Rozdział 27 : Kolejna obietnica

984 98 12
                                    

Potter patrzył się na Luke'a wraz z Connor'em, zaskoczeni...niezbyt pewni jak zareagować na jego prośbę. Był gryfonem...nie mógł wspomagać ślizgonów, ale z drugiej strony to Luke, jego przyjaciel. Przez to zaczął się mocno zastanawiać. Widząc niepewność w Potter'rze Luke szybko wyczytał z niego co przechodzi mu przez głowę.

- Nie chcę byś mnie uczył - rzekł Luke. - Wręcz przeciwnie. Chcę wiedzieć od czego mam zacząć, od kogo.

Chłopak leżący na łóżku, podrapał się po głowie, a po chwili kiwnął głową.

- Ja bym najpierw spróbował u opiekuna twojego domu - rzekł na spokojnie.

- A ja uważam, że znowu pakujesz się w gips - burknął Connor.

- Daj spokój, Connie - prychnął chłopak. - Mam przeczucie, że będzie to dobra zabawa, poza tym przyda mi się to...tak na rozluźnienie.

- A co z korepetycjami? - zapytał krukon. - Nie masz za wiele czasu w ciągu dnia i twoja ręka....

- Spokojnie, najpierw chcę się sprawdzić, potem zacznę jakieś kroki, poza tym korepetycje moje się skończyły. Riddle nie będzie ich już przeprowadzał, a byliśmy praktycznie już w połowie czwartej klasy. Zostało mi tylko to i całe eliksiry, ale zapytam się profesora Slughorna, on na pewno z chęcią mi przeprowadzi zajęcia.

- A co z Opieką nad Magicznymi Zwierzętami oraz Zielarstwem?

- Dam radę, mam rękę do zwierząt.

- Ten przedmioty zaczynają się dopiero w przyszłym semestrze - wtrącił się Maxwell. - Będzie dobrze, ma czas. Poza tym pominął zaledwie rok z tych przedmiotów to nie tak wiele.

Connor westchnął pokonany i kiwnął głową.

- Niech wam będzie.

Luke podrapał się po policzku i przeciągnął się.

- Wychodzisz, za dwie godziny? - zapytał się Potter'a, a dostając potwierdzenie uśmiechnął się od ucha do ucha. - Więc po obiedzie pójdziemy do tej wioski...

- Hogsmeade.

- Tak, tam. A teraz...Connie, będziesz mnie asekurował? - zapytał się brata, a ten wyraźnie nie był zadowolony z tego.

- Nie możemy zapytać najpierw ojca? - jęknął. - Jak złamiesz kark....

Lukę przewrócił oczami i zaczął wychodzić z pokoju, a zdenerwowany blondyn pobiegł za nim zostawiając pacjenta w Skrzydle Szpitalnym.

Luke uśmiechał się pod nosem widząc jak jego brat podąża za nim, z naburmuszoną miną. W ciszy skierowali się najpierw do lochów, gdzie znajdowała się sala do Eliksirów, a w na jej końcu pokój profesora. Luke zapukał cicho w ciężkie drzwi i zaczekał chwilę słysząc szmer za nimi. Juz po kilku chwilach, sala została przed nimi otwarta, a przed chłopcami stanął Mistrz Warzenia.

- Oh, młodzi Seer'owie. W czym mogę wam pomóc, dzieciaki? - zapytał lekko się uśmiechając.

- Chciałbym się zapytać, czy byłaby możliwość...wypożyczenia mioteł od szkoły.

***

Slughorn był spokojnym nauczycielem, ale gdy Luke tylko pojawił się na boisku do Quidditcha z miotłą w rękach, pomimo swojego braku wiary, zaczął modlić się w głowie o zdrowie tego chłopka. Wiedział, że prędzej czy później Collin dowie się o jego występku, a on zapłaci za niego, ale miał nadzieję, że to nie będzie dzisiaj, gdy dzieciak złamie sobie nogę. Tak bardzo nie chciał się dodatkowo tłumaczyć się przed dyrektorem i jego ojcem....i Panią Pomfrey.

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz