Rozdział 2: Idiota

2.6K 169 13
                                    

Harry czuł się lepiej. Już tuż po zażyciu specyfiku ból odszedł, a jego głowa stała się pusta, jakby nie było żadnych zmartwień, które powinny ją zapełniać. Jego nogi poniosły go na błonia, a zaraz po tym chłopak usiadł na trawie. Nie czuł nic i było mu z tym dobrze. Nie myślał nic i czuł się dobrze, w klatce....otoczony, ale dobrze. Nawet nie zauważył jak za jego plecami stanęła Hermiona oraz Ron.

-Jak się czujesz Harry? - zapytała. Nie słyszał jej głosu od pamiętnego wieczoru, ale zamiast czuć zdenerwowanie jego usta lekko się uśmiechnęły i spojrzał radosnym spojrzeniem na dziewczynę.

- Dobrze, jak nigdy dotąd - rzekł. 

Jego oczy zarejestrowały wyraz ulgi i oboje wraz z Ronem, usiadła obok niego. 

- Martwiliśmy się, że nie wrócisz do siebie. Wizyta o Pani Pomfrey pomogła? -  jej długie włosy opadały na plecy, a ramiona ściskały grube tomiszcze, wyglądało to wszystko jakby nic się nie zmieniło.

Potter żywo pokiwał głową.

- Jest mi lżej - powiedział, a jego oczy straciły blask matowiejąc z każdą sekundą coraz bardziej. Co uszło uwadze wspomnianej dwójce. 

Reszta dnia stała się plamą w pamięci....i kolejny dzień również....tydzień....miesiąc...wszystko zlewało się w jedną całość z czego chłopak pamiętał jedynie eliksir, strzępki rozmów i czasami żarliwy ból w głowie oraz na dłoniach, z każdym dniem kolor w jego oczach zatracał się coraz bardziej, a życie stawało się przyjemnie proste ewidentnie prowadzone przez kogoś innego. 

Brak wspomnień i myśli nie ciążyły mu, a monotonność zlewała się w jeden dzień, aż w końcu chłopak zatracił się zupełnie i nikt tego nie zauważył....nikt oprócz jednej osoby, która śledziła każdy jego ruch z niepokojącym dreszczem na grzbiecie.

Blady niczym ściana Draco od razu zauważył zmianę w Potterze.

Na samym początku starał się ignorować chłopaka i jego dziwne zachowanie, jakby to co wydarzyło się w czerwcu w ogóle nie miało miejsca...jakby nie widział tłumów, które nim gardziły. To przerażało go, bo zaczął rzeczywiście sądzić, że chłopak mógłby oszaleć, ale coś mu nie pasowało.

Obserwował chłopaka od czterech lat i nigdy do tej pory nie był tak...głupi. Ujmując to w prosty sposób, według niego Potter zgłupiał, stracił rozum lub....lub nie wiedział co....ale ani trochę mu się to nie podobało. To nie tak, że przejmował się stanem chłopaka, chociaż szczerze interesowało go, dlaczego szlama oraz zdrajca krwi, nie zwracają na jego zachowanie uwagi.

Cóż to nie był jego problem. Wzruszył w głowie ramionami i postanowił się nie wtrącać. Niech Złoty Chłopiec trochę pocierpi, może nawet niech trafi do obłąkanych w Mungu. Dla niego tylko lepiej.

Myśląc tak Malfoy skupił się na sobie i swoim nosie. Dumny czystej krwi czarodziej. Tym właśnie był i tym miał zamiar pozostać. Lekko uśmiechnął się na myśl, że z takim zawodnikiem Ślizgoni byli pewni wygranej w quidditchu tego roku.

Dni mijały, a Draco wynajdywał dla siebie kolejne i kolejne powody do radości z położenia Potter'a. Jednak im dalej o tym myślał tym było trudniej. Czuł się winny za brak reakcji, nawet jeśli osobą poszkodowaną był ten Złoty Zad Gryfindoru. Zdenerwowany faktem, że myślał nad chłopakiem przez zbyt dni uderzył o stół wściekły.

-Panie Malfoy! - nastąpił krzyk, a blondyn o szarych oczach pobladł. - Zapomniał się Pan! - powiedziała lekko poirytowana nauczycielka wykładająca OPCM, Dolores Umbridge. 

- Bardzo przepraszam, Pani Profesor - rzekł zgrzytając zębami w głowie. Nienawidził tej różowej larwy, ale musiał przełknąć dumę. Rozejrzał się mimowolnie po pokoju i dostrzegł, że wszyscy w klasie patrzą na niego....wszyscy oprócz czarnowłosego idioty. - To się więcej nie powtórzy - dodał skłaniając głowę w geście szacunku, który był równie sztuczny co skrucha na jego twarzy.

- Dobrze Panie Malfoy, wybaczam - rzekła z wyższością. - Minus dwadzieścia punktów dla Slytherinu....ale plus piętnaście za dobre wychowanie - powiedziała zadowolona z siebie, patrząc na gryfonów, którzy utkwili wściekłe spojrzenia w książkach. Oni nie byli tak ulgowo traktowani.

Cała klasa wróciła do czytania podręcznika i pisania dalej wypracowania, lub wręcz przepisywania kart z lektury. Wszyscy zdawali się mieć już dość tego babska, oprócz Potter'a, który zdawał się nie mieć żadnego problemu z bezmyślnym przepisywaniem.

Draco nie wiedział jak ten bezmózg mógł tak w ciszy trwać na tych zajęciach, sam ledwo wytrzymywał to traktowanie, jednak było w tym coś więcej....o wiele więcej. Mimo tego, że Potter stał się cichy i spokojny, zawsze na koniec lekcji trafiał na szlaban do różowego babska na dywanik. Potrafiła znaleźć każdy najmniejszy detal, który innym uchodził " na sucho", a jemu zdawała się go nie przebaczać, co widział pewnie każdy...ale nikt nie reagował, co jeszcze bardziej denerwowało Draco. Chciał równej walki z Potter'em, a to co się działo było, żałosne.

Zdenerwowany czekał na koniec zajęć, a gdy tylko zabrzmiał dzwonek nałożył maskę szlachcica i wyszedł z sali, odprowadzany akompaniamentem krzyków Umbridge....właśnie na Potter'a.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz