środku wojny, która ciągnie się od lat. Wisi nad nami widmo wydania mugolom i wygląda na to, że Grindewald ma u nas jakieś sprawy, patrząc po tym, że chronimy Luke'a oraz z powodu wcześniejszego ataku. Kolejna wpadka, zamknie tą szkołę, dlatego lepiej by nikt się nie dowiedział - rzekł mimo iż bolało go to. Sam wolałby zabrać swoje dzieciaki z tej szkoły i bezpiecznie je schować w innej szkole, ale obawiał się, że to nie wiele da. 

Wszyscy westchnęli, a Luke i Tom zwiesili głowy, oboje czuli, że bardzo zawinili. W końcu jeden sprawił, że czarnoksiężnik ma zawsze na ich szkołę oko, a drugi otworzył Komnatę, może i pod wpływem perswazji swojej "byłej", ale jednak czuł się winny. Widząc to Collin i McCray położyli dłonie na ramionach chłopaków.

- To nie wasza wina - zapewnił profesor OPCM.- To co się wydarzyło, mogło być gorsze. Miłość i zauroczenie to nic złego, ale jest to potężna broń przeciwko nam. Musisz wybierać mądrzej, chociaż trzeba przyznać, że masz strasznego pecha, chłopcze. Zazwyczaj trafia się na walnięte lub zazdrosne. To, że cię wykorzystała nie jest twoją winą. Ludzie robili większe bzdury z miłości. Zapewniam cię, że następna próba będzie łatwiejsza i zdecydowanie mniej zwariowana. 

Tom lekko się zaczerwienił, ale pokiwał głową. Zastanawiał się....wtedy gdy stanął przed nią, nie czuł do niej nic, oprócz wściekłości. Czuł się oszukany oraz nie miał tych motylków w brzuchu, które już od tak dawna, prawdę mówiąc były martwe, a jednak....jego Avada nie zadziałała. Nie wiedział czemu. Przecież nienawidził ją. Czy miał za mało nienawiści w sobie?

Luke dostał podobne zapewnienie, jednak on nie słuchał. Czuł się dziwnie, bo z jednej strony to co się tam wydarzyło było niczym sen, a z drugiej strony, czuł się....dobrze? Strach i nienawiść kotłowały się w nim, a on czuł się bardziej sobą, jednak troska o bliskich i o to, że sprowadza na nich nieszczęście nadal świtała mu w głowie, przypominając mu o sobie. Był zagrożeniem....nie tylko przez to co przyciągał, ale i przez siebie samego. Może i nikomu nie powiedzieli o tym, że to on zabił Avidę, ale prawda była taka, że przyszło mu to z ogromną łatwością, tak jak zabicie bazyliszka, jakby to nic nie znaczyło. Sam nawet czuł, że podsunął im idealne kłamstwo o samobójstwie, bo użył jej różdżki w potyczce. To było coś dziwnego.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz