Rozdział 71 - Pod Trzema Miotłami

335 27 14
                                    

Luke i reszta zasiedli ciężko przy ławach w kącie gospody Pod Trzema Miotłami. Connor oraz Luke siedzieli po jednej stronie, gdy tamta dwójka siadła koło siebie. Bracia dyskutowali na temat zajęć, nieco na temat przyszłych planów oraz prezentów od przyjaciół, Aiden'a oraz Max'a. Wydawali się bardzo cieszyć swoją obecnością, aż w końcu Luke tak jak obiecał w końcu zamówił i kupił całej trójce po piwie kremowym i postawił je na stoliku. Chciał nieco podburzyć Felix'a, więc przy okazji stawiania kufli nachylił się do niego i ukradkiem szepnął.

- W twojej jest trucizna - powiedział uśmiechając się podle i siadając obok brata. 

Prefekt Ravenclaw niewzruszony upił łyk. Chyba przestał się bać tych żartów Seer'a. Nie mógł mu wierzyć, że tak otwarcie przy świadkach go podtruje. Inaczej byłoby podczas meczu Quidditcha, ale tutaj na pewno był bezpieczny. Szczególnie, że niedaleko był sklep z eliksirami i odtrudkami. Luke westchnął żałując, że jego iskra zgasła. Nie wiedział czemu, ale wychodziło na to, że wyraźnie jego urok nie działał na Felix'a i ten już się go nie bał.

Całą czwórką spędzali miłe chwile, pijąc raz za razek kolejne piwo lub jedząc chętnie przekąski, Luke czuł się dziwnie. Jakby wolny, jakby ta jedna rzecz nigdy się nie wydarzyła w jego życiu, jakby nigdy nie miał właśnie takiego spokojnego dnia z przyjaciółmi. Może brakowało mu kilku osób, ale to...te święta były świetne. Prawie idealne. Brakowało mu przyjaciół, którzy mieli własne rodziny, ale te uczucie braku zmartwień go radował. Był tak dziwnie spełniony i szczęśliwy. 

To wszystko, prawie cały czas obserwowały dwie osoby. Cedric, któremu łamało się serce, a jednocześnie było ciepło, widząc ten ciągły uśmiech, żarty to, jak chłopak powtarza, że nie może się doczekać, aż jego drudzy przyjaciele wrócą, by z nimi to powtórzyć. Wszystko obserwował z bólem, bo sam chciał coś takiego dla Harry'ego, a z drugiej strony, sam był kiedyś ustępstwem dla niego. Sam kiedyś dawał mu ulgę, a teraz nie mógł. Bo ten nie miał wspomnień. Bo nie pamiętał jego...tego, że był znim mimo problemów, aż do śmierci. Teraz mógł jedynie spóścić głowę i westchnąć ciężko, patrząc jak to życie staje się lepsze dla chłopaka. 

Potrzebowali tylko zabić Dubledora i Grindewalda. Harry będzie miał spokojne, życie jako Luke, a on zniknie z jego pamięci i ciała jak tylko wszystko, cały plan się wypełni. Nie plan Harry'ego....nie...jego plan. Jego plan, który utoczył sam, wtedy w lesie pod Londynem. Wtedy gdy pozbawił swojego przyjaciela, którego kochał wspomnień. Oddał wszystko by Harry miał normalne życie. Oddał swoją przyszłość u jego boku, oddał jego wspomnienia, któe trzymały go w tamtych czasach...oddał lata życia Harry'ego po zniszczeniu Voldemorta. Oddał to co było najważniejsze dla Harry'ego, tego, który już nie był jego, ani niczyi inny. Oddał tego Harry'ego, którego nawet własne duchy rodziców, Syriusz oraz Remus się bali. Oddał tego, który został stworzony przez Dumbledore'a. Kolejnego Czarnego Pana, który powstał po jego śmierci. 

Dlaczego więc teraz czuł taką zazdrość i poczucie niesprawiedliwości. Sam wszystko zaplanował. Altruistycznie oddał to co nie potrzebne i to co zawadzało, by stworzyć nowy plan i nowe życie chłopaka, ale czuł ten ból w środku. On chciał mnieć tego Harry'ego. On chciał mieć z nim szansę. Nie Voldemort! Nie Draco....on chciał być wybranym, ale przez jego plan, który wykluczył to, że Harry kiedykolwiek wróci do swoich czasów. Czemu teraz nie czuł się pewnie z nim?

Cedric zatracowy we własnych myślach zniknął pierwszy raz zostawiając Luke'a samego. Dla niego był to zbyt boleny widok. Za bardzo zazdrościł tym trzem, że mogą widzieć Harry'ego, jaki dla niego od dawna nie istniał. 

Luke wyczuł brak Diggory'ego, ale nie marudził, czuł się dziwnie będąc ciągle obserwowanym przez ducha, więc gdy tylko nadchodziła ich pora na powrót do Hogwartu, Luke wstał od stołu i przeciągnął się. 

- Zaczekacie przy wyjściu? - zapytał ziewając. - Ja wejdę jeszcze do łazienki - mruknął nie chcąc nawet myśleć o sikaniu na oczach nie tylko tej trójki, ale będąc jednocześnie po kolana w śniegu. Wolał jednak tego nie mówić i zostawił cih trójkę zbierającą się przy stoliku. Ci wyszli z Trzech Mioteł. Było tam mało ludzi. Może dwóch lub trzech gości oraz dwie gospodynie sprzątające stoliki, gdy jeden z gości, niczym nie wyróżniający się mężczyzna o siwych nieco włosach podszedł do wieszaka i zabierając swoje rzeczy, niepostrzeżenie wrzucił do płaszcza Luke'a kulkę wielkości pięści. Była piękna. Czarna, niczym z onyksu. Głęboki, nie do przejrzenia. Wtedy mężczyzna przeciągnął się, pożegnał i wyszedł. On wykonał swoje zadanie, a zapłata powinna niedługo dotrzeć sową do niego. Nie wiedział czemu dzieciak miał otrzymać ten dziwny magiczny przedmiot w ten sposób, ale zadanie to zadanie. Ważne, że zlecenie dobrze opłacone. 

Nieznajomy wrócił do swojego domu i przeciągnął się patrząc na swój mały kominek. Przyjrzał się kopercie jaka już leżała na jego stole i uniósł brew.

- Tak szybko? Zdecydowanie G szybko się wywiązuje - prychnął mężczyzna pod nosem i otworzył kopertę, gdzie wypadło kilka złotych galeonów na jego dłoń. Mężczyzna zaśmiał się i schował piękny podarek do szkatułki. Mógł teraz spokojnie spać, wiedząc że jutro będzie miał za co kupić chleb oraz nowy eliksir dla ukochanej. 

***

Luke ubierając płaszcz poczuł dziwny ciężar w kieszeni. Zimno też przeszło po jego plecach. Nie wiedział czemu, więc nie myśląc wiele włożył dłoń do kieszeni i ...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 18 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nowy Czas. Nowy PorządekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz