Rozdział 36 : Ślizgoni trzymają się razem

849 97 11
                                    


Luke nie przespał wiele z tej nocy, jednak nie chciał tego dać po sobie dać znać, więc wstał tuż przed resztą oraz przemył twarz oraz doprowadził się magią do względnego porządku. Gdy tylko skończył, z wolna zaczął pakować książki. Planował jedynie znaleźć się na zajęciach tuż przed ich rozpoczęciem, więc miał jeszcze sporo czasu. Z tego powodu zaczął odrabiać zadania, których wczoraj nie skończył. Jego współlokatorzy byli nie mało zaskoczeni jego widokiem w pokoju, ale nie zapytali się o powód jedynie załatwili swoje sprawy, a gdy zaczęli już wychodzić Malfoy szturchnął lekko Seer'a.

- Idziesz z nami na śniadanie? – zapytał, a Luke pokręcił głową.

- Nie mam ochoty. Przyjdę od razu na zajęcia.

Abraxas przewrócił oczami.

- Jeśli chcesz być w drużynie to lepiej byś dbał o swoje ciało. Nikomu nie będzie się chciało łapać cię podczas treningów - rzekł, a widząc, że nie wiele to zadziałało złapał chłopaka za ramię i siłą wyciągnął go z pokoju. Za nimi podążył Orion rzucając tylko kilka słów do pozostałej w pokoju trójki.

Idąc tak z dwójką arystokrackich ślizgonów, Luke czuł się dość nie na miejscu. Każdy patrzył w ich stronę i zastanawiał się czy to przez plotki, które muszą krążyć o jego morderstwie, czy po prostu wydawał się odstawać....najpewniej jedno i drugie.

Luke wraz z Malfoy'em i Black'iem weszli na stołówkę. Gdzie większość nie zwróciła na nich uwagi, niestety te jedne zielone oczy wbiły się z niego, z mieszaniną uczuć, która była tak chaotyczna, że nawet przyglądając się im dłużej nie byłby w stanie odczytać ich. Dwójka ślizgonów zaciągnęła go jednak do środka stołu i posadziła pomiędzy sobą.

- Coś się stało pomiędzy tobą, a twoim bratem? - zapytał się Abraxas. Luke spojrzał mu w twarz, przez chwilę nie wiedział co odpowiedzieć, bo każda odpowiedź wydawała mu się zła, ale w końcu kiwnął głową. - Czyli z resztą twojej paczki też?

-Abrax - upomniał go Black.

- Nie moja wina....wszystko ma wypisane na twarzy - mruknął szarooki wzruszając ramionami. Westchnął. -Nie mamy zamiar się wtrącać, ale jak zdasz test i będziesz w naszej drużynie, to zawsze będziesz miał do kogo się udać.

- Niezbyt pocieszające - mruknął Luke w odpowiedzi. Zaczęli jeść z wolna posiłek, aż Luke poczuł dłoń na ramieniu. Przez chwilę spodziewał się jednego z jego przyjaciół...może Connor'a, jednak widząc ciemne brązowe oczy, zielony znak węża oraz odznakę prefekta, jego humor wyraźnie opadł.

Riddle wyglądał na bardzo niepewnego...chciał przeprosić za wczoraj, bo Luke nie zasługiwał na takie traktowanie...a to on uruchomił lawinę, niszcząc wręcz jego relacje....znowu...

- Ja... - zaczął, jednak Seer w tej chwili wstał, szybko, wyraźnie wściekły, po czym spojrzał w oczy wyższego od siebie ucznia. Dreszcze przeszły po plecach każdego w pomieszczeniu, a zaraz po tym doszedł ich głos.

- Wybacz, zapomniałem, że to twoje miejsce Riddle - warknął wręcz Luke i przeszedł przez ławkę, a po tym ściszył głos - Nawet nie próbuj przepraszać, bo rzygam takimi fałszywymi słowami - warknął na tyle cicho, że zaledwie grupka wokół nich usłyszała jego słowa. Luke wyszedł z pomieszczenia i widząc swoją szansę Max, Aiden oraz Connor wybiegli za nim, jednak gdy tylko wyszli z Wielkiej Sali i zaczęli się rozglądać po korytarzu nie dojrzeli bruneta, a pustą przestrzeń.

Riddle natomiast stał lekko zawiedzony oraz zawstydzony. Malfoy oraz Black patrzyli na niego spod byka. Wyglądało na to, że najpewniej domyślali się kto stoi za rozbiciem grupy Luke. Lojalność wobec swojego przyjaciela to jedno, ale czuli się na samym początku źle, że się nad nim znęcają bo "Avi tak chce", więc przestali...a teraz ich przyjaciel jeszcze bardziej podkopuje życie tego dzieciaka? Black starając się myśleć logicznie westchnął.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz